Dawno już nie pisałem o artystach. A tu nagle koronawirus zmiótł ich z rynku pracy w pierwszej kolejności. I choć odwołano wszystkie koncerty/spektakle w tym samym czasie, w którym zamknięto również szkoły i uczelnie – to sytuacja nauczycieli i ludzi sceny (zwłaszcza muzyków) jest zupełnie nieporównywalna…
Pedagodzy i wykładowcy – (jak zresztą cała budżetówka) pozostają wciąż na lepszych czy gorszych etatach, pobierając co miesiąc stałe pensje. Możliwość przeniesienia zajęć do internetu stała się pewną namiastką ich zawodu; efekty tegoż nauczania zweryfikują kiedyś egzaminy w realu…
Wąskie, elitarne grono „estradowców” (od Dawida Podsiadły, przez Marylę Rodowicz po Zenka Martyniuka) potraktuje zapewne czas kwarantanny jako niespodziewany, nieplanowany relaks. Ot, odpoczną sobie chwilę dłużej od tej całej koncertowej gonitwy. I będą wygłaszać wyświechtane frazesy; może nawet zainspirują się zarazą i nagrają jakiś protest song?
Znakomita większość polskich artystów żyjących „na bieżąco” z grania i śpiewania (a dodatkowo mających na utrzymaniu rodzinę i np. spłacających kredyty za mieszkanie) nie będzie mogła sobie pozwolić na zbyt długą przerwę. Nadwrażliwość i brak alternatywnego zawodu nie pomogą im w sytuacji kryzysowej. Wbrew optymistycznym deklaracjom zapowiada się długotrwała hibernacja rynku. Utrata płynności finansowej – nie z własnej przecież winy – w pierwszej kolejności wyrzuci ludzi sztuki za społeczny margines…
Pamiętam, jak połowie lat 80-tych koncertowaliśmy w Szwecji, występując na scenie z czołowymi szwedzkimi kapelami country: grupą „Country Minstrels” i „Kentucky”. Przy piwku, po robocie Szwedzi pytali nas m.in. o to, z czego utrzymujemy się w kraju. Gdy usłyszeli, że z grania dla publiczności – stwierdzili, że musimy być wielkimi gwiazdami! Bo u nich na koncertach zarabia tylko ABBA (i jeszcze kilka innych zespołów)… A oni sami (triumfatorzy festiwali „Country Masters” w Szwajcarii!) pracują w biurze, na poczcie, w warsztacie… I spotykają się grając weekendowo, w klubach… I wciąż czekają na swoją wielką szansę w show-businessie!
Można by więc zarzucić naszym piosenkarzom czy muzykom brak wyobraźni i nie zapewnienie sobie dywersyfikacji zarobków. Ale jak pogodzić całe lata edukacji muzycznej, tysiące godziny prób i ćwiczeń (szkoła muzyczna, studia, zespoły, orkiestry) z normalną, często niebezpieczną dla ich palców pracą?
Można oczywiście przywołać inne grupy zawodowe i postawić je w kontrze do ww. Nie chcę spierać się o wyższość/ważność tych czy innych zawodów. Zwracam tylko uwagę, że polscy artyści/twórcy potraktowani zostali przez tzw. transformację wzorcowo „z buta”…
Gdy wjeżdżam samochodem do Niemiec, Francji czy Anglii – serwowany w radiu repertuar natychmiast uzmysławia mi, w jakim kraju się znajduję. W Polsce dopiero rodzimy komentarz lektora burzy klimat anglosaskich przebojów… Ale nawet polską narrację audycji zaśmiecają czasami rozwlekłe, zupełnie nieistotne tasiemcowe wywiady (oczywiście po angielsku!) z gwiazdami światowej muzyki … Kompleks Zachodu? Czy coś więcej?
Radiowa Trójka, która za czasów komuny była swoistym „wentylem” mającym zwabić młodzież zachodnią muzyką i odciągnąć ją od politykowania – do dziś nie może wyjść z tych kolein… Dochodzi do kuriozalnych sytuacji, gdy godzinną audycję o Żołnierzach Wyklętych puentuje Kris Rea przebojem „The Road To Hell” (!?)… Słuchając wielokrotnie piątkowych audycji autorskich Wojciecha Manna ANI RAZU nie usłyszałem w nich polskiej piosenki. Za to „Soul Dracula” grupy „Hot Blood” – do upojenia… Czy my naprawdę nie mamy godnego rodzimego rocka czy bluesa? A może miałem pecha? Ktoś coś wyłapał?
Reasumując – programowe wypieranie polskich piosenek z anteny radiowej spowodowało zachwianie równowagi promocyjnej. Staliśmy się poletkiem skolonizowanym przez zachodnie koncerny fonograficzne, zainteresowane wyłącznie sprzedażą światowych przebojów. Nadzwyczajna promocja twórczości Zenka Martyniuka ten stan jeszcze utwierdza; łatwiej na jego tle flekować polską muzykę i sprzedawać skuteczniej płyty Rihanny czy Robbiego Williamsa… Co więcej – wielu młodych ludzi obrzuci mnie hejtem za ten komentarz. Oni już są „przeformatowani” i zupełnie nie tęsknią do tej „obciachowej”, polskiej muzyki. Stali się „Europejczykami”, bo nie dostali nawet szansy jej poznania …
Gdyby dziś karierę zaczynali tacy wykonawcy jak Demarczyk, Grechuta, Klenczon czy Niemen – mieliby ogromny problem z przebiciem się na antenę w zmonopolizowanym przez globalną muzę radiu… Dlatego megagwiazdami pozostają wciąż (w świadomości słuchaczy) wypromowane jeszcze za komuny zespoły typu „Perfect”, „Bajm”, „Lady Pank”, „Lombard” czy „Kombi”…
Brak w eterze polskiej muzyki środka (wg Ustawy Radiofonii i Telewizji min. 33% czasu antenowego, liczonego również w nocy) – to nie tylko pozbawienie promocji wartościowych polskich solistów i zespołów. To również odprowadzenie 67% tantiem do zachodnich autorów i kompozytorów… Jak to zubaża polskich autorów i kompozytorów – nie muszę chyba przekonywać…
Podsumowanie.
Okradano i zubażano nie tylko stoczniowców czy górników. Tak jak i przedsiębiorcom również nie dawano nigdy równych szans, a polskie sklepy traktowane były zawsze znacznie gorzej niż zachodnie supermarkety.
Artyści – którzy dawali nam zawsze radość, nostalgię, wzruszenia, edukowali ale też bronili polskości w czasach, gdy było to na wagę przetrwania naszej tożsamości – zostali cichcem wyparci z przestrzeni medialnej…
Dziś, gdy w mniejszym czy większym stopniu wszyscy ucierpimy na epidemii koronawirusa – warto by może otoczyć opieką również ludzi sztuki. Nic by się nie stało, gdyby wróciła na antenę wartościowa i przebojowa polska muzyka. Również patriotyczna i sacrosongowa, ale też taneczna, rozrywkowa, niosąca optymizm i nadzieję. Czekająca nas walka z hekatombą zarazy wymaga mobilizacji sił na wszystkich frontach. Również tym duchowym…
Pytanie do rządzących: Może wreszcie jakiś program KULTURA + ?
PS Przez 30 lat tzw. „wolnej Polski” nie powstał (a może po prostu nie został wylansowany?) ani jeden godny utwór na miarę współczesnej „ROTY”.
Sięgnąłem więc do podanej nowocześnie klasyki.
Jak wam się podoba ta gitarowa galopada na melodii nieśmiertelnej „Prząśniczki”?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/492764-w-czasach-zarazy-kapital-ma-narodowosc-a-kultura