Pod koniec drugiego odcinka serialu „Młody Piłsudski” moją uwagę zwróciła znamienna scena. Główny bohater, świeżo upieczony student, wmieszany w działalność spiskową brata, jedzie na pięcioletnie zesłanie na Syberię. Podczas drogi poznaje się z muzułmaninem Dżamilem, który broni go przed złowrogimi Mandżurami. Równocześnie traktuje z pełnym brakiem respektu starszych polskich zesłańców, poucza ich i zarzuca brak ducha.
Kiedy w końcu Dżamil ginie (poniekąd z powodu Piłsudskiego) onże drażniący student samą siłą swojego wzroku i postawy skłania starszych od siebie Polaków, aby ponieśli zwłoki jego nowego przyjaciela. Odruchowo wykonują jego wolę, bo ma moc jej narzucania. Potem ten wątek będzie wracał dziesiątki razy. Czyniąc z głównego bohatera postać fascynującą, choć czasami nie do zniesienia.
Temat tej postaci zdawał się być spalony po 100. rocznicy Niepodległości. Wielkiej publiki nie miały ani „Legiony” Dariusza Gajewskiego (tam Ziuk był postacią epizodyczną, ale pokazano jego dzieło), ani typowo biograficzny „Piłsudski” Michała Rosy. Pierwszy był filmem niezłym, a kategoriach widowiska budzącym respekt. Drugi podobał mi się jako rzetelna opowieść o przygodach, ale i wyborach przyszłego Marszałka. Najwyraźniej przejadł się sam temat.
Trudno porównywać z filmami kinowymi serial. Niejako z urzędu ma on większą widownię, a wynik do 2 milionów wydaje się przyzwoity. Jako dodatkowy kontekst można przywoływać owo przejedzenie się (pytanie, na ile trwałe) nie mówiąc o odwróceniu się części inteligencji od TVP jako takiej.
Muszę powiedzieć, że z tych trzech dzieł, serial wydał mi się przedsięwzięciem najsolidniejszym i najbardziej spójnym, mimo mnogości odcinków i szczegółowości narracji. Chwilami kojarzył mi się nawet z analogicznymi serialami zachodnimi, tymi najbardziej ambitnymi. One wbrew pozorom całkiem dobrze radzą sobie z historycznymi tematami.
Reżyserował te 13 odcinków (ostatni pokazany przed tygodniem) Jarosław Marszewski, ale za autora pomysłu trzeba uznać scenarzystę Jarosława Sokoła.
Wyróżnia się on zręcznością w łączeniu solidnego obrachunku z historią z wątkami przygodowymi. W „Czasie honoru”, o cichociemnych podczas II wojny światowej, te drugie prowadziły czasem do nadmiernych naiwności – byle zabawić młodych. Tu na ogół tego nie znalazłem.
Nie stać było TVP wspieraną przez ministerstwo kultury na sceny zbiorowe, na epopeiczny rozmach. A jednak sama ciekawa akcja z dziesiątkami zawijasów nadawała opowieści wymiar epopei. Były i polityczne dylematy i strzelaniny. Był przywódca wiele razy przegrywający, ulegający zwątpieniom, dźwigający się z różnych upadków, jednak konsekwentny. Zarazem – to wyszło również w filmie Rosy – przez swój żywot wiecznego „nielegała” nawykły by narzucać innym swoje zdanie i nie zawsze liczyć się z ludźmi, co znajdzie potem logiczny finał w dyktatorskich pokusach po roku 1926.
Soczysta, barwna postać zderzana także z dylematami, które film Rosy pominął. Choćby z ustawicznym sporem z Romanem Dmowskim. Po raz pierwszy zobaczyliśmy w wersji filmowej ich spotkanie w Japonii, gdzie każdy z nich inaczej pojmował polskie interesy.
Pewne wątki i sytuacje Sokół ewidentnie wymyślił. Piłsudski nie próbował odbijać podczas rewolucji 1905 roku Stefana Okrzei, a jego najbliższy zaufany Aleksander Sulkiewicz nie wrzucił bomby do biura wileńskiej żandarmerii. To są oczywiście prawa scenarzysty, który uczynił z Ziuka człowieka strzelającego osobiście z browninga, choć, to paradoks, Ziuk realny, wtedy socjalista, walczył przede wszystkim słowem. Pokazano jednak także jego pragmatyzm w doborze środków. Będąc spadkobiercą tradycji insurekcyjnej, nie wahał się sprzeciwiać zamachom na carskich dygnitarzy, a w końcowych odcinkach szukać sojuszów z obcymi – zawsze przeciw carowi.
Wyławiam też miejsca, gdzie nie tyle wymyśla się wątki nieistniejące, ale jakoś prawdopodobne, co popełnia błędy. Narodowcy nie tłukli się z socjalistami około roku 1900. Ich starcia to dopiero produkt rewolucji 1905. Pułkownik Kreuztberg nie zostałby warszawskim policmajstrem w tak przypadkowy sposób. To nie „Kapitan z Koepenick”, maszyneria carskiej biurokracji bywała groteskowa, ale nie aż tak.
Mamy hołd złożony wiecznym konspiratorom i bojowcom PPS, jednak bez cienia czułostkowości, bez lukru. Wielka w tym zasługa głównego aktora. Postawiono w serialu na aktorów mniej znanych i to pierwsza tak ważna rola Grzegorza Otrębskiego. Jest świetny, wielobarwny, czasem budzący sympatię, czasem lęk. Bywa, że przyłapany na dziwactwach i małościach.
To skądinąd paradoks, że ogarnięty prawie obsesją ustawicznej walki z Rosją, kierował się w tym uporze poczuciem ducha polskiej wolności. A w II Rzeczpospolitej doszedł do wniosku, że Polacy mają tej wolności za dużo.
Postawienie przeważnie na aktorów mniej znanych, ma swoje zalety (wydają się bardziej naturalni). Czasem ma jednak też wady. Mam wątpliwości, czy Dmowski nie mógłby być bardziej charyzmatyczny (gra go Marek Nędza). Wolałem Walerego Sławka w wykonaniu Jana Marczewskiego z filmu Rosy, niż Jana Butruka z serialu (choć i on ma dobre momenty).
Na szczególne oklaski zasłużyli Karol Pocheć jako dziki, nieokiełznany Tatar Sulkiewicz i Mariusz Kilian jako malowniczy, wspomniany już pułkownik żandarmerii Kreutzberg, postać fikcyjna, uosabiająca wiecznego policjanta. Świetne są niektóre kobiety: Wiktoria Gorodeckaja jako pierwsza kochanka Piłsudskiego Leonarda czy Małgorzata Kocik jako działaczka, która oderwała od PPS Stanisława Wojciechowskiego (Cezary Kołacz). Joanna Kuberska jako pierwsza żona Piłsudskiego Maria pada za to ofiarą scenariuszowego niezdecydowania – jak ją pokazać, jak objaśnić kryzys ich uczuć.
Można się zżymać, że czasem ciężko się połapać w mnogości twarzy. Te autentyczne mogłyby być jakoś podpisane. Czasem bawi wprowadzanie do tamtych zdarzeń zbyt łatwych cytatów późniejszych, często apokryficznych. Piłsudski tłumaczy zabijanemu konfidentowi, że jest socjalistą żeby nie być na starość kanalią. Potem zaleca kolegom ewakuację z czerwonego tramwaju (czyli z PPS). Może to i za grube. Ale skądinąd obrazowe, do zapamiętania,
Akcja prowadzona od początku lat 80., urywa się w roku 1908 na napadzie na pociąg w Bezdanach. Chciałoby się zobaczyć dalszy ciąg. Nie ulegałbym wrażeniu, że serial nie stał się tak masowym zjawiskiem jak niektóre inne. Dla pokaźnych grup Polaków był jednak, to wynika z internetowych debat, lekcją atrakcyjnie wyłożonej historii. Na takich lekcjach powinna – również – polegać misja TVP.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/489263-pilsudski-mlody-i-nieznany
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.