Trwa festiwal przyklaskiwania przeciętności. Zamiast rozliczać artystów z ich dorobku, wciąga się na sztandary postacie, o których dawno by zapomniano, gdyby nie „słuszne” poglądy. Niektóre środowiska nie odrobiły dawno zadanej lekcji dalej traktując kulturę jak kurtyzanę służącą do li tylko doraźnych celów.
Cała sieć huczy, bo aktor X nagadał w programie publicyście Y. Bo fajnie, bo taki prawicowy, taki nasz, taki niepokorny. Mniejsza o personalia, mechanizm od lat pozostaje bez zmian. Zapomniany artysta (lub po prostu osoba wykonująca ten zawód) powie coś, co podejdzie środowisku i od razu stawia się go w roli stałego komentatora, wzoru cnót, etatowego eksperta. Nic to, że od dawna nie ma na koncie żadnej nowej roli czy albumu – jest nasz, więc się nada.
I pomyśleć, że ci sami ludzie mają problem z oddaniem cesarzowi, co cesarskie. Oddaniu zasług tym artystom, których dorobek jest niepodważalny, nawet jeśli ich poglądy czy postawa życiowa są odmienne od linii tego czy innego towarzycha.
Doprawdy nie mogę pojąć, dlaczego udział w pełnej hipokryzji nagonce na Romana Polańskiego bierze udział akurat polska prawica. Wybitny reżyser filmowy zrobił bowiem dla prawdy historycznej więcej niż wszelkie fundacje i instytuty. Twórca takich arcydzieł światowej kinematografii jak „Pianista”, „Dziecko Rosemary” czy „Chinatown” przez lata podkreślał w wywiadach dla zagranicznych mediów odpowiedzialność Niemców (a nie bliżej nieokreślonych „nazistów”) za okropieństwa II wojny światowej. Jednocześnie podkreślał, że został uratowany przez Polaków, samemu przyznając się z dumą do polskości. Do dziś mówi płynnie w ojczystym języku.
W duszy jestem Francuzem. W sercu jestem Polakiem
— mówił w jednym z wywiadów reżyser urodzony w Paryżu.
Podobne świadectwo zaprezentował po latach w wywiadzie dla Onetu. Laureat Oscara bardzo wyraźnie sprzeciwił się przypisywaniu Polakom współodpowiedzialności za Holokaust.
Polacy mnie uchronili, trudno mi pogodzić się z tego rodzaju pojęciami
— powiedział
Osiągnięcie w świecie kina absolutnie wszystkiego to jednak dla rodzimych ekspertów od wszystkiego za mało. Byle tylko dokopać „temu pedofilowi”, nawet jeśli sprawa sprzed 40-kilku lat jest pełna znaków zapytania.
W przypadku ludzi kultury warto jednak dobierać inny klucz niż ten otwierający drzwi polityki. Przede wszystkim dla higieny umysłowej.
-
Uwaga! „Sieci” z niezwykłą książką!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/473371-zamiast-promowac-miernoty-docenmy-prawdziwych-artystow