Nie jest to film tylko o polskim hip hopie. Nie jest to też typowa biografia muzyczna. „Proceder” to uniwersalna opowieść o chłopaku z nizin społecznych, który nie potrafił się wyrwać z wewnętrznego więzienia. Tomasz Chada był jednym z najciekawszych polskich raperów. Jeden z niewielu naszych raperów pasujących do amerykańskiego gangsta rap. Kryminalista próbujący wyjść na prostą. Złodziej i diler grypsujący w więzieniu, rapujący o mroku ulic i przemycający własną uliczną religijność do rapu.
Tomasz Chada zmarł 18 marca 2018 roku. Do dziś jego śmierć budzi wiele teorii spiskowych. Do szpitala w Mysłowicach trafił po tym jak wyskoczył z okna. Miał uraz kręgosłupa i oka. Po awanturach z policją przewieziono go do szpitala psychiatrycznego w Rybniku, gdzie „nastąpiło zatrzymanie akcji serca”. Fani Chady utrzymują, że pobiła go policja. Prokuratura to wykluczyła. Narkotyki? Bandycka przeszłość? Paranoja i choroba psychiczna? Co zabiło warszawskiego rapera? „Proceder” braci Węgrzyn nie jest filmem, który ma nam odpowiedzieć na to pytanie. Twórcy są na tyle powściągliwi, że zostawiają otwarte pole do interpretacji. Nie śmierć Chady jest tutaj zresztą najważniejsza. Nie jego kariera od gościnnych występów z legendarną „Molestą” po platynowe solowe płyty jest też istotą tej opowieści.
Chada nie był raperem wyrachowanym. Rapował o tym, co kłuło go w duszy. Życie na ulicy, narkotyki, bieda, więzienie, walka z wewnętrznymi demonami- to charakteryzowało twórczość warszawskiego muzyka, którego ostatnia płyta miała znamienny tytuł „Recydywista”. Chada nie szokował dla efekciarstwa. Nie opowiadał o mrokach ulicy i nienawiści do policji, by bawić się w gangusa, albo naśladować N.W.A. Zawsze miał do powiedzenia coś dla niego ważnego.
Bracia Michał i Wojciech Węgrzynowie wyrośli z kina offowego i niezależnego. Operator filmu Wojciech Węgrzyn kręcił teledyski dla hip-hopowych zespołów. Twórcy „Wściekłości” wiedzą jak wiarygodnie pokazać świat warszawskiej sceny. Dobrze jednak, że Węgrzynowie nie poszli w stronę „Jesteś Bogiem” Leszka Dawida, który w 2012 roku opowiedział o początkach polskiego hip-hopu. Pakowanie rapu do jednego worka z Norbim i disco polo, cwaniakowaci managerowie wyjęci z parodii scen „Miami Vice”, pierwsze koncerty w małych i pokrytych dymem klubach- wszystko to widzieliśmy wcześniej. Węgrzynowie poświęcają temu zaledwie kilka ujęć.
Ważniejsza jest opowieść o Polsce końca lat 90-tych. Plaga kradzieży samochodów, kobiety zaczynające stawać na czele gangów ( Małgorzata Kożuchowska w roli Łysej) i obraz polskiej transformacji widzianej oczami nie tylko raperów, ale też społecznie wrażliwej lewicy. „Proceder” jest filmem, który spodoba się zarówno wyborcom PiS jak i społecznej ( nie rozporkowej) lewicy. Chada (Piotr Witkowski) mieszka z samotnie wychowującą go matką (Ewa Ziętek). Ona ledwie kończy koniec z końcem jako pielęgniarka. On zamiast zarabiać 4 zł na godzinę ( akcja zaczyna się w latach 90-tych) w supermarkecie albo „jechać do Reichu”, wiąże się z gangiem handlującym narkotykami i kradnącym samochody. Cały czas myśli o karierze rapera. Wrzuca zwrotki Moleście, rymuje na ulicach. Jednak nie może się wyrwać ze szponów łatwej kasy, narkotyków i praw ulicy. Produkt swoich czasów?
Obraz kreślony przez twórców jest wyjęty z publicystyki krytyków III RP z pozycji socjalnych. Scena z Chadą liczącym wypłatę matki, która starcza wyłącznie na opłaty („100 zł na życie”- mówi trzymając banknot w ręku) ma w sobie większy smutek niż liczenie żałosnej wypłaty polonisty u Koterskiego. Momentami jest to łopatologiczne, ale na swój sposób urocze (sentymentalny wtręt o „wspaniałych” wczasach pracowniczych pasuje do memów z Grażynami z podpisem „kuaaa kiedyś to było!”). Widać, że przy scenariuszu pracował szczerze ideowy socjalista Rafał Woś. Mam podejrzenie graniczące z pewnością, że monolog lekarza ( świetny epizod rapera Vienia!) wygrażający pielęgniarkom i krzyczący, że szpital to firma kapitalistyczna, pisał właśnie Woś. No, ale przecież przyklasną tej części również uczuleni na prywatyzacje służby zdrowia wyborcy PiS. Nie jest to mój zarzut do filmu. Po prostu osoba o liberariańskich poglądach na gospodarkę, reaguje wysypką na socjalistyczne resentymenty pięknoduchów.
Film Węgrzynów jest za długi (ponad 130 min). Kilka zbędnych scen wpływa na rytmikę narracji. Zupełnie nie wykorzystane są też niektóre epizody. O ile Kożuchowska udanie zrywa z wizerunkiem słodkiej kobietki z komedii romantycznych, a Krzysztof Kowalewski uroczo portretuje starego prostaka gangusa, Jan Frycz zawsze jest wiarygodny jako surowy ojciec-trep, to skrycie za mundurem Soni Bohosiewicz jako przedstawicielki brutalnej policji i brak pomysłu na epizod Gabrieli Muskały pokazują niewykorzystany potencjał części obsady.
„Proceder” jest szczerym obrazem życia chuligana, który nie ukrywał w rapie swojej przeszłości. Węgrzynowie nie upiększają pokazywanego świata. Brutalność więzienia, język ulicy i dwie twarze Chady dobrze wybrzmiewają w ich filmie. Witkowski ma w sobie surowość i nieokiełznanie Chady. Przypomina mi aktorów wcielających się w legendarnych raperów z N.W.A w świetnym „Straight outta Compton”. Młody aktor tworzy krwistą kreację. Przytył do roli, ćwiczył z raperami i ma to „uliczne spojrzenie” chuligana z zasadami. Wiem, że casting do roli Chady trwał długo. Witkowski jest strzałem w dziesiątkę. Nieograny w polskim kinie aktor wnosi wiele realizmu w portrecie tego nietuzinkowego rapera.
Witkowski wydobywa z Chady jego rozdarcie zamknięte w przejmujących zwrotkach „Jest nas dwóch”: „Jest nas dwóch, jeden uprzejmy i ułożony/Drugi nieprzystosowany, nieco wykolejony/Pierwszy dotrzymuje słowa i spójnie skleja zdania/Drugi często się umawia, i nie oddzwania/Pierwszy omija melanże i trzyma od nich z dala/Drugi dzwoni do dilera, znowu odpala/Pierwszy uda się do studia i poodkurza kwadrat/Drugi poodkurza z lustra, znów nic nie nagra/ Jest nas dwóch, jeden ma wsparcie i wierzy w Boga/Drugi znowu w pojedynkę odwiedza psychologa/Pierwszy pracuje nad płytą i bardzo stara/Drugi pójdzie się napiję, znów poużala/Pierwszy zadzwoni do matki i odwiedzi ją w święta/Drugi pójdzie w melanż z ziomkiem, nic nie pamięta”.
„Proceder” jest obrazem walki dwóch chłopaków, którzy nie mogą wyjść z kołowrotka autodestrukcji. Wrażliwy raper, który znalazł w końcu miłość życia ( Agnieszka Więdłocha), z pieniędzy zarobionych w rapie wybudował dom i pogodził się z mamą, został pociągnięty w dół przez trafiającego co chwile do więzienia bandziora uzależnionego od narkotyków. To istota opowieści o Chadzie, którą Węgrzynowie satysfakcjonująco wyciągają. Wszystko podlewają tłustymi beatami i mocnymi rymami Tomasza Chady, przypominając jak zdolnego rapera stracił ten muzyczny gatunek. Gatunek reprezentowany dziś wśród młodzieży przez wykreowanych w wielkich korporacjach klaunów z różowymi dredami, tatuażami na twarzach i nie potrafiących złożyć rymu bez autotune’a. Oni udają twardzieli z ulicy pozując na zdjęciach z palcami ułożonymi w pistolet. Chada z pistoletem biegał i przetrwał w celi, na widok której większość dzisiejszych raperów dostałoby palpitacji wolnego od glutenu serca.
4,5/6
„Proceder”, reż: Michał Węgrzyn, dystr: Mówi Serwis
Film pokazywany na Festiwalu Filmowym w Gdyni. W kinach w listopadzie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/463989-proceder-surowe-i-mocne-uliczne-kino-recenzja