Rok 2020 r. jest wyjątkowy dla Anny Jantar: 10 czerwca przypada 70. rocznica urodzin, w marcu minęła 40. rocznica jej nagłej śmierci w katastrofie lotniczej, a we wrześniu będzie 10. rocznica śmierci Jarosława Kukulskiego, męża artystki.
Annę Jantar zapamiętaliśmy jako uroczą młodą artystkę, pełną wdzięku, promienną, ze słońcem w głosie o słowiańskiej barwie, roztańczoną, której piękne włosy na scenie rozwiewał wiatr, podbijającą publiczność Polski i świata nie tylko swoim aksamitnym wokalem i piosenkami, które zwykle natychmiast stawały się przebojami, ale wyjątkowo serdeczną osobowością. Żyła tylko 29 lat.
W ciągu swojego krótkiego życia Anna Jantar rozdała tyle miłości, radości, dobroci, pokazała tyle piękna, że na zawsze obdarowała rodzinę i ludzi, którzy zetknęli się z nią przez estradę. Pozostała w pamięci miłośników jej talentu jako przepiękna młodziutka artystka, nieprzytomnie kochająca życie, rodzinę i śpiew. W jednym z ostatnich wywiadów na uwagę o jej niezwykłej urodzie odpowiedziała, że „pragnie, aby zdobiło ją przede wszystkim własne serce, stojące otworem dla wszystkich ludzi”.
Miała być pianistką, ale wybrała mikrofon, bo miała słuch absolutny i estradową charyzmę. „Co ja w tobie widziałam”, „Najtrudniejszy pierwszy krok”, „Tyle słońca w całym mieście” – to pierwsze przeboje Anny Jantar. Tajemnica powodzenia młodej wokalistki, poza walorami artystycznymi, tkwiła w jej naturalności, zwyczajności, w bogatych, głębokich pokładach jej człowieczeństwa. „Ona sama była muzyką” – uważał Jarosław Kukulski, mąż i główny kompozytor jej piosenek. A jeden z kolegów z branży muzycznej stwierdził, że „urodziła się , aby śpiewać”. Anna Jantar w pierwszych latach swojej kariery była radośnie rozśpiewana, ale też liryczna i refleksyjna. Obok pop-przebojów miała w repertuarze piosenki literackie i poetyckie. Na trasach koncertowych, podczas podróży od sceny do sceny, można było zobaczyć artystkę zamyśloną, z tomikiem wierszy w ręku. Sama przyznała, że brat (Roman Szmeterling) „zaraził ją literackimi upodobaniami”. A nawet napisał teksty niektórych piosenek, m.in. „Biały wiersz od ciebie”, „Kto powie nam”.
Utalentowana Anna Jantar była tytanem pracy. Jako artystka wyprzedzała swoje czasy śmiałymi aranżacjami. Zdobywała festiwalowe nagrody w kraju i za granicą, gdzie doskonale radziła sobie również z piosenkami w obcych językach. Śpiewała właściwie w całej Europie oraz w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie. Trasy koncertowe wstrzymała po urodzeniu córki Natalii. Trzeba wiedzieć, że dziecko przyszło na świat dzięki jej heroicznej decyzji. Lekarz bowiem stwierdził, że ciąża stanowi zagrożenie dla życia matki i ze względów medycznych zalecił aborcję. Urodzenie córki Anna Jantar uważała za wymodlony cud.
Gdy po macierzyńskiej przerwie wróciła na scenę była odmieniona, zaczęła też poszukiwać nowego stylu i nowego repertuaru - od popu przechodziła do jazzu i swingu. Przełom stanowił utwór „Tylko mnie poproś do tańca”, będący pełną dramatyzmu rozmową z Panem Bogiem. Wprawdzie państwowa cenzura zablokowała ten utwór, ale po wyborze kard. Karola Wojtyły na papieża zgodziła się na jego rozpowszechnianie.
Artystka śpiewała tam o tęsknocie za Bogiem i o nadziei wypływającej z mocy różańca, której również dosłownie się uchwyciła w chwili śmierci. Pełen głębokiej wymowy jest fakt, potwierdzony przez lekarza medycyny sądowej, że w momencie katastrofy lotniczej, trzymała zaciśnięty w dłoni mały różaniec, który został oddany rodzinie z osobistymi rzeczami. Ten różaniec zawsze nosiła przy sobie w torebce – potwierdziła mama artystki (Halina Szmeterling). W nowym repertuarze odmieniającej się wokalistki był też przebój „Nic nie może wiecznie trwać” oraz ostatni nagrany przez nią utwór pt. „Spocząć”.
O fenomenie Anny Jantar jako człowieka i jako artystki może świadczyć też fakt, że po przedwczesnej śmierci badaniem jej życia zajęli się wyjątkowi profesjonaliści: kapłan i historyk sztuki – ks. prof. Andrzej Witko, dziennikarz i literat – Marcin Wilk, a także biografka i polonistka – Mariola Pryzwan. Ks. Andrzej Witko przygotował wywiad-rzekę pt. „Anna Jantar”, będący pośmiertną rozmową, zbudowaną na podstawie autentycznych wypowiedzi artystki nie tylko o estradzie i śpiewaniu, ale również o rodzinie i macierzyństwie.
Ks. Witko jest też autorem scenariuszy programów telewizyjnych, widowisk teatralnych i estradowych oraz redaktorem kilku wydawnictw muzycznych poświęconych Annie Jantar. Przygotowany z jego udziałem czteropłytowy album „Wielka Dama” (2010) zyskał status Złotej Płyty. „Anna Jantar po śmierci urodziła się jakby na nowo, dostała drugie życie”. To opinia Marcina Wilka - autora najnowszej biografii artystki, pt. „Tyle słońca”.
Pierwsze wydanie ukazało się w 2016 r., a drugie w 2020 r., ze wstępem Natalii Kukulskiej. Czytamy tam:
„Prawdę mówiąc, nikt mi nigdy nie powiedział, że mama zginęła, odeszła na zawsze. Gdy na lotnisku, trzymając bukiet frezji, nie doczekałam się przylotu mamy i spotkania z nią… to tak jakby czekanie na jej powrót przeciągnęło się do teraz. Tyle że teraz nie ona do mnie, ale ja do niej wracam”.
Natalia Kukulska przez kolejne dekady odwiedza swoją mamę na cmentarzu Wawrzyszewskim w Warszawie. Na grobie zawsze są świeże kwiaty i znicze. Ale dopiero w ubiegłym roku odważyła się dotrzeć na miejsce katastrofy samolotu, w której zginęła Anna Jantar, w pobliżu lotniska Chopina na warszawskim Okęciu. Teraz stoi tam ceglany mur z krzyżem oraz informacją o tragedii, z zarysem samolotu. Nazwiska ofiar są wypisane na cokołach przed pomnikiem, a z tyłu umieszczono mural z portretami Anny Jantar i pilota tragicznego lotu - kapitana Pawła Lipowczana.
W tym roku w marcu, gdy obchodzona była 40. rocznica śmierci Anny Jantar, trwały ograniczenia z powodu pandemii. Mimo to Natalia Kukulska dotarła do miejsca tragedii i zaniosła swojej mamie frezje, 40 lat po tragedii.
„Pogoda taka sama jak wtedy. Zimno, wietrznie, słonecznie… Cichutko, ukradkiem… w końcu dostarczyłam ten bukiecik frezji. Gdziekolwiek jesteś mamo… cztery dekady później. RIP. Przesyłam ciepłe myśli dla rodzin ofiar katastrofy lotniczej, która miała miejsce 14 marca 1980 r. Wtedy świat nam runął. Dziś się zatrzymał prawie dla wszystkich. W tym zatrzymaniu pomyślmy, że „nic nie może wiecznie trwać”.
Niech te słowa zarówno dadzą nam nadzieję, jak i uświadomią, by kochać zawczasu – „ jakby zaraz świat miał się skończyć” – to fragment z internetowego postu Natalii Kukulskiej.
Miałam okazję zapytać ks. Andrzeja Witko, czego uczy nas Anna Jantar przez swoje piękne życie… Odpowiedź brzmiała: „Ania przypomina nam o kruchości ludzkiego życia, dlatego wzywa nas, abyśmy umieli wykorzystać dany nam czas, abyśmy byli piewcami dobra, piękna, miłości i umieli się dzielić tym z innymi. Wreszcie pokazuje też, że nawet śmierć nie jest w stanie rozdzielić tych, którzy żyją nadzieją na rychłe spotkanie w domu Ojca”.
Mijają lata, zostają nie tylko piosenki. Wprawdzie „Anna już tu nie mieszka” – jak śpiewa jej przyjaciółka Halina Frąckowiak - ale żyje w nas, bo zdobyła nasze serca, a jej piosenki wykonują współcześni artyści młodego pokolenia. Jerzy Milian – kompozytor i dyrygent stwierdził, że „istnieć po śmierci to największe zwycięstwo Anny Jantar”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/504137-anna-jantar-wielka-dama-piosenki-i-zwyczajny-czlowiek