„To: Rozdział 2” nie jest częścią mniej udaną, jak gdzieniegdzie wyczytuję. Jest naturalne, że opowieść o „Klubie Frajerów”, którego członkowie wracają 27 lat po upiornej walce z Pennywisem do miasteczka Derry ma już inny klimat niż część pierwsza książki. Film sprzed dwóch lat eksploatował modę na retro lat 80-tych i 90-tych ( przeniesiono akcje książki z lat 50-tych) i wpisywał się w sukces „Stranger Things”. Dzieciaki na rowerach, małe miasteczko, wakacje i demoniczny klaun pożerający wszystko dookoła. Muschietti doskonale połączył grozę genialnie granego przez Billa Skarsgårda morderczego klauna, tajemnice przeszłości typowego amerykańskiego miasteczka z dziecięcą przygodę ze spielbergowskiego kina. Wszystko podlał sporą dawką ironicznego humoru.
Osadzony we współczesności sequel taki już być nie mógł. To opowieść o dorosłych ludziach, którzy muszą wrócić do rodzinnego miasta, by jeden ostatni raz stanąć twarzą w twarz z…No właśnie, z czym? „To” nie jest prostą historią o walce z kolejnym bogeymanem. Słowo „To” nie odnosi się tylko do klauna mieszkającego w kanałach i atakującego najbardziej niewinnych i bezbronnych. „To” opisuje strach, który wszyscy w sobie nosimy od dzieciństwa i bez pokonania go nigdy nie będziemy wolni. Jasne, że Pennywise walczący z dorosłymi nie jest tak przerażający jak ten pożerający dzieci. To jest jednak istota książki Kinga, który notabene pojawia się tutaj w uroczym epizodzie. Inny jest strach nastolatka, a inny dorosłego.
Beverly (Jessica Chastein), Bill (James McAvoy), Richie (Bill Hader), Ben (Jay Ryan), Eddie (James Ransone) i Stanley (Andy Bean) są tylko z pozoru ludźmi sukcesu. Wyparli z pamięci wydarzenia sprzed prawie trzech dekad. A jednak one nieustannie gnieżdżą się w ich głowach i sercach. Niespodziewanie dzwoni do nich Mike ( Isaiah Mustafa), który jako jedyny został w miasteczku i badał historię stłumionego przez nich zła. Mówi im, że muszą wypełnić pakt, jaki zawarli po wygranej bitwie z upiorem. Oni wracać nie chcą. Wiedzą jednak, że tylko oni mogą uratować dzieci ginące w kolejnym krwawym cyklu Pennywise’a. Przede wszystkim tylko oni są w stanie zabić też własne lęki. Oni, czyli „frajerzy”, jak sami się ochrzcili w dzieciństwie. Szkolne wyrzutki i outsiderzy. Mimo sukcesu, pozostali nimi również w dorosłym życiu. Jak mają wygrać wojnę z tak wielkim złem?
Jest tu kilka scen-koszmarów, które zapadnie wam w pamięć. Walka z pająkiem z ludzką głową, upiorna babcia podająca ciasteczka, klaun na pomniku z balonami- Muschietti nie zapomniał jak budować nastrój grozy i w odpowiednich momentach go rozładowywać bez przebijania czerwonego balonika. Znów kapitalnie obsadził film, co widać w scenach retrospekcji, gdy te same postacie grają dzieciaki znane z pierwszej części i popularni aktorzy. Nie to świadczy jednak o klasie drugiego rozdziału. King zderza ze sobą lęki dzieciństwa z lękami dorosłych. Mówi, że wszystkie nasze bolączki biorą się z traumatycznych przeżyć w dzieciństwie. To „leki głęboko ukryte”, z którymi musimy sobie poradzić osobno. Indywidualnie i w swoim umyśle. Jest „To” opowieścią o przyjaźni, poświęceniu i ofierze dla wyższej sprawy. Jednak Muschietti stawia środek ciężkości na indywidualną walkę z własnymi demonami, lękami i wyrzutami sumienia uosobionymi przez klauna.
Dlaczego zresztą klaun nas przeraża, choć powinniśmy najwyżej go wyśmiać? Bo zło należy wyśmiać i stłamsić szyderstwem. Ono karmi się naszymi lękami. Zło jest pasożytem i istnieje tylko dlatego, że my dajemy mu się pożerać. Bez naszego lęku przed nim jest niczym. Bez niego nie istnieje. O tym jest składające się z dwóch rozdziałów „To” Muschiettiego. Brawo za wydobycie istoty Kingowskiego przesłania.
5/6
„To. Rozdział 2”, reż: Andreas Muschietti, dystr: Warner Bros
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/462652-to-rozdzial-2final-przypowiesc-o-paralizujacym-strachu