„Szaleństwo tłumów” - prowokująca i błyskotliwie napisana książka autora bestsellerowej „Przedziwnej śmierci Europy”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka.
W swojej najnowszej książce Douglas Murray zajmuje się najbardziej spornymi problemami XXI wieku: seksualnością, płcią, technologią i rasą. Ujawnia zdumiewające wojny kulturowe toczone w miejscach pracy, szkołach i domach w imię sprawiedliwości społecznej i polityki tożsamości.
Żyjemy w epoce ponowoczesnej, po załamaniu się wielkich narracji: religii i ideologii politycznej. W ich miejsce pojawiło się dążenie do walki o naprawienie domniemanych krzywd przy użyciu broni w postaci tożsamości, wzmocnione przez nowe formy mediów społecznościowych i informacyjnych. Hierarchię celów coraz bardziej podzielonego społeczeństwa determinują wąskie grupy interesów – a ofiar, jak pokazuje Murray, przybywa.
Czytelnicy niezależnie od swych przekonań politycznych docenią mistrzowsko napisaną i prowokacyjną książkę Murraya, który stara się wprowadzić nieco sensu do dyskusji o najbardziej złożonych sprawach obecnego pokolenia. Kończy żarliwym wołaniem o wolność słowa, wspólnotę wartości i zdrowy rozsądek w czasach masowej histerii.
Fragment książki
Poniżej prezentujemy Państwu fragment najnowszej książki Murraya, która ukazała się nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka:
W 2018 roku BBC uznała chyba, że wiadomości na temat gejów trzeba nie tylko podawać, ale prezentować na pierwszym miejscu. Jeden z najważniejszych tekstów na stronie korporacji we wrześniu owego roku dotyczył nurka Toma Daleya, który miał „kompleksy” z powodu swojej seksualności, ale stało się to dla niego motywacją do odniesienia sukcesu . Tekst ukazał się pięć lat po coming oucie Daleya. W międzyczasie chętnie wypowiadał się na temat swojego życia osobistego. A jednak ta historia z życia wzięta znalazła się na stronie BBC zaraz pod doniesieniami o trzęsieniu ziemi i tsunami w Indonezji, w których zginęło ponad osiemset osób. Nie minął dzień, a jedną z głównych wiadomości na stronie BBC była informacja, że odtwórca pomniejszych ról w reality show nazwiskiem Ollie Locke postanowił z narzeczonym (Garethem Locke’em), że po ślubie będą używać nazwiska Locke-Locke . Obok donoszono o znacznym wzroście liczby ofiar trzęsienia ziemi w Indonezji.
Być może trzeba geja, żeby to powiedzieć, ale czasami takie „wiadomości” wcale nie wyglądają jak wiadomości. Dużo wskazuje na to, że chodzi raczej o wysłanie jakiegoś sygnału albo opinii publicznej, albo ludziom uznawanym przez media za będące u władzy. Od „Dobrze ci to zrobi” przechodzimy już do „I co ty na to, oszołomie?”. Ciekawe, co czują heteroseksualiści na widok informacji o gejach, coraz częściej na siłę wciskanych w każdą dziedzinę wiadomości.
Weźmy jeden zwyczajny dzień w„New York Timesie”. Dnia 16 października 2017 roku czytelnika wydania międzynarodowego mogłyby znużyć felietony i zechciałby sięgnąć do czegoś poważniejszego, na przykład do działu ekonomicznego. Okazuje się, że otwiera go artykuł pod tytułem Gej w Japonii nie jest już niewidoczny. Możliwe, że zwykły czytelnik „New York Timesa” nigdy nie zastanawiał się zbytnio nad widocznością gejów w Japonii. Nadarzała się więc okazja dowiedzenia się czegoś nowego. A dokładnie poznania historii Shunsuke Nakamury, który w czasie porannego spotkania z kolegami z towarzystwa ubezpieczeniowego ujawnił, że jest gejem. Mówimy tu o kraju, w którym stosunek do homoseksualności skłaniał się (wedle słów cytowanego w tekście wykładowcy na uniwersytecie w Tokio) „raczej ku obojętności niż nienawiści”. Tak więc „New York Times” poświęcił dwie strony głównego artykułu w dziale ekonomicznym opowieści o coming oucie mężczyzny, który nie miał żadnych negatywnych następstw, w kraju niemającym szczególnych zastrzeżeń wobec gejów. Taka informacja mogłaby zająć centralne miejsce w dziale ekonomicznym tylko w jakiś wyjątkowo spokojny dzień na rynkach.
Dalszy ciąg tekstu na następnej stronie zatytułowano już Firmy w Japonii przychylniejsze wobec gejów. W tej chwili przypadkowy czytelnik zaspokoiłby już chyba ciekawość co do położenia gejów w japońskich firmach i zaczął rzucać niespokojnie okiem na stronę obok i dział kulturalny. Jaki napotka nagłówek? Na scenie więcej miejsca dla miłości. Tematu artykułu można domyśleć się ze zdjęcia w połowie strony, które przedstawia splecione ciała dwóch tancerzy baletowych. „Balet zmienia się wolniej niż większość innych form sztuki — informowała gazeta, ciągnąc z zapałem: — ale w ciągu zaledwie dwóch ostatnich tygodni New York City Ballet, jedna z najlepszych trup na świecie, wystawił dwa balety z duetami tej samej płci w ważnych rolach”.
Powodem tego poruszenia stał się balet pod tytułem The Times Are Racing, w którego najnowszej inscenizacji — w New York City Ballet — w roli pierwotnie przewidzianej dla kobiety obsadzono mężczyznę. „New York Times” tłumaczy, że do tej pory zdecydowanie heteroseksualny świat baletu w końcu „reaguje na świat współczesny i pokazuje go na scenie”. Pracujący przy spektaklu choreograf obiecywał w swym dziele „eksplorację płciowej neutralności” w instagramowym poście opatrzonym hashtagami „miłośćtomiłość”, „neutralne płciowo”, „równość”, „różnorodność”, „piękno”, „duma” i „dumny”. Przedmiotem krytyki stał się jeden choreograf outsider, który wygłosił heretyckie przekonanie, że „w tradycyjnym balecie istnieją role płciowe” i że „co prawda mężczyźni i kobiety mają równą wartość”, posiadają „odmienne zadania”. Gwiazdorzy New York City Ballet — i„New York Times”— byliinnegozdania.
Nikogo nie zdziwiło, że kilku odtwórców głównych ról w New York City Ballet okazało się gejami, a jeden z nich opowiadał„New York Timesowi”, jak to w czasie pierwszych prób partner zwrócił się do niego w następujących słowach: „Jak miło wejść w rolę, w której czuję, że mógłbym faktycznie zakochać się w osobie, z jaką tańczę, a nie tylko udawać księcia zakochującego się w księżniczce”.
Na co można by odpowiedzieć, że każdy, kogo nudzi odtwarzanie scen, w których książęta zakochują się w księżniczkach, minął się chyba z powołaniem. Ale jak gdyby nie dość było tego rozkwitu różnorodności na scenie baletowej, artykuł staje się jeszcze bardziej pokrzepiający moralnie dzięki wiadomości, iż inscenizacja „dotyczy nie tylko związków osób tej samej płci, lecz także problemów rasowych”. Choreografka oznajmia, że widok dwóch tańczących z sobą mężczyzn po prostu „zwalił ją z nóg…”. „Nagle mogli po prostu być sobą” - kończy autor tekstu.
Teraz czytelnik „New York Timesa” może przejść do drugiej głównej pozycji działu kulturalnego: artykułu o tym, jak nareszcie wybijają się komiczki opowiadające żarty o ciąży i macierzyństwie .
Nie ma nic złego w tym, że opiniotwórcza gazeta poświęca działy gospodarczy i kulturalny oraz wiele informacji i felietonów artykułom o gejach. Ale czasem można odnieść wrażenie, że chodzi o coś jeszcze. Teksty z życia gejów służą celom innym niż tylko informacyjne: może idzie o nadrabianie straconego czasu, a może tylko indoktrynację tych, którzy nie nadążają za zmianami w dzisiejszym świecie. W każdym razie panuje tu jakaś dziwna atmosfera żądzy zemsty.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/498014-szalenstwo-tlumow-nowa-ksiazka-douglasa-murraya