Cały świat filmowy mówi od rana o jednym. O Złotych Globach mówi rzecz jasna. Ale nie o tym, że Tarantino i Mendes zgarnęli główne nagrody. Mówi się o tym, że Rick Gervais, parafrazując wybitną intelektualistkę Britney Spears, did it again.
Brytyjski komik znów to zrobił. Oburzył. Ale tym razem nie tych co zawsze. Nie śmiał się tylko z prawicy, Trumpa i chrześcijan. Tym razem trzasnął z grubej rury we własne środowisko. Nie było u niego Iranu, impeachmentu i płonącej Australii. To zrobili za niego celebryci odbierający nagrody. On prowadzi Złote Globy ostatni raz. Pozwolił sobie na jazdę bez trzymanki.
Gervais z brytyjską bezczelnością podeptał polityczną poprawność, obnażając napuszenie liberałów, nieprzyzwyczajonych, że ktoś się z nich w taki sposób śmieje. Gervais nie jest żadnym konserwatystą. To liberał z krwi i kości. Liberał rozumiejący jednak czym powinna być wolność słowa. Podczas swojego występu dał popalić nie tylko jednej stronie. Porównał przecież film Netflixa „Dwóch papieży” do dwóch innych filmów 2019 roku, traktujących o pedofilach.
Jeżeli ktoś z was zdobędzie dzisiaj nagrodę, nie róbcie z tego miejsca platformy do politycznych wystąpień. Nie macie pojęcia o realnym świecie. Większość z was spędziła mniej czasu w szkole niż Greta Thunberg. Jeżeli wygracie, podejdźcie, odbierzcie nagrodę, podziękujcie swojemu agentowi, swojemu Bogu i wyp…….cie
Gdyby ISIS założyło własną platformę streamingową, zadzwonilibyście do swoich agentów.
Będzie sequel serialu, więc wiadomo, że on ( bohater grany przez Gervanisa-przyp. Ł.A) nie popełnił samobójstwa. Tak jak Jeffrey Epstein. Oj, zamknijcie się. Wiem, że on jest waszym przyjacielem, ale mam to gdzieś.
To tylko kilka wyrywków z jego 8 minutowego stand-upu otwierającego 77 ceremonię Złotych Globów. Były też zupełnie szokujące żarty z seksualności Judi Dench, wyglądu Joe Pesciego (porównanego do baby Yody) wzrostu Martina Scorsese i Leonardo DiCaprio lubiącego młode kobiety. A więc były żarty łamiące normy poprawności politycznej karzącej przecież każdego dnia za seksizm, ejdżyzm ( wiem, wiem jak to brzmi) i „body shaming” ( zawstydzanie kogoś jego wyglądem) Do tego, o zgrozo!, brytyjski komik wyśmiał parytety, mówiąc, że zrezygnowano ze wspomnień zmarłych w 2019 roku filmowców, bo nie zostały zachowane normy różnorodności. Zmarli sami biali.
Dlaczego jednak dopiero teraz występ 5-krotnego prowadzącego Złote Globy i zdobywcę Złotego Globu za serial „The Office” tak mocno oburzył? „Nastrój w hotelu Beverly Hills i tak nie był szampański przez impeachment, widmo wojny z Iranem i pożary w Australii. Ostatnie czego wszyscy potrzebowali to szyderczy prowadzący, udzielający reprymendy tym co mają nadzieję i chcą użyć swoich wpływów, by zmienić świat na lepsze”- pisał Los Angeles Times. Inne liberalne media również pisały o „obniżeniu przez Gervaisa poprzeczki do minimum” i „żenującym występie”.
„To tylko żarty. I tak wszyscy umrzemy i nie będzie sequela. ”- mówił na początku występu Brytyjczyk, wspominając jak stare i rzekomo homofobiczne tweety Kevina Harta spowodowały, że nie wolno mu było prowadzić ceremonii rozdania Oscarów rok temu.
Tyle, że żarty w czasie dyktatury poprawności politycznej stają się niebezpieczną bronią. Gervais pokazał to dobitnie. Miny zmieszanych hollywoodzkich celebrytów słuchających o sobie, że są hipokrytami sprzedającymi się korporacjom współpracującym z reżymem w Chinach, a ich zdanie o polityce się coraz mniej liczy ( zwycięstwo Trumpa w USA i Johnsona w UK, to potwierdzają), mówiły wszystko. Oni przecież przyzwyczaili się, że nie wolno żartować sobie ze wszystkiego. To oni decydują, jakich grup nie wolno kpić. Gervais w zeszłym roku ściągnął na siebie gniew za żarty z transseksualistów. Kilka miesięcy temu to samo spotkało Dave’a Chappelle’a, który miał czelność dotknąć „ludzi od alfabetu” ( chodzi o LGBT). Problem jest jednak szerszy. Jeszcze kilkanaście lat temu podobne żarty sprzedawali na rozdaniu Oscarów Billy Crystal, Whoopi Goldberg czy Chris Rock. Nie było wielkich kontrowersji.
Co się zmieniło przez te lata? Narzucono arbitralnie normy, których łamać nie wolno. Postawiono pewne grupy na piedestale i zamieniono je w złote cielce. Nadano im niemal boskie atrybuty. Ograniczono satyrę do śmiania się z jednej strony politycznego sporu. Do tego celebryci dali sobie prawo do recenzowania każdej dziedziny życia. Łącznie z tak skomplikowaną materią jak geopolityka. Gervais im przypomniał tylko jak daleko odpłynęli. Cieszy to, że zrobił to liberał i pierwszoligowa gwiazda stand-up. Tym bardziej ich zabolało, że zrobił to gość z ich własnego poletka.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/480837-gervais-obnazyl-hipokryzje-piewcow-politycznej-poprawnosci