Gdy się spotykaliśmy, to bawiąc się nieco słownymi paradoksami witaliśmy się zawsze słowami: „Dzień dobry, ależ dziś jest strasznie przyjemnie!”. Bo Marysia miała niesłychane poczucie humoru.
Pożegnaliśmy przyjaciółkę, nauczycielkę. Nie wiem, jak zapełnimy jej miejsce przy Festiwalu „Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci”, być może niemożliwe będzie znaleźć podobną jurorkę i trenerkę z taką cierpliwością do dzieciaków, z którymi pracowała. Maria Wiśnicka-Wyrozębska wraz z mężem Andrzejem byli z nami zawsze, nie tylko podczas finałowej imprezy w Gdyni, ale przede wszystkim pracując przy retrospektywach. Jak to trafnie ujął przemawiając na cmentarzu Paweł Nowacki, „stworzyli dwuosobowe mikroprzedsiębiorstwo pamięci o polskich bohaterach”. To coś bezcennego. Ich rzetelność była czasem wręcz zawstydzająca.
W mniejszych miejscowościach, powiatowych i gminnych domach kultury nie było splendoru i świateł, była natomiast potrzeba ciężkiej pracy. I Marysia zawsze była gotowa tam jechać i dzielić się swoją filmową i życiową wiedzą z najmłodszymi. Celowo wspominam ją publikując fotografię z warsztatów filmowych z młodzieżą, bo taką ją zapamiętałem. Skupioną i skoncentrowaną na nauce, niczym belfer, ale jednocześnie życzliwą i pełną pomysłów.
O filmach Marysi nie będę pisał, sięgnijcie państwo po te ważne obrazy. Tworzone z pasją, ale też ze świadomością, że dokument ma coś pokazać, opisać, wytłumaczyć.
Była silna, to raczej ona opiekowała się mężem. Dlatego informacja o jej śmierci, choć przecież wiedzieliśmy, że chorowała, jest wciąż tak nierealna. Już nie jest strasznie przyjemnie, jest tylko strasznie.
Cześć Marysiu!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/486616-odeszla-maria-wisnicka-wyrozebska-pokoj-jej-duszy