Poznań jest miastem o silnych wpływach kulturowej lewicy. Dwa czynniki mają na to duży wpływ: bliskość Berlina z jego lewacką mitotwórczą siłą oraz wyższe humanistyczne uczelnie. Nauki humanistyczne, społeczne i artystyczne zdominowane są przez wykładowców o lewicowych sympatiach. Tak jest zresztą w większości dużych miast, gdzie znajdują się humanistyczne uczelnie. W Poznaniu zdecydowanego wsparcia tej tendencji udziela prezydent Jacek Jaśkowiak. Kiedy mowa o lewicowych sympatiach, oczywiście nie ma to nic wspólnego z tradycyjną lewicą socjalną tylko lewicą ideologiczną i kosmopolityczną. Słowo naród u tej lewicy jest na indeksie. Biorąc pod uwagę tę dominację, trzeba z uwagą odnotowywać w kulturze inicjatywy, które są alternatywą. I taką jest właśnie założony poznański magazyn o sztuce „Luka”. Lewica w sztuce widzi przede wszystkim narzędzie propagandy lewackiej ideologii i zwykle robi to skutecznie. Jak zatem tworzyć alternatywne narracje równie atrakcyjne wizualnie jak te lewicowe? Nad tym zastawiają redaktorzy. Do opisu samego pisma jeszcze wrócę.
Ostatnie dekady były w kulturze zdominowane przez lewicową myśl wyrastającą z Rewolucji 68’. Kulturowa lewica widzi w tym wydarzeniu swój moment genezy. Nie może odwoływać się bezpośrednio do bolszewickiej rewolucji ze względu na terror wówczas zastosowany, niezbędny dla stworzenia i wychowania nowego człowieka. Żyjemy dzisiaj w społeczeństwie ludzi humanitarnych i każda przemoc jest traktowana jako skandal i odstrasza. Perswazja ideologiczna idzie w parze w dobrobytem i oszałamiającym postępem technologicznych. Jest skuteczna, o czym świadczy Europa Zachodnia.
Rewolucja ma się dokonać teraz w pojedynczej jednostce niejako dobrowolnie poprzez kulturę, poprzez akceptację wartości pozornych. Ta narzucana wizja to efekt oddziaływania ideologii emancypacyjnej, która ma ambicje radykalnej przebudowy całego porządku rzeczy. Jej źródłem jest zaszyfrowana nienawiść do świata w jego naturalnym, niedoskonałym kształcie. Nie godząc się na taki kształt, rewolucyjny człowiek zaczyna roić wizję doskonałej jego przebudowy, w jakiejś mitycznej przyszłości, wchodząc w buty Pana Boga.
Rewolucja gender ma być takim aktem szybkiego osiągnięcia tego celu, czyli zakwestionowania tak zwanej różnicy antropologicznej. To z punktu widzenia zdrowego rozsądku rodzaj obłędu, ale jak wiadomo człowiek to istota irracjonalna, ciemna. Tym bardziej irracjonalna im mniej świadoma tego jak łatwo może pogrążyć się w obłędzie, zwłaszcza zbiorowym. Uprzedzając krytykę, czytający te słowa człowiek rewolucyjny, będzie je traktował oczywiście jako rodzaj „prawicowego” obłędu. Praktyka polityczna jednak ujawniła dotąd tylko lewicowy obłęd. A jak jest w istocie? Od tego jest demokratyczna debata.
Wydaje się, chcę w to wierzyć, że życiem społecznym rządzi prawo równowagi, co oznacza, że kontrowersyjna myśl czy koncepcja społeczno-polityczna tworzą swoją antytezę. Możliwa jest dogłębna analiza zjawisk społecznych, ale tylko w wolnym świecie. Z potrzeby takiej analizy, ale i sprzeciwu wobec ekspresji antyhumanistycznych idei w aurze „humanistycznej wolności”, powstał właśnie kwartalnik „Luka”. Luka to zgodnie z definicją przytaczaną za słownikiem języka polskiego PWN - „puste wolne miejsce” albo „brak lub niedobór czegoś”. Poznański magazyn powstał w odpowiedzi na ideologiczną jednostronność i pustkę współczesnej krytyki artystycznej.
Pierwszy numer magazynu poświęcony jest dziedzictwu Rewolucji 68’. Na okładce z rozpadającego się samochodu, którym bez wątpienia jeździli hipisi, wyrastają dwa wielkie czerwone muchomory. Obok samochodu maszerują trzy młode nagie dziewczyny. Jedna z nich to prawdopodobnie Angela Merkel. Jak mnie pamięć nie myli, to zdjęcie zostało zrobione w latach 80 ubiegłego stulecia w Związku Radzieckim, kiedy przyszła Kanclerz Niemiec była na obozie dla młodzieży z socjalistycznych organizacji.
Na okładce pojawia się pytanie: czy Rewolucja 68’ powraca jako farsa? To pytanie stanowi nawiązanie do słynnego powiedzenia Karola Marksa, który dialektykę rewolucji rozpoznał jak nikt inny. Odpowiedź jakie przynosi pismo jest jednoznaczna: tak, to co się teraz dzieje w kulturze, to farsa, ale farsa dla tych którzy potrafią opisać ten proces. Nie jest natomiast farsą dla admiratorów nowej lewicy zaangażowanych w przeprowadzanie permanentnego i całościowego procesu zmiany porządku rzeczy. Wojna kulturowa trwa a wręcz zaostrza się.
Bardzo cenne w „Luce” jest ukazanie w mikroskali wpływu lewackich idei na praktyki „artystyczne”. I tak mamy w numerze rzeczowy opis prowadzonych w poznańskiej Galerii Miejskiej „Arsenał” w warsztatów z aborcji w ramach cyklu „Warsztaty z rewolucji”, pióra Jadwigi Grzybiak i Krystyny Różąńskiej-Gorgolewskej. Ukazanie wpływu idei lewackich w makroskali przynosi rozmowa z Krzysztofem Karoniem. W dziale recenzji zwróciłem uwagę na świetny tekst redaktora naczelnego „Luki” Marcela Skierskiego p.t.: „Poszukiwanie kochanka w zoo – uwagi na marginesie postulatów post-humanizmu”. W dziale polemiki, rzeczowy i świetnie uargumentowany tekst „Althamer-fałszywy symbol” napisał Piotr Bernatowicz.
We wstępie Marcel Skierski nie ukrywa, że pismo jest stworzone w oparciu o refleksję konserwatywną. Ale jest to konserwatyzm szczególny, żeby nie powiedzieć paradoksalny.
Redaktor naczelny przywołuje Witkacego: „rzeczą krytyka jest uzasadnienie swojego subiektywnego wrażenia z jakiegoś stałego punktu widzenia”. No właśnie, niezbędny jest stały punkt. Dla lewackich rewolucjonistów taki punkt nie istnieje, ale lubią się Witkacym posiłkować, kompletnie go instrumentalizując, nieświadomi faktu, że Witkacy kpi z nich niemiłosiernie, że nie ma on nic wspólnego z lewakami. Taki intelektualny patron to dla pisma bardzo wymagający patron.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/464642-luka-magazyn-w-odpowiedzi-na-ideologiczna-jednostronnosc