Nagrody Mediów Publicznych to przejaw interesu wzajemnego świata współczesnej kultury i świata polskich mediów - podkreślił szef Rady Mediów Narodowych Krzysztof Czabański, otwierając w poniedziałek w Warszawie galę Nagrody Mediów Publicznych.
Podczas uroczystości, która odbyła się w Teatrze Polskim w Warszawie, nagrody przyznano w trzech kategoriach: Obraz, Muzyka i Słowo. Wyróżnienia przyznawane przez Telewizję Polską, Polskie Radio i Polską Agencję Prasową zostaną w tym roku wręczone po 11 latach przerwy.
To jest interes wzajemny - świata współczesnej polskiej kultury i świata polskich mediów. My - na tyle na ile możemy - będziemy wspomagać świat kultury, również promocyjnie - nie tylko finansowo, choć to nie jest do pogardzenia jak sądzę… Ale z kolei liczymy na to, że dzięki współczesnym polskim twórcom nasza oferta programowa stanie się o wiele bardziej atrakcyjna dla naszych widzów, słuchaczy i czytelników
—podkreślił Czabański.
Poeta, eseista, prozaik, dramaturg, tłumacz i literaturoznawca Jarosław Marek Rymkiewicz został uhonorowany Nagrodą Mediów Publicznych w kategorii „słowo”. Gala wręczenia Nagród Mediów Publicznych przyznawanych przez TVP, Polskie Radio i PAP odbywa się w Warszawie.
Każdy z pięciu ludzi pióra nominowanych do Nagrody Mediów Publicznych w kategorii +Słowo+ zasługuje na te laury, ale miałbym kłopoty ze wskazaniem autora, który na przełomie XX i XXI wieku tak wyraźnie zaznaczyłby swą obecność nie tylko w życiu kulturalnym, ale i w ogóle w życiu naszego narodu, jak Jarosław Marek Rymkiewicz
—mówił w laudacji na cześć laureata przewodniczący kapituły w tej kategorii, dziennikarz i krytyk literacki Krzysztof Masłoń.
Podkreślił, że nagrodzony jest nie tylko najwybitniejszym żyjącym poetą, znakomitym prozaikiem i dramaturgiem, wytrawnym tłumaczem i świetnym znawcą dziejów literatury, ale i niezrównanym eseistą - i polemistą.
Nazwa kategorii, w której ośmieliliśmy się – jako kapituła - zmierzyć i zważyć zasługi Jarosława Marka Rymkiewicza odnosi się do +Słowa+, a to jest pojęcie szersze niż poezja, dramat, proza. Szersze, ale i bardziej współczesne, gdyż obejmuje również obecność pisarza w mediach, a co za tym idzie - sposób komunikowania się autora z czytelnikami czy pisarza ze społeczeństwem. Dlatego taką furorę robiły wywiady przeprowadzane z panem Jarosławem
—powiedział Masłoń.
Dlatego też równie ważne były słowa tego pisarza pisane jeszcze w końcu stanu wojennego, z czego powstała książka +Rozmowy polskie latem 1983 roku+, za którą zapłacił wyrzuceniem z pracy w Polskiej Akademii Nauk, i słowa o redaktorach +Gazety Wyborczej+, duchowych spadkobiercach KPP, za które wydawca +Gazety…+ wytoczył mu proces. W 2011 roku, w wolnej – zdawałoby się - Polsce
—podkreślił.
Przypomniał, że 1 marca 2003 roku poeta napisał „swój bodaj najważniejszy wiersz powstały w postkomunistycznej Polsce: +Warszawa Śródmieście – Milanówek godz. 23,42+” Dodał, że dramatycznym dopełnieniem tego utworu będzie powstały po tragedii smoleńskiej, siedem lat później wiersz „Do Jarosława Kaczyńskiego”.
Masłoń podkreślił, że pasją Rymkiewicza jest współczesność, „z tym, że nazwanie go pisarzem politycznym byłoby grubym błędem”.
Otóż absolutem dla niego jest wolność, w jego rozumieniu oznaczająca niezgodę na to, co nas spotyka w sporze z losem, także pojmowanym metafizycznie. A książki Rymkiewicza zdecydowanie lepiej tłumaczą się poprzez literaturę, nie historię
—powiedział.
Do powstałych już w XXI wieku +Wieszania+, +Kinderszenen+ i +Samuela Zborowskiego+ wiedzie prosta droga poprowadzona od „Marii” Malczewskiego, „Zamku kaniowskiego” Goszczyńskiego, a najbardziej może od „Króla Ducha” Juliusza Słowackiego
—dodał.
Zaznaczył, że Rymkiewicz „we wszystkich swoich poczynaniach, i literackich, i obywatelskich – jawi się jako poszukiwacz ducha polskości, przy czym już od debiutu podkreślający swój związek z kulturą europejską”.
Proszę państwa, czytajcie Jarosława Marka Rymkiewicza. Jego wiersze, prozę, eseistykę. We współczesnej literaturze polskiej nie ma nic bardziej wartościowego, nie ma nic ciekawszego, nie ma nic lepszego
—powiedział Masłoń.
Legenda polskiego jazzu Jan Ptaszyn Wróblewski - saksofonista tenorowy i barytonowy - został uhonorowany Nagrodą Mediów Publicznych w kategorii Muzyka.
Kapituła uznała, że Jan Ptaszyn Wróblewski dostaje nagrodę - jak powiedziała w laudacji dyrygentka, kompozytorka, była minister kultury i sztuki Joanna Wnuk-Nazarowa, która kierowała pracami kapituły w kategorii Muzyka - m.in. „za niezwykłą osobowość muzyczną”, a także „za bezprecedensową obecność na jazzowej scenie od ponad 60 lat”, „za kompozycje, które tworzyły i niezmiennie tworzą idiom polskiego jazzu”, „za budowanie prestiżu polskiego środowiska jazzowego”.
Mówi się zazwyczaj o osobach, które urodziły się w 1936 roku i mają wielki dorobek: legenda za całokształt twórczości dostaje nagrody… Ale mamy do czynienia z czynnym jazzmanem - legendą niewątpliwie, ale również z człowiekiem, który nie wspomina przeszłości, nie słucha swoich starych płyt tylko cały czas je nagrywa
—podkreśliła Wnuk-Nazarowa.
Jan Ptaszyn Wróblewski urodził się w 1936 r. w Kaliszu. Jest kompozytorem, aranżerem, dyrygentem, publicystą, dziennikarzem radiowym i telewizyjnym, krytykiem muzycznym, pedagogiem i osobą błyskotliwie i z humorem opowiadającą o muzyce.
Karierę rozpoczynał w 1954 r. prowadząc studenckie zespoły taneczne w Poznaniu, w których grał na fortepianie i klarnecie. Epoka jazzu świadomego – jak mówi sam muzyk - łączyła się z Sekstetem Krzysztofa Komedy do którego Ptaszyn dołączył w 1956 r. W kolejnych dekadach Ptaszyn był liderem lub członkiem wielu zespołów, m.in. SPPT Chałturnik, Mainstream - wspólnie z Wojciechem Karolakiem, Grand Standard Orchestra, Kwartetu Jana Ptaszyna Wróblewskiego istniejącego w latach 1978-84.
Przez ponad 46 lat Wróblewski nieprzerwanie prowadzi w radiowej Trójce audycję „Trzy kwadranse jazzu”, opowiadając pasjonujące historie i edukując słuchaczy, a także muzyków. Wróblewski komponował też piosenki. Powstało ich kilkadziesiąt, niektóre „Moja mama jest przy forsie”, „Zdzich”, „Rosołek”, „Kolega Maj”, „Dom w malwy malowany” stały się przebojami; dwie „Zielono mi”, „Żyj kolorowo” wygrały festiwal w Opolu. Wróblewski komponował także utwory symfoniczne.
Reżyser i scenarzysta teatralny i telewizyjny Wawrzyniec Kostrzewski został w poniedziałek uhonorowany Nagrodą Mediów Publicznych w kategorii Obraz.
Przewodniczący kapituły w tej kategorii Przemysław Babiarz w laudacji na cześć laureata zwrócił uwagę, że „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego, jest dla reżysera „mistrzowską inicjacją”.
Kto podejmuje się jego inscenizacji staje w szranki z historią, z największymi i jeśli wyjdzie z tej próby zwycięsko staje się jednym z nich.(…) Dejmek, Grotowski, Wajda, Grzegorzewski, Hanuszkiewicz, Zamkow. To już budzi lęk wysokości
—mówił Babiarz.
Ale dodajmy jeszcze kontekst czasu. Inscenizacja +Wesela+ w 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości to wymaga od reżysera połączenia pewnej brawury i pokory jednocześnie, umiejętności zobaczenia swojego teatru ogromnym i on zobaczył ten teatr ogromnym, wielkością widowni Teatru Telewizji. Jednocześnie zobaczył przestrzeń swojej inscenizacji, przestrzeń rozciągającą się między stołem biesiadnym a składnicą narodowych artefaktów
—zauważył Babiarz.
Podkreślił, że laureat nagrody „co najistotniejsze - odnalazł specyficzny język teatralny, klarowny i adekwatny, którym przemówił do widowni”.
Tam spotykają się postaci mistrza Wyspiańskiego kreowane przez trzy pokolenia wspaniałych polskich aktorów, z którymi Kostrzewski znalazł wspólny język, których namówił i zainspirował do wejścia w labirynt znaczeń, skojarzeń i interpretacji
—zauważył.
Zaznaczył, że widownia telewizyjna poznała Kostrzewskiego wcześniej, oglądając „kameralne, ale poruszające widowisko +Walizka+”.
+Wesele+ potwierdziło te wszystkie nadzieje: polska scena teatralna zyskała wytrawnego szermierza, wojownika biegłego i nieustraszonego, artystę in statu nascendi, z którym można się spierać, ale którego nie sposób nie podziwiać
—podkreślił Babiarz.
Wyróżnienia są w tym roku wręczane po 11 latach przerwy. Zwycięzcy otrzymują statuetkę oraz nagrodę w wysokości 100 tyś. zł.
Wawrzyniec Kostrzewski urodził się w 1977 r. w Poznaniu. Studiował polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim, trzy lata poświęcił też na studia filozoficzne. Za namową inscenizatora Macieja Prusa postanowił zdawać na reżyserię do warszawskiej Akademii Teatralnej. Jako dyplom wraz Weroniką Szczawińską i Adamem Wojtyszką przygotował spektakl „Wyzwolenie - próby” wystawiony w warszawskim Teatrze Polskim.
Później dał się poznać na kilku artystycznych polach. Swoje miejsce odnalazł przede wszystkim w Teatrze Dramatycznym, realizując tam dramat Briana Friela „Cudotwórca” (2013), „Rzecz o banalności miłości” Savyon Liebrecht (2014), „Wszyscy moi synowie” Arthura Millera (2014) oraz „Wizyta starszej pani” Friedricha Duerenmatta (2016). Mającą premierę w styczniu br. jego inscenizację „Wesela” krytycy - niemal zgodnie, niezależnie od światopoglądu - uznali za jedno z najważniejszych wydarzeń nie tylko telewizyjnego, ale i teatralnego sezonu.
W świecie, w którym formy karleją, pojęcia się mieszają, a naturalny porządek rzeczy jest piętnowany jako przeżytek, oryginał to rzeczywisty skarb - tak przedstawił laureata Nagrody Specjalnej Mediów Publicznych Andrzeja Dobosza, dramaturg Wojciech Tomczyk.
Po pierwsze nikt nie pisze i nie mówi tak jak on. Wielu próbowało, wszyscy polegli. Ja coś o tym wiem” - powiedział Tomczyk, zapowiadając laureata. „Niczyja ironia nie jest tak chłodna i elegancka. Nikt nie opisuje paradoksów naszej niejasnej przecież sytuacji z taką lekkością i brawurą. Nikt wreszcie nie utrzymuje swoich czytelników, także licznych, niezłomnych psychofanów w stanie permanentnego niedosytu
—wyjaśnił Tomczyk.
Podkreślił też, że Dobosz wybrał bardzo trudną pisarską drogę.
Otóż laureat pisze i mówi o innych pisarzach i to mówi o nich dobrze. Jest to zajęcie niewdzięczne i nad wyraz ryzykowne. To on ocalił od zapomnienia całe pokolenia twórców, przy okazji odkrył dla świata całe regały dobrych książek
—ocenił dramaturg.
Po trzecie nikt tak jak laureat nie potrafi przechodzić przez ulicę - szczególnie na pasach. Kiedyś spostrzegł to pewien reżyser filmowy. Skutkiem tego wydarzenia polska kinematografia przez pewien czas dysponowała najinteligentniejszym aktorem na świecie
—mówił.
Wreszcie nikt tak jak laureat nie potrafi nosić kapelusza, co może ważniejsze, nikt tak już kapelusza nie uchyla
—dodał Tomczyk.
Podsumowując zaznaczył, że Andrzej Dobosz jest nie tylko wybitnym pisarzem, ale także „oryginałem”.
W świecie, w którym formy karleją, pojęcia się mieszają, a naturalny porządek rzeczy jest piętnowany jako przeżytek, oryginał to rzeczywisty skarb. Taki człowiek jest sterem, żeglarzem, okrętem. Kończąc chciałbym zauważyć jak sprawnie laureat łączy trzy żywioły Nagrody Mediów Publicznych. Jako pisarz i aktor porusza się w obszarze słowa i obrazu, jeśli chodzi o jego związki z muzyką to nazywa się Andrzej Dobosz
—zakończył laudację Tomczyk, którą przyjęto oklaskami.
Andrzej Dobosz to krytyk literacki, felietonista, erudyta, księgarz, bibliofil i aktor nieprofesjonalny. Szerokiej publiczności jest znany z filmu Marka Piwowskiego „Rejs”, zrealizowanego pół wieku temu. Zagrał rolę intelektualisty, który monologował, zanurzając się po szyję w wodzie – i który wypowiedział klasyczne frazy: „malarze holenderscy malowali ludzi starych i pokurczonych”, „nie mogę być równocześnie twórcą i tworzywem”.
Reżyser i dokumentalista Krzysztof Talczewski został laureatem Nagrody Specjalnej Mediów Publicznych. Werdykt ogłosił podczas gali w Teatrze Polskim prezes TVP Jacek Kurski, który nazwał jego film „Niepodległość”, najwybitniejszym filmem dokumentalnym ostatnich lat.
Kurski zwrócił uwagę, że jubileusz 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości był największym wyzwaniem dla telewizji publicznej w ostatnich latach.
Cieszę się, że udało się dokonać pewnej wspólnotowej transgresji. Kilka telewizji, które na ogół ze sobą walczą, w tym jednym roku potrafiło w przypadku kilku projektów połączyć siły i zrobić coś razem
—powiedział Kurski.
Wskazał, że tak było m.in. w przypadku filmu „Niepodległość”, którego reżyserem jest Krzysztof Talczewski.
Ten film uzyskał gigantyczną oglądalność. W samej Telewizji Polskiej, w trzech blisko od siebie usytuowanych emisjach 7 milionów Polaków zobaczyło ten najwybitniejszy film dokumentalny ostatnich lat
—podkreślił.
Dodał, że „dokument ten trzyma w napięciu do samego końca”.
Było to możliwe dzięki niezwykłemu talentowi, świetnemu scenariuszowi, ale też niesamowitej konsekwencji w dotarciu do niewidzianych wcześniej filmów archiwalnych, które dzięki znakomitej technologii zostały odtworzone
—powiedział.
Dzięki temu mogliśmy zobaczyć znanych wcześniej z czarno-białych, przyspieszonych klatek filmów bohaterów naszej wolności.(…) To niezwykłe dzieło. Jestem dumny, że Telewizja Polska mogła uczestniczyć w propagowaniu tak udanego projektu
—podkreślił prezes TVP.
Krzysztof Talczewski był nominowany do nagrody w kategorii Obraz. Jury - doceniając jego film pt. „Niepodległość” - wskazało, że nominacja ta przypadała mu za „rozbudzanie tożsamości narodowej i umacnianie postaw patriotycznych przez dokumentowanie i przekazywanie młodemu pokoleniu wiedzy o trudnych chwilach odzyskiwania przez Polskę niepodległości oraz kreatywne wykorzystanie nowoczesnych technik medialnych dla ukazania prawdy historycznej”.
Krzysztof Talczewski urodził się w 1959 r. w Łodzi, studiował historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim i na Sorbonie w Paryżu. W 1983 r. wyemigrował do Francji, gdzie współpracował z paryskim studiem „Video Kontakt”, a od 1987 r. zrealizował ok. 40 filmów dla francuskich kanałów telewizyjnych. W 1990 r. był organizatorem Festiwalu „Kino Uwolnione” dla Cinematheque Francaise i Fundacji Danielle Mitterrand. Po powrocie do Polski, w latach 2004-06 był szefem Redakcji Filmów Dokumentalnych Programu 1 TVP; a od 2006 r. także ekspertem PISF.
kk/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/464134-wreczono-nagrody-mediow-publicznych-sprawdz-laureatow