Trochę zrobiło mi się przykro, kiedy już pierwszego dnia po przekazaniu fantastycznie radosnej dla Polski i Polaków informacji o przyznaniu Oldze Tokarczuk literackiego Nobla za 2018, niektórzy prawicowi publicyści, moi dobrzy koledzy, nie potrafili powstrzymać się od kąśliwych uwag pod adresem autorki i w jakimś stopniu Komitetu Noblowskiego.
Próbując doszukiwać się kontekstów politycznych, deprecjonują wartość wyjątkowego wyróżnienia. Najbardziej prestiżowej na świecie nagrody literackiej.
Przypomina to równie niewłaściwą postawę, przyprawiająca o smutek, kiedy w dniu pogrzebu śp. Kornela Morawieckiego, tym razem część dziennikarzy lewicowych, szukało zewnętrznych, politycznych wpływów, niemal protekcji rodzinnej, w nadaniu tak uroczystego ceremoniału pogrzebowego. Co znaczyło nie mniej ni więcej to, że tak naprawdę działalność Kornela Morawieckiego na taki aż splendor nie zasługiwała. Nie kwestionuję prawa do wyrażania własnego zdania, w każdej sprawie. Nie odmawiam swobody w ocenie zasług politycznych Kornela Morawieckiego, choć sam mam przeciwną opinię niżeli lewicowi znawcy dorobku Kornela Morawieckiego. I ośmielam się zakładać, że raczej bardziej od nich miarodajną. Jako polityka i jako człowieka. Znałem bowiem blisko Kornela ponad 30 lat.
Chodzi mi tylko o to, aby uszanować odpowiednio daną chwilę. W jednym przypadku chwilę śmierci, pogrzebu i czasu żałoby. W drugim, moment radości, satysfakcji i dumy. Nie rozumiem jak można mącić, czy też lepiej powiedzieć, zakłócać każdą z tych wyjątkowych chwil. W jednym przypadku, pogrążonej w smutku i żałobie najbliższym, dziesiątkom przyjaciół, dla których ceremoniał pogrzebowy, a szczególnie spuszczenie trumny do grobu, jest ostatnim akordem łączenia się w ogromnym psychicznym bólu ze zmarłym. W drugim przypadku –autorce, jej bliskim, przyjaciołom i pewnie dziesiątkom tysięcy czytelników. (Dopiero teraz z pewnym zaciekawieniem po raz pierwszy sięgnę po kilka książek Olgi Tokarczuk. Przyznaję samokrytycznie, że programowo nie czytam współczesnej polskiej literatury, mając o niej nie najlepsze zdanie).
Tym bardziej niezrozumiałe są różnego rodzaju uszczypliwości, budowane jedynie na zasadzie założeń przyjętych przez samych autorów krytycznych uwag. Otóż, nie mamy pewności, że Komitet Noblowski kierował się jakimiś dodatkowymi wątkami z obszaru polityki, przyznając swoją nagrodę. A nawet jeśli tak było. To przecież nie przekonania lewicowe autorki zdecydowały. Kilkuosobowy Komitet wsparty przez grupę wybitnych znawców literatury wybiera, według ich opinii, najcenniejsze utwory z pośród dzieł literackich najwyższej próby. Gdzie na pierwszym miejscu liczą się walory czysto literackie - język, prawda psychologiczna postaci, perspektywa z jakiej przedstawiane są perypetie bohaterów, wyobraźnia autorki, jej poczucie humoru, dyscyplina językowa. Słowem wartości estetyczne i etyczne. Walory te ocenia nie komputer, lecz żywi ludzie. Każdy z nich ma swoje preferencje estetyczne, smaki literackie i pewnie przekonania polityczne. Te ostatnie w trakcie oceny autorów, ze zrozumiałych powodów są na dalekim planie.
Być może za jakiś czas, znawcy dokonają porównań dzieł i autorów nagrodzonych w poszczególnych latach, pokuszą się o analizę wątków światopoglądowych i politycznych, znajdując np. przesłanki wskazujące na preferencje poza literackie nagrody Nobla. Z pewnością jednak w pierwsze godziny i dni po prostu wypada cieszyć się z olbrzymiego osiągnięcia Olgi Tokarczuk. Na jej sukcesie zyskuje współczesna polska literatura, wzbudzając zainteresowanie na całym świecie. Nie zakłócajmy tego korzystnego, naturalnego procesu swoją małostkowością, wynikająca z politycznej wrażliwości. Czy może nadwrażliwości?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/467776-wszystko-we-wlasciwym-czasie-na-kanwie-nobla-dla-tokarczuk
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.