Jeśli ktoś może jeszcze uwierzyć, że istnieje jakiś gen homoseksualizmu (nigdy go nie odnaleziono, choć zainwestowano w badania miliony dolarów!), albo zamknąć oczy na nadreprezentację osób z problemami psychicznymi wśród homoseksualistów, to fakty z przeszłości ruchów LGBT nie pozostawiają złudzeń. Nie chodzi wcale o stałe związki partnerskie. Szalony kapelusznik broni homoseksualnego mordercę Podszyte peudonaukowością postulaty LGBT mają swoje praźródła w XIX-wiecznej książce liczącej ponad 600 stron, której autorem był… wytwórca kapeluszy! Szwajcar Heinrich Hössli (1784-1864), bo o nim mowa, przekonywał w swojej pracy „Grecka miłość mężczyzn”, że w starożytności praktyki seksualne między mężczyznami były powszechne. Ten argument jest używany do dzisiaj i piewców LGBT mało interesuje fakt, że podejrzewani o homoseksualizm wybitny Grecy tacy jak Sokrates czy Alcybiades mieli żony. Abstrahując od oceny tej swoistej mody na przyjaźnie i naukę (starsi nauczyciele w ten sposób „wprowadzali” młodych w dorosłość), nie była ona w żaden sposób związana z postulatami małżeństw czy związków partnerskich. Ot, mistrz zabawiał się z uczniem, a później wracał do żony i dzieci. Niedouczony Hössli twierdził inaczej, a jego książka stała się wyznacznikiem aspiracji pradziałaczy LGBT. Szalony kapelusznik bronił nawet mordercy, który zabił swojego młodszego partnera, bo uznał że to opresyjne społeczeństwo i niezrozumienie „pederastii” jest winne frustracji homoseksualistów. Ulrichs wymyśla Uranian W tamtym czasie osoby o skłonnościach homoseksualnych nie afiszowały się ze swoją specyficznością. Nową jakoś wprowadził niemiecki prawnik Karla Heinrich Ulrichs (1825-1895), który walczył, by w Prusach zmieniono Paragraf 175 Kodeksu karnego, przewidującego kary za akty homoseksualne. Ulrichs uzasadniał nawet, że to nie jest do końca relacja męsko-męska bo homoseksualiści są w rzeczywistości… innej płci – ani męskiej, ani żeńskiej. Tak powstała idea „trzeciej płci”, która dziś rozwinęła się już w całą genderową listę. Zauważmy jednak, że Ulrichs nie mógł dysponować jakąkolwiek biologiczną czy psychologiczną wiedzą na ten temat – on sam był w dzieciństwie wykorzystany seksualnie przez swojego instruktora jazdy konnej, więc później uznał, że należy do trzeciej płci. Prawnik po raz pierwszy zaproponował nazwę dla tej płci – było to na długo przed funkcjonowaniem eufemistycznych określeń typu: „gej” czy „homoseksualista”. Biblijna nazwa „sodomici” raczej się nie mogła się podobać, więc Ulrichs zaproponował nazwę „Uranian”, nawiązującą do starożytnej mitologii. Określenie się nie przyjęło, ale pokazało, że aby wygrać walkę o społeczną akceptację, trzeba wymyśleć łagodnie brzmiące hasła. Rozłam w ruchach LGBT – czy istnieje inna płeć? Prawdziwy bój o zaistnienie homoseksualizmu w nowoczesnym społeczeństwie stoczyli w pierwszej połowie XX wieku Adolf Brand (1874-1945) i Magnus Hirschfeld (1868-1935). Zanim jednak upomnieli się o akceptację w społeczeństwie Republiki Weimarskiej, obaj panowie (choć ten ostatnio inaczej definiował swoją płeć) stoczyli walkę między sobą. Hirschfeld był spadkobiercą Ulrichsa, uznawał że homoseksualiści nie są do końca ani mężczyznami, ani kobietami a ich miłość jest równoprawna i taka jak wszystkie inne. Powstały w Berlinie Instytut Seksuologiczny nie tylko pracował nad uzasadnieniem tych tez, ale przy okazji przyciągał osoby o podobnych skłonnościach. Mając więc intelektualne tło i ramy instytucjonalne można było poznać kolejnych partnerów.
CZYTAJ TAKŻE NOWY NUMER SIECI: ciemna strona homo-tęczy
Inną wizję miał Brand, który przyciągał swoich potencjalnych kochanków do założonej w 1902 r. „Wspólnoty Specjalnych”. Ten zaangażowany anarchista odwoływał się w większym stopniu do „szalonego kapelusznika”, który idealny model relacji męsko-męskich widział w starożytnej Grecji. Brand przekonywał, że społeczeństwo powinna zaakceptować relacje starszych mężczyzn z dojrzewającymi chłopcami i nie formułował do tego szczególnej ideologii o nowej płci. Już sama nazw jego organizacji podkreślała, że jego społeczność nie jest normalna, lecz właśnie lepsza, „specjalna”. Wierność czy hipokryzja? Zarówno dziennikarzom, prawnikom, jak i lewicowym politykom potrzebującym podstaw do zburzenia konserwatywnego ładu łatwiej jednak było zaakceptować instytut zawierający paranaukowe uzasadnienie i wskazujące kolejną, oprócz robotników i biedoty, grupę „wykluczonych”. Adolf Brand był w swojej koncepcji bardziej ordynarny – nie udawał, że chce trwałych związków, a jedynie domagał się uznawania jego rozpusty za naturalną. Ale i Hirschfeld nie może być przykładem tworzenia spójnego związku. Sam przez lata żył w trójkącie z młodszym o 30 (!) lat niemieckim aktywistą Karlem Giesem i młodszym o 40 lat (!!!) azjatyckim nastolatkiem Li Shiu Tongiem. Pionierzy LGBT już sto lat temu opracowali koncepcje walki o społeczną akceptację, ale ich wytyczne są nadal realizowane. Tylko jakoś o samych bohaterach mówi się w Polsce niewiele, jakby nie było się czym pochwalić…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/454810-gejehomoseksualiscia-moze-uranianie-mroczna-historia-lgbt