Laureatka literackiego Nobla Olga Tokarczuk wygłosiła wykład noblowski podczas ceremonii w sztokholmskiej siedzibie Szwedzkiej Akademii. Po niej głos zabierze austriacki dramaturg i pisarz Peter Handke, tegoroczny noblista.
CZYTAJ TAKŻE: Woda sodowa uderzyła do głowy? Tokarczuk o swoich słowach sprzed wyborów: „Mój apel mógł wpłynąć troszeczkę na wynik”
Tekst wykładu był pilnie strzeżoną tajemnicą. Wiadomo, że przemówienie Olgi Tokarczuk zatytułowane będzie „Czuły narrator”, a pisarka wygłosi je po polsku.
Wykłady odbywają się w Sali Giełdy Akademii Szwedzkiej, która wypełniła się już słuchaczami.
Są wśród nich m.in. p.o. ambasador RP w Sztokholmie Iwona Jabłonowska, dyrektor Instytutu Polskiego Paweł Ruszkiewicz, wieloletnia pracownica Instytutu Halina Goldfarb, która promowała twórczość Tokarczuk w Szwecji.
Obecna jest także Mika Larsson, była attaché kulturalna ambasady Szwecji w Warszawie, która towarzyszyła w 1996 r. Wisławie Szymborskiej podczas Tygodnia Noblowskiego.
Olga Tokarczuk na początku wykładu noblowskiego mówiła o kryzysie narracji we współczesnym świecie oraz o pułapce, jaką okazała się powszechna w naszych czasach narracja pierwszoosobowa, która, zdaniem pisarki, traci z oczu uniwersalną perspektywę.
Jednak stosowana w literaturze fikcja jest zawsze jakimś rodzajem prawdy
-– podkreśliła polska noblistka.
Olga Tokarczuk rozpoczęła wykład od osobistego akcentu. Wspominała czas, gdy jako dziecko oglądała zdjęcie swojej matki z okresu ciąży, smutną, siedzącą przy radiu. Mała Olga sądziła, że matka, kręcąc gałkami radia, szuka jej we Wszechświecie, a jest smutna, bo tęskni za Olgą, która jeszcze się nie urodziła. Dziwiło ją to do chwili, gdy matka wyjaśniła, że tęsknota nie musi być efektem straty – jeżeli się za kimś tęskni, to on już jest.
Zrozumiałam moim dziecięcym umysłem, że jest mnie więcej niż sobie do tej pory wyobrażałam. I nawet, jeżeli powiem: „Jestem nieobecna”, to i tak na pierwszym miejscu znajduje się: „Jestem” – najważniejsze i najdziwniejsze słowo świata. W ten sposób niereligijna młoda kobieta, moja mama, dała mi coś, co kiedyś nazywano duszą, a więc wyposażyła w najlepszego na świecie czułego narratora
— mówiła Tokarczuk, wyjaśniając w tych zdaniach tytuł swojego wykładu – „Czuły narrator”.
Świat jest tkaniną, którą przędziemy codziennie na wielkich krosnach informacji, dyskusji, filmów, książek, plotek, anegdot
— mówiła noblistka, dodając, że za sprawą internetu dziś każdy może brać udział w tym procesie tworzenia opowieści o świecie.
Kiedy zmienia się ta opowieść – zmienia się świat. W tym sensie świat jest stworzony ze słów. (…) Ten, kto ma i snuje opowieść – rządzi
— dodała.
Dziś problem polega – zdaje się – na tym, że nie mamy jeszcze gotowych narracji nie tylko na przyszłość, ale nawet na konkretne „teraz”, na ultraszybkie przemiany dzisiejszego świata. (…) Jednym słowem – brakuje nam nowych sposobów opowiadania o świecie
— mówiła Tokarczuk.
Zdaniem noblistki opowieść o naszych czasach zdominowana jest przez narracje pierwszoosobowe – teksty pisane „tylko o sobie i poprzez siebie”, co pozwala na eksponowanie cenionego przez ludzi XXI wieku indywidualizmu, ale oznacza rezygnację z szerszej perspektywy. Narracja pierwszoosobowa wzbudza zaufanie i pozwala nawiązać więź z czytelnikiem, ale stosować ją oznacza także „budować opozycję: ‘ja’ i ’świat’, a ta bywa alienująca” – zauważyła pisarka. Narracja osobowa jest też z natury demokratyczna – chyba jeszcze nigdy w historii człowieka tak wielu ludzi nie zajmowało się pisaniem i opowiadaniem – zauważyła pisarka.
Paradoksalnie jednak wygląda to na chór złożony z samych solistów – głosy nakładają się na siebie, rywalizują o uwagę, poruszają po podobnych traktach, ostatecznie wzajemnie się zagłuszając
— mówiła Tokarczuk, zauważając, że tak wielka ekspresja autorskiego „ja” powoduje utratę uniwersalności opowieści.
Lecz nade wszystko żyjemy w świecie natłoku informacji sprzecznych ze sobą, wzajemnie się wykluczających, walczących na kły i pazury
— mówiła pisarka.
Nasi przodkowie wierzyli, że dostęp do wiedzy przyniesie ludziom nie tylko szczęście, dobrobyt, zdrowie i bogactwo, ale stworzy społeczeństwo równe i sprawiedliwe. (…) Okazało się, że nie jesteśmy w stanie unieść tego ogromu informacji, która zamiast jednoczyć, uogólniać i uwalniać – różnicuje, dzieli, zamyka w bańkach, tworzy wielość opowieści nieprzystających do siebie albo wręcz wrogich sobie, antagonizujących. Zamiast usłyszeć harmonię świata, usłyszeliśmy kakofonię dźwięków, szum nie do zniesienia, w którym rozpaczliwie próbujemy dosłuchać się jakiejś najcichszej melodii, najsłabszego chociaż rytmu. Parafraza szekspirowskiego cytatu jak nigdy pasuje dzisiaj do tej kakofonicznej rzeczywistości: internet to coraz częściej opowieść idioty, pełna wściekłości i wrzasku
— mówiła pisarka.
Jej zdaniem kategoria fake newsów i fake upów stawia nowe pytania o to, czym jest fikcja, która traci zaufanie czytelników. Jednak, jak zauważyła pisarka, fikcja jest zawsze jakimś rodzajem prawdy.
Coś jest ze światem nie tak. To poczucie, zarezerwowane kiedyś tylko dla neurotycznych poetów, dziś staje się epidemią nieokreśloności, sączącym się zewsząd niepokojem – mówiła Olga Tokarczuk w wykładzie noblowskim, który odbywa się w sztokholmskiej siedzibie Akademii Szwedzkiej.
Literatura jest jedną z niewielu dziedzin, które próbują nas przytrzymać przy konkrecie świata, ponieważ ze swej natury jest zawsze psychologiczna. (…) Tylko literatura jest w stanie pozwolić nam wejść głęboko w życie drugiej istoty, rozumieć jej racje, dzielić jej uczucia, przeżyć jej los
— mówiła pisarka.
W tym miejscu Tokarczuk powróciła do obrazu matki, którym rozpoczęła wykład. Mama czytała jej baśnie Andersena, także tę o imbryku, który trafił na śmietnik, gdy tylko urwało mu się ucho. Dla małej Olgi rozpacz imbryka była zrozumiała – jako dziecko wierzyła, że nawet przedmioty mają uczucia, podobnie jak zwierzęta i zjawiska przyrody. Jak mówiła noblistka, dorastanie oznacza utratę tego naturalnego przekonania, że świat tworzy myślącą i odczuwającą całość. Zaczynamy odbierać go jako zbiór niepowiązanych ze sobą, martwych elementów. Dlatego właśnie tracimy z oczu obraz całości i spraw najważniejszych.
Świat umiera, a my nawet tego nie zauważamy. (…) Stajemy się wyznawcami prostych sił – fizycznych, społecznych, ekonomicznych, które poruszają nami, jakbyśmy byli zombie. I w takim świecie rzeczywiście jesteśmy zombie. Dlatego tęsknię do tamtego świata od imbryka
— mówiła noblistka.
Tokarczuk przywołała wyprawę Kolumba, podczas której odkrył on Nowy Świat, co pociągnęło za sobą śmierć blisko 60 mln Indian i dewastację ogromnych obszarów upraw, na które wtargnęła dżungla. Roślinność, regenerując się, pochłonęła ogromne ilości dwutlenku węgla, przez co osłabł efekt cieplarniany, co spowodowało nastanie tzw. małej epoki lodowej w Europie, która pod koniec XVI w. przyniosła długotrwałe ochłodzenie klimatu.
Mała epoka lodowa odmieniła gospodarkę Europy. Tradycyjne formy rolnictwa już nie wystarczały, nastąpiły fale głodu, wojen. Ta historia pokazuje, jak pojedyncze zdarzenie – wyprawa Kolumba – zmieniło na zawsze cały świat.
Mamy coraz więcej dowodów na istnienie spektakularnych i czasem bardzo zaskakujących zależności w skali całego globu.(…). Mikro– i makroskala ukazuje nieskończony system podobieństw. Nasza mowa, myślenie, twórczość nie są czymś abstrakcyjnym i oderwanym od świata, ale kontynuacją na innym poziomie jego nieustannych procesów przemiany
-– mówiła pisarka.
Czy możliwe jest w dzisiejszych czasach stworzenie opowieści uniwersalnej, nietracącej z oczu faktu, że świat jest całością, wychodzącej poza charakterystyczną dla naszej epoki narrację pierwszoosobową?
— pytała Tokarczuk, dodając, że marzy jej się „nowy rodzaj narratora – czwartoosobowego”, który potrafi zawrzeć w sobie zarówno perspektywę każdej z postaci, jak wyjść poza horyzont każdej z nich, widząc więcej i szerzej. Taki narrator istnieje, a znajdujemy go m.in. w Biblii.
Narrator, który wie, co sądził Bóg, prezentuje perspektywę, z której widzi się wszystko, także powiązania wszystkiego, co istnieje.
Widzieć wszystko oznacza też zupełnie inny rodzaj odpowiedzialności za świat, ponieważ staje się oczywiste, że każdy gest „tu” jest powiązany z gestem „tam”, że decyzja podjęta w jednej części świata poskutkuje efektem w innej jego części, że rozróżnienie na „moje” i „twoje” zaczyna być dyskusyjne
— mówiła Tokarczuk.
Jej zdaniem literatura ma taką moc, choć musiałaby się oderwać od podziału na gatunki literackie, i „literatury narodowe”.
Zapewne wkrótce pojawi się jakiś geniusz, który będzie mógł skonstruować zupełnie inną, niewyobrażalną dziś jeszcze narrację, w której zmieści się wszystko co istotne. Taki sposób opowiadania z pewnością nas zmieni, porzucimy stare krepujące perspektywy i otworzymy się na nowe, które przecież istniały gdzieś tu zawsze, ale byliśmy na nie ślepi
— dodała noblistka.
Olga Tokarczuk w wykładzie noblowskim przedstawiła wizję świata pogrążonego w chaosie różnorodnych narracji, tracącego z oczu rzeczy najważniejsze. To czułość – mówiła noblistka – pozwala nam zobaczyć i opisać świat jako „żyjący, powiązany ze sobą, współpracujący i od siebie współzależny”.
Tokarczuk mówiła:
piszę fikcję, ale nigdy nie jest to coś wyssanego z palca. Kiedy piszę, muszę wszystko czuć wewnątrz mnie samej. (…) Do tego właśnie służy mi czułość, która personalizuje wszystko, do czego się odnosi.
Czułość jest tą najskromniejszą odmianą miłości, jest spontaniczna i bezinteresowna, nie prowadzi do zbrodni ani zazdrości
— podkreśliła noblistka.
Jej zdaniem czułość jest „tym trybem patrzenia, które ukazuje świat jako żywy, żyjący, powiązany ze sobą, współpracujący, i od siebie współzależny”. Tokarczuk wyjaśniła, że literatura jest właśnie zbudowana na czułości wobec każdego innego od nas bytu.
Kryzys klimatyczny i polityczny, w którym dzisiaj próbujemy się odnaleźć, i któremu pragniemy się przeciwstawić, ratując świat, nie wziął się znikąd. (…) Chciwość, brak szacunku do natury, egoizm, brak wyobraźni, niekończące się współzawodnictwo, brak odpowiedzialności sprowadziły świat do statusu przedmiotu, który można ciąć na kawałki, używać i niszczyć
— podkreśliła noblistka.
„Dlatego wierzę, że muszę opowiadać tak, jakby świat był żywą, nieustannie stawającą się na naszych oczach jednością, a my jego – jednocześnie małą i potężną – częścią” – tak noblistka zakończyła swój wykład.
as/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/476596-tokarczuk-w-sztokholmie-cos-jest-ze-swiatem-nie-tak