Zaczyna się „Folwarkiem zwierzęcym” Georga Orwella. Na nim się też kończy. Najbardziej przenikliwa opowieść o istocie komunizmu jest klamrą „Obywatela Jonesa” Agnieszki Holland. Właśnie taką Holland lubię najbardziej. Antykomunistkę potrafiącą zachodniemu widzowi opowiedzieć o istocie koszmaru czerwonej ideologii („Zabić księdza”, „Gorejący krzew”). „Obywatel Jones” to najlepszy od kilkunastu lat film dwukrotnie nominowanej do Oscara polskiej reżyserki. Ten film dobitnie dowodzi, że Holland jest najlepsza kiedy nie bawi się w doraźną publicystkę jak w „Pokocie”, ale opowiada o uniwersalnych wartościach.
Wielki Głód na Ukrainie, zwany po ukraińsku Hołodomorem to jedna z najpotworniejszych zbrodni komunizmu. Sowieci skazali w ciągu roku (1932-33) miliony ludzi na śmierć. Śmierć najpotworniejszą. Śmierć z głodu. Przymusowa kolektywizacja rolnictwa spowodowała bunt chłopów, który Stalin postanowił zgnieść dosłownym zagłodzeniem narodu. Świat robiący interesy z Sowietami milczał o zbrodni, tak jak milczał o Katyniu, gdy Stalin był potrzebny w wojnie z Hitlerem. O tym jest film Holland. O zakłamaniu w imię polityki. Skundleniu w imię własnej wygody i odwadze pójścia pod prąd w imię w prawdy.
„Tylko jeden człowiek”- zaczynały się kiedyś zwiastuny amerykańskich filmów akcji. Tylko jeden człowiek miał odwagę, by wbrew wszystkim krzyczeć głośno o sowieckich zbrodniach na Ukrainie. Robił to w czasie, gdy zachodnie elity były zafascynowane komunistycznym eksperymentem w Rosji. Gareth Jones (James Norton) był walijskim dziennikarzem, który relacjonował dojście do władzy Adolfa Hitlera. Zrobił nawet z nim wywiad. Tego samego próbował w Moskwie. Zamiast wywiadu ze Stalinem wymknął się „ochronie” z NKWD i poszedł po śladach śledztwa dziennikarskiego zamordowanego kolegi. Tak trafił na Ukrainę i zobaczył na własne oczy jak zagładza się w imię rewolucji cały naród.
To właśnie Jones, według twórców filmu, ostatecznie uzmysłowił Orwellowi (Joseph Mawle) czym był komunizm. Próbował tą prawdę przekazać całej brytyjskiej elicie na czele z premierem Lloydem Georgem (Kenneth Cranham). Bezskutecznie. Ważniejsza była polityka, rynek zbytu w Moskwie, upojenie się elit zachodnich romantyczną rewolucją komunistyczną, ale też działalność sowieckich agentów wpływu. Agnieszka Holland bezwzględnie rozprawia się z jednym z nich.
Walter Duranty (znakomita rola Petera Sarsgaarda) skupia w sobie całe przesłanie filmu Holland. Ten korespondent New York Timesa w Moskwie (1922-36) i zdobywca Pulitzera jak nikt inny przyczynił się do przymknięcia oczu przez zachód na zbrodnie Sowietów. Żaden zapatrzony w czerwoną ideologię pożyteczny idiota z lewicowych kręgów intelektualnych na zachodzie nie uczynił tyle dla komunizmu, ile ten łajdak. Nie chodzi tylko o jego zakłamywanie informacji o Wielkim Głodzie i niszczenie na lamach NYT Garetha Jonesa, gdy ten próbował informować o zbrodniach Stalina po powrocie ze Związku Radzieckiego. Duranty systematycznie budował wizerunek Rosji jako przykładu udanej rewolucji lewicowej. GUŁag porównywał do wspólnot kolonistów amerykańskich w Wirginii, gdzie osadzeni dostają pieniądze za pracę i jedzenie. Jeżeli Duranty i inny korespondenci pisali o głodzie na Ukrainie to używali takich propagandowych haseł jak „deficyt żywności”, „choroby wynikające z niedożywienia”, „ograniczenia w dostępie do żywności”. Duranty był pupilkiem Stalina oraz wpływowym człowiekiem w Waszyngtonie. Przejął od komunistów ich metody działania, co widać w scenach, gdy łamie kręgosłup moralny młodej dziennikarce (Vanessa Kirby).
Holland pokazuje jak Duranty był oklaskiwany na bankiecie dla 1.5 tysiąca gości, gdzie fetowano nawiązanie relacji między Stanami Zjednoczonymi i Związkiem Sowieckim. Obok szefa sowieckiej dyplomacji Maksimem Litwinowem ( świetny Krzysztof Pieczyński) gwiazdą wieczoru był właśnie ten oszust i pożyteczny idiota Stalina.. To właśnie on, oraz inni agenci Kremla, zarazili Franklina Delano Roosevelta sympatią do sowieckiej Rosji. To najsmutniejsza scena „Obywatela Jonesa”. Holland zamyka w niej cały dramat, który doprowadził, że Polska tak łatwo została sprzedana Stalinowi kilka lat później. Jest to scena dla mnie o wiele bardziej przerażająca niż obraz samego głodu. A przecież Holland nie odwraca kamery od napuchniętych od głodu ciał dzieci czy kanibalizmu.
„Obywatel Jones” jest bezbłędnie zrealizowanym filmem. Momentami jest to obraz akademicki, do bólu poprawny technicznie. Jest w nim jednak kilka wizjonerskich ujęć, których dawno u Holland nie widziałem. Kapitalna jest scena w na dekadenckiej i libertyńskiej imprezie u Duranta. Jazz ( Holland wyniosła wiele z serialu „Treme”), orgie seksualne i heroina w żyłach. Dziennikarze zagranicznych mediów, którym nie pozwala się ruszać poza Moskwę zostali kupieni narkotykami i seksem. Ponadczasowe! Symboliczna jest scena pokazująca czerwone niebo nad Moskwą. Czerwone od krwi jej ofiar. Narkotyczne halucynacje sytej elitki warto przypomnieć sobie oglądając halucynacje Jonesa wywołane głodem. Mocna symbolika.
Cała sekwencja na Ukrainie jest już nakręcona w wyblakłych barwach. Jones ucieka z ekskluzywnego pociągu dla korespondentów zagranicznych oraz sowieckich notabli i przesiada się do wagonu z „ludzkim bydłem” w środku. Operator Tomasz Naumiuk (brawa za piękne zdjęcia!) zmienia wtedy barwy. Jesteśmy od teraz w krainie trupów. Zimnej trumnie. W świecie bez zasad. Odhumanizowanym. To świat gdzie na wpół żywe płaczące dzieci są wrzucane do furmanek z trupami. I tak umrą. To świat, gdzie rodzeństwo zjada zmarłego braciszka. To świat, gdzie upodlenie osiąga rozmiar późniejszego holokaustu. Jones nie może uwierzyć w to, co widzi. Bo przecież dzieci, które umierają z głodu śpiewają na cześć Stalina piosenki. Oto kwintesencja czerwonego upodlenia.
5/6
„Obywatel Jones”, reż: Agnieszka Holland, dystr: Kino Świat
Film pokazywany na 44. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Premiera kinowa 25 października.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/464125-obywatel-jones-kwintesencja-sowieckiego-koszmaru