Obejrzałem „Boże Ciało” jeszcze przed festiwalem filmowym w Gdyni. Pierwsza myśl po seansie? W końcu ktoś w polskim kinie mówi do mnie o wierze w prowokacyjny, ale poważny sposób. Jan Komasa nakręcił film, który oklaskiwały osoby o najróżniejszych poglądach. Widziałem zachwyt zarówno antyklerykałów, jak i katolików. Redemptorysta i filmoznawca z Papieskiego Wydziału Teologicznego ks. dr Marek Kotyński nazwał film znakomitym i kompletnym. „Wszystkim wierci dziurę w brzuchu i pyta o jakość chrześcijańskiej wiary oraz o rolę kapłana w ludzkim życiu i pyta postawę księdza dzisiaj”- napisał na portalu społecznościowym duchowny.
„Boże Ciało”. Komasa prowokacyjny, ale poważnie mówiący o wierze. RECENZJA
Podobnie zauważył Piotr Zaremba, który niedawno zrobił w Plusie Minusie świetny wywiad z Komasą. „W ostatnich latach mało który polski film tak mnie poruszył jak „Boże ciało”. On naprawdę dotknął czegoś, czego potrzebujemy jak kania dżdżu - odbudowy wspólnoty.”- pisał Zaremba. Nie mniej zachwyceni byli krytycy o poglądach lewicowych. Zdumiewające, że ten obraz potrafił trafić do osób o tak różnych wrażliwościach. Jedni widzą w nim krytykę Kościoła katolickiego. Inny wołanie o obronę istoty wiary.
Czy nominacja do Oscara dla filmu tak uniwersalnego i jednocześnie dotykającego tematów wiary jest zaskoczeniem? Nie. W czasie prowokacyjnych i wielowymiarowych dzieł jak „Młody papież” Paolo Sorrentino, zeszłorocznej nominacji do Oscara za scenariusza dla kalwińskiego „protest filmu” „First Reformed” Paula Schradera i tegorocznych nominacji oscarowych dla mającego mającego katolickie wątki „Irlandczyka” Martina Scoresese, czy infantylnych, ale przecież nie antykatolickich „Dwóch papieży”, docenienie tematyki „Bożego Ciała” aż tak nie zdumiewa. Jest moda na powrót do tematów wiary w kinie. Nie wiem czy jest to stała moda, ale w czasach głębokiej laicyzacji, kino musi szukać czegoś nowego. To naturalne, że przypomina sobie o duchowości. Z tej perspektywy nominacja do „Bożego Ciała” cieszy podwójnie. Ten film wpisuje się w rozmowę o wierze na poziomie wczesnego Scorsese albo Ferrary.
Nie zapominajmy jednak, że sukces filmu Komasy nie wziął się znikąd. To miesiące ciężkiej pracy producentów Leszka Bodzaka i Anety Hickinbotham , dystrybutora i Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Bankiety, konferencje, udziały w przeglądach, pokazy specjalne- gargantuiczna praca w Hollywood się opłaciła. Akademicy obejrzeli film Jana Komasy i umieścili go w piątce najlepszych filmów międzynarodowych obok takich perełek jak „Ból i blask” Almodovara i faworyt „Parasite” Bong Joon-ho. Czy ma polski kandydat szansę na statuetkę? Myślę, że ma, jeżeli „Parasite” zdobędzie Oscary w innych ważnych kategoriach ( dostał 6 nominacji). Z drugiej strony „Roma” Cuarona w zeszłym roku zdobyła Oscary za najlepszy film zagraniczny oraz kilka innych. Myślę jednak, że „Boże Ciało” to film mający szansę na bycie „czarnym koniem”. Almodovar Oscara za film zagraniczny już ma, natomiast „Boże Ciało” ma mieć amerykańską wersję w postaci serialu, nad którą pracuje scenarzysta Mateusz Pacewicz. Amerykanie widzą więc w tej historii potencjał.
Cieszmy się na razie z samej nominacji dla Komasy, przed którym stoi szansa na wielką karierę międzynarodową. Nie zapominajmy, że Komasa jest przedstawicielem nowej fali w polskim kinie. To reżyser przed 40-tką, który nie miał tak wyrobionego na zachodzie nazwiska jak Paweł Pawlikowski, odnoszący w Wielkiej Brytanii sukcesy długo przed „Idą”. Komasa to zupełnie nowa siła polskiego kina, pokazująca jak jest ono różnorodne i inspirujące intelektualnie. Do tego mamy producentów, którzy potrafią swój produkt sprzedać na tak ciężkim rynku jak Hollywood.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/481948-boze-cialo-laczy-a-nie-dzieli-tym-bardziej-sukces-cieszy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.