Nie będę wchodził w szczegóły żenującej awantury o film „Solid Gold”, który został usunięty i potem przywrócony do Konkursu Głównego 44. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Obie strony sporu wydały oświadczenia w tej kwestii i każdy sam może ocenić, kto ma rację. Mnie interesuje w tym wydarzeniu coś innego.
Cała awantura o film Jacka Bromskiego pokazuje jedną smutną prawdę. Wszystko już w Polsce ma wymiar walki politycznej. Nie ideologicznej, ale właśnie politycznej i partyjnej. Sugestia, że „Solid Gold” został usunięty z festiwalu, bo jest niewygodny dla rządu Zjednoczonej Prawicy wydaje się być absurdalny w kontekście tego, jak ten obraz wygląda. Jacek Bromski nie tylko nakręcił film o aferze symbolizującej lata rządów obecnej opozycji, ale również roztoczył wizję wpisującą się w wielu kwestiach w prawicową publicystykę. Jest to wizja mówiąca, że w Polsce prawdziwe rządy sprawują…generałowie SB, stojący za każdą większą aferą.
Przypomina „Solid Gold” film Ryszarda Bugajskiego „Układ zamknięty”. Nie tylko dlatego, że oba się rozgrywają w Trójmieście i jedną z głównych ról gra Janusz Gajos. Oba filmy w podobny sposób pokazują patologię III RP. Oba są też staromodnymi sensacjami rodem z lat 90-tych. Nie jest to zaskoczenie, skoro reżyserem jest Jacek Bromski, twórca „Zabij mnie glino”, „To ja złodziej” czy „Anatomii zła”.
„Solid Gold” to obraz trójmiejskiego układu ochrzczonego mianem „Małej Sycylii”, gdzie gangsterzy, politycy, biznesmeni i policjanci żyją w symbiozie. Nikt nikogo nie sypie, wszyscy się znają a organa ścigania są jak małpka z zamkniętymi uszami i oczami. Każdy, kto oglądał posiedzenia komisji śledczej ds. Amber Gold i czytał artykuły śledczych dziennikarzy, ten poznał to specyficzne, hermetyczne środowisko.
Kaja Miller (Marta Nieradkiewicz) podczas nieudanej policyjnej obławy na trójmiejskiego gangstera zostaje porwana i zgwałcona. Udaje jej się zabić oprawcę i uciec. Zamiast medalu zostaje jednak zwolniona z pracy. Policja nadepnęła na odcisk potężnym w Trójmieście ludziom i potrzeba kozła ofiarnego. Po ośmiu latach ściąga ją do specjalnej jednostki jej były szef Nowicki (Janusz Gajos), rozpracowujący sprawę piramidy finansowej, za którą stoi „nietykalny” biznesmen Tadeusz Kawecki (Andrzej Seweryn). Kawecki to ikona Pomorza. Na jego imprezach bawią ministrowie, celebryci, dziennikarze i śmietana towarzyska z całej Polski. Kawecki za maską filantropa i szanowanego biznesmena kryje twarz brutalnego gangstera, który za pomocą swoich siepaczy ( Piotr Stramowski, Krzysztof Stroiński) bezwzględnie eliminuje wrogów.
A więc klasyczna sensacja? Tak. I to momentami bardzo schematyczna. Mamy tu wyświechtane postacie na czele niedogolonym i spoconym gliniarzem- twardzielem o twarzy Marcina Czernika. Mamy starego psa (Gajos) z przetrąconym przez system kręgosłupem, który jeden i ostatni raz chce złapać „złych ludzi”. Mamy też obsadowe wtopy. Piotr Stramowski bawi jako killer w gajerze, zamiast wzbudzać niepokój. Szczególnie jak wypowiada swoje teksty z gracją kogoś, kto nie może się wypróżnić. Już bardziej był wiarygodny jako pies Majami u Vegi, a przecież i tam przywdział znoszone garnitury Dorocińskiego.
Najbardziej jednak zaskakuje wymowa „Solid Gold”, która jest wyjęta z prawicowej publicystyki. Okazuje się, że wszechmocny Kawecki nagle zamienia się w przestraszonego kundelka, gdy idzie prosić o pomoc tajemniczego generała ( Olgierd Łukaszewicz). Ten kręci wszystkim. Jest wręcz komiksowym generałem ( w domyśle z SB) mającym swoje macki w każdej gałęzi polskiej gospodarki. „Jesteśmy zaniepokojeni naturą twoich interesów. Ale pomożemy ci. Raz z nami, na zawsze z nami”- mówi Kaweckiemu. A więc za aferami III RP stoją agenci SB i ich mocodawcy? Ba, generał przyznaje, że „ci z listy najbogatszych Polaków zaczynali z nami.” Takie tezy w filmie artysty kojarzonego z prawicą, zostałyby brutalnie wyśmiane przez liberalne media. Zresztą za to był krytykowany podobny w wymowie film Bromskiego „Uwikłanie”. Teraz jednak „Solid Gold” zyskał miano niemal „pułkownika”. Co prawda takiego zamkniętego na 48 godzin i wypuszczonego z braku dowodów winy.
Wielkiego dzieła sensacyjnego na miarę „Gorączki” Michaela Manna się nie spodziewajcie. Nawet jeżeli spotkanie na szczycie między uczciwym gliniarzem granym przez Gajosa i cynicznym bandziorem o klasie Seweryna jest wzorowane na aktorskim pojedynku De Niro z Pacino. „Solid Gold” to średniej klasy sensacja, która w USA od razu trafiłaby na rynek VOD. W Polsce się spodoba choćby przez obsadę i schemat sensacyjnego kina, które masowy widz lubi. Dystrybutorowi spadła więc awantura na festiwalu z nieba. Można budować mitologię, która takiemu filmowemu przeciętniakowi się bez wątpienia przyda.
3/6
„Solid Gold”, reż: Jacek Bromski, dystr: Akson
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/464785-solid-gold-to-film-wpisujacy-sie-w-prawicowa-publicystyke