Czwartek, 19 września – Festiwal Filmów Fabularnych w Gdyni. Wydrukowane ulotki z harmonogramem prezentowanych filmów nie pokrywają się ze stanem faktycznym. Być może wycofanie z konkursu „Solid Gold” Jacka Bromskiego spowodowało ten bałagan…
Sprawdzam w internecie godzinę emisji „Legionów”. Jest! Mając karnet loguję się na festiwalowej stronie i próbuję zarezerwować sobie miejscówkę. Komputer informuje mnie, że miejsc brak! Trudno – myślę sobie – tak długo wyczekiwana premiera musi mieć pełne obłożenie… Przypadkiem dowiaduję się, że jest pewna pula dostępnych miejsc odpłatnych. W ostatniej chwili wykupuję bilet i rzutem na taśmę zasiadam w kinowym fotelu… I tu szok – sala jest zapełniona w 25 procentach! Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że nie jest to przypadek, lecz świadome wkładanie kija w szprychy… Zwłaszcza, że kolejne seanse (rewelacyjne „Boże Ciało” Komasy i niezły – choć nie do końca oddający grozę wielkiego głodu na Ukrainie film Agnieszki Holland „Obywatel Jones”) – takich problemów z dostępnością już nie stwarzały…
Przechodząc do filmu „Legiony” - to mogę go polecić z czystym sumieniem jako pierwszą tego typu produkcję pokazującą heroiczne czasy odzyskiwania przez Polskę niepodległości przez ludzi czystych i prawych, pełnych wiary, nadziei i tego wykpiwanego przez dzisiejszy mainstream, „niemodnego” i „infantylnego” romantyzmu, jaki kierował wyborami naszych przodków…
Świat filmu broni się przed ideałem, unika pokazywaniem ludzi od samego początku pozytywnych. Bo co? Bo to nuda? W świecie „profesjonalnych”, hollywoodzkich scenariuszy wskazane jest ukazywanie duchowej przemiany głównego bohatera: od bandyty, utracjusza, koniunkturalisty – do nawróconego na drogę cnoty i dokonującego nadludzkich czynów herosa. Tymczasem żołnierze z „Legionów” są w swej głównej masie od samego początku skłonni do idealistycznych poświęceń – z utratą życia włącznie… I ta ich prostota i szczerość uczuć urzeka widza już od pierwszego kadru…
Zapewne recenzenci będą prześcigać się w szukaniu dziury w całym, wybrzydzaniu na wyeksponowanie jednych, a pomijanie innych wątków historycznych… To wszystko nieważne! Kilka razy poczułem ucisk w sercu, kilka razy zakręciła mi się łezka w oku, parę razy zaskoczył mnie nagły zwrot akcji…
Wyszedłem z kina z przeświadczeniem, że to jest dopiero początek całej serii filmów o ludziach nadzwyczajnie niedzisiejszych – czyli po prostu uczciwych, dobrych, honorowych i dzielnych; o prawdziwych herosach bez skazy! I jestem pewien, że w naszym spodlonym i zdemoralizowanym świecie dzięki takim właśnie filmom znakomita większość młodych Polaków zatęskni za tamtymi kryształowo czystymi wzorcami postępowania…
PS Kolejnym wciąż niewykorzystanym filmowym tematem bohatera bez wad jest rtm. Witold Pilecki. I Zofia Kossak-Szczucka. I rodzina Ulmów. I Krzysztof Kamil Baczyński. I setki, tysiące księży mordowanych za krzewienie polskości i wiary… I cały korowód wojów, rycerzy, żołnierzy broniących naszej wolności i świata wartości…
Ludzi świętych żyło wśród nas znacznie więcej, niż tych wyniesionych na ołtarze… W świecie powszechnej hucpy, celebry i zepsucia ukazywanie takich postaw i zachowań może mieć wpływ zbawienny na wychowanie przyszłych pokoleń…
A z cyklu znalezione w sieci przypominam balladę „HONOR I GNIEW”:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/464641-legiony-swiat-szlachetnych-idei-i-ludzi