Portal Far Out Magazine ogłosił listę 22 najlepszych filmów według mistrza Stephena Kinga. Skompilowano ją z kilku jego wypowiedzi. Są tam same horrory i filmy grozy. Choć sam jestem od dawien dawna wielbicielem i książek, i filmowych adaptacji Kinga, to na podobnej liście umieściłbym może dwa, trzy te same filmy co on. To pokazuje, jak bogaty to nurt we współczesnej popkulturze. Lubimy się straszyć i bać. Przejadał się ten nurt nieraz, kostniał w schematach i mechanicznych okrucieństwach, a potem zaskakiwał czymś świeżym. Pomyślałem o tym, trafiając na Stopklatce TV na „Smakosza” (w oryginale „Jeepers Creepers” – tytuł starej piosenki), skromny amerykański film grozy z roku 2001. To dziełko Victora Salvy nadal mi się podoba.
Niełatwo go bronić opowieścią, o czym to jest. Sceptycy prychną z lekceważeniem. No bo jak to: potwór (czy demon) żywiący się ludźmi, żeby zapaść w 23-letni sen, grasuje po amerykańskich szosach? Nie bzdura? Pomijając już niedorzeczność horrorowego założenia (albo się kupuje tę konwencję, albo nie), sporo tu niespójności w ramach przyjętej logiki. A zarazem to wyczucie nastroju, te pustki przestrzeni, te przedziwne postaci spotykane na drodze! Pamiętam, jak kręciło to speca od kina grozy Andrzeja Kołodyńskiego, który delektował się niesamowitą „bezczasowością” owej amerykańskiej prowincji, jakby para młodych bohaterów – podróżujący starym samochodem brat z siostrą – trafiała do jakiegoś innego świata.
Przez długi czas rodzeństwo zmaga się jeszcze nie tyle z bestią, ile z własnym strachem – w ramach kina drogi, które też jest amerykańskim spécialité de la maison. Dopiero później pojawią się oderwane głowy i charkot fantastycznego prześladowcy. Recenzenci zwracali uwagę, że Darry i Trisha Jenner są, pomimo przewidywalnych dialogów, jakby mądrzejsi, dojrzalsi od klasycznego młodocianego bohatera slashera. Ja bym zauważył coś więcej. W pewnym momencie owa para podejmuje decyzję. Zamiast ucieczki – próba pomocy domniemanym ofiarom Smakosza.
Zżymam się na filmy grozy, które za nic mają ludzkie życie, które dzielą postaci na wybranych i potępionych, choćby na pretensjonalny, pseudockliwy „Pozwól mi wejść”. Tu jest inaczej. Tu mamy empatię, zwłaszcza brat jest nosicielem dobrych zachowań. To zdumiewające, że nakręcił taki film Victor Salva, kilkanaście lat wcześniej siedzący przez rok w więzieniu za molestowanie dwunastolatka.
I jeszcze ta apoteoza miłości między rodzeństwem w finale! Wszędzie można szukać dobra, także w horrorach. Do tego dochodzi dojrzałość gry aktorskiej. Gina Philips miała wtedy trzydziestkę, Justin Long – lat 23 – ot filmowa umowność, bo grają młodziaków. To dzięki nim film podwójnie nie jest rutyną. Sceny, w których Long zostaje porażony grozą tego, co widział wiwnicy, naprawdę się pamięta. Aktor grał potem sporo, nawet w „Szklanej pułapce 4”. Ale czy właśnie tu, ze swoją wyrazistą, sympatyczną twarzą, nie dostał roli życia?
Z wszystkiego można zrobić COŚ. Salva nakręcił potem jeszcze dwa „Smakosze” – w roku 2003 i 2017. Paradoksalnie wszystko dzieje się cały czas w ciągu kilku nocy w roku 2001. A choć zwłaszcza w dwójce klaustrofobiczne osaczenie szkolnej drużyny koszykówki w autobusie na nocnej drodze (bestia bawi się z nimi w kotka i myszkę) robi wrażenie, to emocjom jedynki już nie dorównano. Rutyna dominowała nad grozą. Ale i tak Salva przeszedł do historii kina. I będę się upierał – było u niego dobro.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/454969-zaremba-przed-telewizorem-dobre-rodzenstwo-kontra-smakosz
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.