Ezra Pound zauważył, że „artyści to system nerwowy gatunku”. W polskiej sztuce artystą, który w sposób bliski doskonałości wpisuje się w tę formułę jest Jerzy Kalina. Artysta polski, ale jednocześnie uniwersalny. Jego dorobek jest olbrzymi. Ukończył malarstwo na początku lat siedemdziesiątych na ASP w Warszawie, ale zdał sobie szybko sprawę, że język malarstwa nie uniesie przesłania, które artyście narzuca historia Polski. Kalina przestał być malarzem w tradycyjnym znaczeniu tego słowa. Nie przestał nim być w głębszym sensie. Gdy obcuje z realizacjami Jerzego Kaliny mam wrażenie, że trójwymiarowa przestrzeń jest tworzywem twórczości malarskiej. To buduje silną estetyczną warstwę jego dzieł, bez czego nie ma sztuki. Ta silna estetyczna dyspozycja tkwiąca w artyście już od lat siedemdziesiątych była gotowa na wyrażenie treści związanej z dzianiem się historii. Odtąd Kalina ujawniał się w najważniejszych momentach historii jako artystyczny komentator, moralista bez łatwego moralizatorstwa, ktoś kto nasyca przestrzeń metafizyką, ktoś za sprawą, którego wraca romantyzm i mesjanizm. Pisze o artyście w trybie bezosobowym, bo Kalina to bardziej dla mnie medium niewidzialnych sił czy mocy duchowych, niż artysta realizujący własny, oparty na skrajnym indywidualizmie program, co jest wyznacznikiem oryginalności w naszych czasach. Ale jednocześnie pułapka dla artystów.
Sztuka Jerzego Kaliny to, co polskie czyni zrozumiałym dla ludzi innych kultur, gdyż to, co konstytuuje polskość to wolność. A instynkt wolności to rzecz uniwersalna. Wielką sztukę wydają narody doświadczone przez historię, bo sztuką rządzą zasady paradoksalne, które nie mają bezpośredniego związku z ekonomią czy polityką. Tak już jest. Największy amerykański pisarz Wiliam Faulkner pisał w cieniu klęski Południa w wojnie secesyjnej. Nie będę wyliczał pisarzy rosyjskich z XIX i XX wieku. Myśląc o Jerzym Kalinie przywołałem literaturę i nieprzypadkowo, gdyż wydaje się, że dzieło Kaliny postrzegane jako całość ma epicki wymiar i charakter. Kalina po zerwaniu przez sztuki plastyczne związku z narracją, z opowiadaniem historii, które uczyniły z nich czystą estetykę albo czystą ideologię, mocą swojego talentu, ponownie przywrócił związek między obrazem a „dzianiem się historii”. Cała jego sztuka to swoista akcja równoległa wobec historii Polski. W jego działaniach oś czasu znika. To, co dawne, zapomniane wraca jako symbol, ale symbol żywy, cokolwiek ta metafora znaczy. Sztuka to przestrzeń paradoksalna.
Kolejne dwie ostatnie jego realizacje potwierdzają to, co wyżej powiedziane. 28 sierpnia do 29 września w Kordegardzie Kalina pokazał instalacje „W niebo stąpanie” na którą składa się z 14 naturalnej wielkości rzeźb, trzymających w rękach symbole religijne wypieczone z chleba – macewy, krzyże prawosławne, grekokatolickie, katolickie, symbole łemkowskie. Rzeźby uosabiają ofiary II wojny światowej. To cywile – dzieci, kobiety, osoby starsze – które brutalnie pozbawieni życia, teraz symbolicznie ( a może nie symbolicznie) powracają, osiemdziesiąt lat po wybuchu II wojny.
17 września Kalina, przed Zamkiem Królewskim w Warszawie pokazał dzieło, które nie tylko w sposób symboliczny pokazuje nie tylko łamanie i przekraczanie granicy Polski i innych państw napadniętych przez nazistowskie Niemcy, ale także wszelkich innych dotychczas nieprzekraczalnych granic, aż po ludobójstwo. Kalina wykorzystał znane zdjęcie ukazujących żołnierzy niemieckich przestawiających graniczny szlaban, które umieścił po zachodniej stronie a po wschodniej, podobne ukazujące żołnierzy sowieckich. A środku Zamek Królewski z wolną symboliczną przestrzenią, która zaraz zniknie. W ten sposób artysta przypomniał o nigdy nie kończącym się horrorze historii a także dopełnił zbiorową pamięć Polaków, w której agresja sowiecka, za sprawą komunistów, nie była traktowana symetrycznie z ludobójstwem hitlerowskim. Niby to oczywiste, ale zwykle najtrudniejsze do „głębszego” zobaczenia są właśnie oczywiste aspekty rzeczy.
Tę zdolność Kalina posiada, stąd jego realizację mają siłę epifanii, oświetlają mrok jak błyskawice. Twórczość Kaliny uświadamia, że żyjemy w świecie pełnym symboli, że wszystko, co nas otacza ma znaczenie, znaczenie, które trzeba obudzić, wydobyć. I nie chodzi tu o paradoks, dadaistyczną zabawę albo grę w przeinaczanie znaczeń, ale o ożywienie ich prawdziwego oblicza, nakierowanie na to, co jest doświadczeniem zbiorowości, złączonej wspólnym losem. Fenomen Kaliny nie tylko w polskim życiu artystycznym polega na tym, że wywodząc się w jakimś stopniu z kontrkultury, nie wpisał w jej główny nurt kwestionowania tradycji, historii czy religii, co jest dzisiaj powszechną praktyką w świecie tzw. sztuk wizualnych, co powoduje, że jest to przestrzeń aktywności całych dywizji kombinatorów wytwarzających swoisty przemysł sztuki nowoczesnej.
Wracając jeszcze do początków działalności Jerzego Kaliny. Kontrkulturowy bunt posłużył Kalinie, co na początku jego drogi twórczej nie było tak wyraźnie widoczne, jedynie do ożywienia i reinterpretacji starych symboli a tym samym do znaczącego wzmocnienia ich siły symbolicznej. A to one wytwarzają aurę wzmacniająca siłę zbiorowości. Kalina niczego nie wymyśla, on odkrywa coś, co tkwi w uśpieniu. Istnieje w ludziach w „podpiwniczeniu duszy” że użyje formuły Allana Blooma. Są to nieświadomie przed-racjonalne kategorie, które służą porządkowaniu świata, budują jego porządek aksjologiczny. Na poziomie ludzkim jest to kategoria godności, będąca w Polsce konsekwencją oddziaływania katolicyzmu. Na poziomie zbiorowości są to zachowania charakterystyczne dla polskiego narodu. Wolność jako mit konstytuujący wspólnotę. I nie jest to też kwestia, jakieś zbiorowej psychozy, jak chcą to widzieć wykorzenione z tradycji środowiska liberalne, projektujące kosmopolityczny świat-widmo, tylko konsekwencja „pracy” historii, od której nie ma ucieczki. I to całą swoją twórczością poświadcza Jerzy Kalina istnienie tego niewidzialnego w świata archetypów, do którego on mocą swego talentu, (a może czy decyzji wyższych mocy) ma dostęp, wgląd.
Kiedy jestem przy realizacjach Kaliny mam wrażenie, że istnieje coś takiego jak „gen pamięci” i że Kalina porusza się w obrębie niewidzialnego świata, a sztuka to tylko środek - medium wizualizacji niewidzialnego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/465620-o-fenomenie-jerzego-kaliny