A jednak się kręci horror dookoła polskiej filmowej ziemi! Ba, w tym filmie, parafrazując „Mars napada” Kazika, zaświadcza o tym pewien ksiądz palcami swemi. Po krótkometrażowym „Zaciszu” (2017) napisałem, że Bartosz M. Kowalski, którego „Placu zabaw” notabene nie znoszę, może być mistrzem polskiego horroru. Miałem rację, co przyznaję z bardzo egotyczną satysfakcją. „W lesie dziś nie zaśnie nikt” to kawał rasowego slashera, który pokazuje, że dzieciaki najntisów czują popkulturę niezależnie od szerokości geograficznej.
Pójdę nawet dalej. Kowalski zrobił tak cholernie dobry slasher, że wstydzić się nie powinien przed mistrzami Carpenterem, Cravenem i Hooperem. Nie jest to horror, który „jak na polskie kino to nie jest Panie kochaniutki zły taki”. Kowalski pokazał, że brak polskich horrorów, to nie genetyczna wada polskich filmowców, ale po prostu kwestia ich ukształtowania przez kulturę. Kowalski został wychowany m.in. na kinie z VHS w latach 90-tych. Oddycha nim, zna jego zakamarki i potrafi go przełożyć na polskie warunki.
Do lasu jedzie grupa nastolatków. Dziś małolaty nie biwakują z własnej woli, więc Kowalski wrzuca ich na detoks od telefonów, tabletów i gier video. Idzie część rozpuszczonych mediami społecznościowymi dzieciaków w głąb lasu. Bez telefonów. Bez insta i fejsa.Tam zaś czają się napromieniowane potwory, które wydostały się z piwnicy, gdzie trzymała ich przez dekady matka. No i zaczyna się slasher. Flaki wylatują, głowy odpadają, dzieciaki mimo nauki płynącej z filmów grozy (jest oczywiście postać popkulturowego nerda Kasandry) idą do piwnicy i się rozdzielają w lesie. Bogeymany wyglądają jak Leatherface z „Teksańskiej masakry piłą łańcuchową” na kosmicznych sterydach. Kowalski wie gdzie nacisnąć, by zbudować napięcie z horroru z wyższej półki niż slasher. Wie też jak bawić się gore z C-klasowego kina rodem z Grindhouse. Bawi się też przednio, mogąc cytować „Krzyk”, „Fargo” i „Pulp Fiction”, a więc kanon najntisów.
O sile „W lesie dziś nie zaśnie nikt” świadczy jednak nie tylko sprawność żonglowania elementami śmieciowego kina z VHS. Kowalski pokazał już w „Placu zabaw”, że interesują go problemy nastolatków i potrafi o nich opowiadać. Postacie grane przez młodych aktorów na czele z zaskakująco świetną Julią Wieniawą są na tyle dobrze napisane, że możemy poczuć do nich sympatię. Nie jest to przecież w slasherze normą. Złe obsadzenie nastolatków zawaliłoby cały film. Tutaj na dodatek wspierają ich w smacznych, nomen omen, epizodach Gabriela Muskała, Mirosław Zbrojewicz, Wojciech Mecwaldowski i Olaf Lubaszenko. Dwaj ostatni dostają przezabawne monologi.
„W lesie dziś nie zaśnie nikt” jest draśnięty konkretną ideologią. Rednecków zastępują pijane głąby wyprawiające urodziny Hitlera w lesie ( Vega już to obśmiał drogi Bartku!) i na dodatek pojawia się postać księdza psychopaty, mówiącego o „zarazie LGBT”. Gra go notabene (ech, ten perwersyjny humor Kowalskiego!) głęboko wierzący i występujący w polskich „christian movies” Piotr Cyrwus. Nie jest moim zarzutem to, że Kowalski chce strzelić batem w nielubianego biskupa. Jego prawo. Najlepsze slashery mają swoje ideologiczne drugie dno. George A. Romero za pomocą kina o zombie opowiadał o rasizmie i konsumpcjonizmie Amerykanów, zaś John Carpenter w „Halloween” z 1979 roku dokonywał dekonstrukcji mitologii amerykańskich suburbiów, leżącej u podłoża jankeskiego konserwatyzmu. Wątek księdza psychola burzy niestety i zamula prosty schemat- dobrzy nastolatkowie uciekają przed potwornymi straszydłami w lesie. Kolejny „sajko” w lesie jest doklejony na siłę.
O ile „Córki dancingu” Smoczyńskiej i „Wilkołak” Panka to filmy eklektyczne gatunkowo i grające elementami horroru, to Kowalski nakręcił film gatunkowo czysty i w 100 proc. opierający się na schemacie amerykańskiej klasyki. W tym tkwi jego największa siła. Nie przez przypadek premiera jego w piątek 13-ego.
5/6
„W lesie dziś nie zaśnie nikt”, reż: Bartosz M. Kowalski, dystr: Next Film
AKTUALIZACJA. OD 20 MARCA FILM DOSTĘPNY NA NETFLIX
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/490092-w-lesie-dzis-nie-zasnie-nikt-polacy-umieja-robic-horrory