Muszę wyrazić zdumienie, przeczytałem bowiem na portalu wPolityce.pl, że jest spore grono osób, które widzą niemały problem w nazwaniu jednej z mało istotnych alejek w Warszawie imieniem Freddiego Mercury’ego. Ten wokalista to nie moja bajka (być może placu im. Depeche Mode kiedyś w stolicy doczekam), ale kłopotu z nazwaniem ulicy nie mam.
CZYTAJ TAKŻE: Z aleją Freddiego Mercury’ego w Warszawie nie ma problemu, ale z „Inki” czy Kaczmarskiego… Internauci: „Mamy swoich bohaterów”
PIERWSZA SPRAWA
Jaki jest właściwie zarzut do tej obywatelskiej inicjatywy? Głośno wyrażane są następujące myśli:
ulicę >>Inki<< zlikwidowali, a Mercury’ego jest,
Ulicę Lecha Kaczyńskiego trzaskowskie zlikwidowały. Fanów Armii Ludowej zapraszamy do obowiązkowych fotek pod tablicą z nazwą ulicy
albo
Nie tylko. Zlikwidowały także ulicę Jacka Kaczmarskiego przywracając imię stalinisty, który instalował nad Wisłą rządy Moskwy, Zygmunta Modzelewskiego.
I to jest wszystko prawda. Apeluję jednak o niemieszanie wątków. Wyraźnie zaznaczam swoje zdanie - skandalem jest rekomunizacja ulic w Warszawie, świadczy o złej woli radnych i prezydenta. Nigdy im tego nie zapomnę, czekam na przywrócenie właściwego porządku, czyli przywrócenia tych upamiętnień.
Ale co u licha jest winien Freddie Mercury, że neokomuna w stolicy Polski trzyma się świetnie?!
DRUGA SPRAWA
Niedaleko są już ulice Johna Lennona i George’a Harrisona. Ich obecność w przestrzeni publicznej utrąca argument w stylu: „a co takiego Mercury zrobił da Polski, że mamy jego ulice” oraz „fajnie się słucha, ale aleja to przesada”.
Jak wspomniałem, nie jestem fanem ani Queen, ani solowych dokonań wokalisty. Ale patrząc obiektywnie, to był wieki artysta i również w Polsce (i w Warszawie) ma wielu fanów. Skoro wykazali oni na tyle determinacji, by inicjatywę przeprowadzić do końca, niech mają.
TRZECIA SPRAWA
Nikt tego nie wypowie głośno, ale czuć w powietrzu inny zarzut. On taki nie nasz. Gej, właściwie biseksualista, żyjący rozwiąźle i nijak nie da się go przyłatać do konserwatywnych poglądów. No i co z tego? Przecież jego twórczość przekroczyła granicę tak wąskiego jej postrzegania i Freddiego cenią i geje i nie-geje. Cenią za wielkie dzieło, które stworzył.
Bardzo bym sobie życzył, by kandydatów na pomniki i uliczne tablice oceniać uczciwie. To też byli ludzie, mieli również swoje wady. Mimo tych wad, zapisali się na kartach historii świata wyraźniej niż inni. Przeciwnikom radzę odwrócenie sytuacji. „Inka” i Lech Kaczyński to postacie, o których należy pamiętać, bo uczynili świat lepszym, a nie dlatego, że bardziej byśmy ich dzisiaj zapisali do obozu konserwatywnego niż liberalnego.
OBEJRZYJ RELACJĘ telewizji wPolsce.pl:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/474463-aleja-freddiego-mercuryego-dobry-pomysl