Chciałbym, żebyśmy wszyscy w Polsce mieli i szanowali pakiet podstawowych wartości (spraw) wspólnych, niezależnie od tego, jaka partia wygra wybory. Chodzi o niepodległość, suwerenność, bezpieczeństwo, swobody obywatelskie. A w całej reszcie możemy się różnić i spierać. Zauważam jednak, że niektórzy dziennikarze i publicyści, a nawet osoby ze świata „kultury i sztuki” nie chcą pozwolić innym, żeby mieli własne poglądy i własne zdanie
— mówi portalowi wPolityce.pl Sławomir Łosowski, założyciel i lider zespołu Kombi.
wPolityce.pl: Gratuluję panu dorocznej Nagrody Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Sławomir Łosowski: Dziękuję. W tym roku mija 50 lat od kiedy jako licealista założyłem zespół i do dzisiaj niezmiennie go prowadzę. Przez pierwsze siedem lat mój zespół grał pod nazwą Akcenty, a od 1976 r. jako KOMBI. Stworzyłem charakterystyczny stylu i brzmienia zespołu z wiodącą rolą syntezatorów oraz instrumentów elektronicznych. Sądzę, że jubileusz pięćdziesięciolecia pracy twórczej był jednym z głównych powodów wyróżnienia mnie przez pana premiera Piotra Glińskiego. Myślę też, że chodziło o docenienie tego, że udało mi się dołożyć małą, ale niepowtarzalną cząstkę do historii polskiej muzyki rozrywkowej.
Czy z okazji pięćdziesięciolecia kariery artystycznej wystąpi pan na festiwalu w Opolu?
Niestety, nie zaproszono mnie do Opola. Nie gramy na tym festiwalu, pomimo mojego jubileuszu i tego, że w ubiegłym roku wygraliśmy festiwalowy konkurs na piosenkę mundialową. Wydawało się logiczne, że pojawimy się tam w tym roku. Zwykle tak bywa, że jubilaci i do tego laureaci poprzednich festiwali pojawiają się w kolejnym roku na festiwalu. Ale nas nie zaproszono.
Muzyka rozrywkowa ma dawać jedynie rozrywkę ludziom czy może również nieść ze sobą określone wartości?
„Muzyka rozrywkowa” może dawać jedno i drugie. Jeśli rozrywkę rozumieć jako odreagowanie, emocjonalny reset, to warto równocześnie coś w to uwolnione miejsce proponować. W swojej muzyce staram się to robić. Nie proponuję konkretnych tez i programów. Staram się jedynie poprzez muzykę dawać radość i energię, otwierać wyobraźnię czy uwrażliwiać ludzi na dobre rzeczy i sprawy, które są, mimo że czasami trudno je wprost zauważyć. Wielu słuchaczy mojej muzyki w rozmowach czy listach potwierdza, że to się dzieje, że muzyka działa. Przykład z ostatnich dni: jeden z młodych fanów napisał na Instagramie, że każdego dnia zanim wyruszy o godz. 6 do pracy słucha „Bez ograniczeń energii”. To utwór instrumentalny, działa sama muzyka, a jest moc i przekaz.
Określenie „muzyka rozrywkowa” należy w ogóle wziąć w cudzysłów. Jeżeli spojrzymy na historię muzyki począwszy od jazzu przez Elvisa Presleya i kolejnych wykonawców to widać, że pewne odłamy tej muzyki służyły do tańca, zabawy i radości. Ale powstały też kierunki o bardzo zaawansowanej treści artystycznej. Na festiwalu Woodstock w Ameryce występowali tacy artyści jak Jimmy Hendrix, Santana, Ten Years After i inne znakomite zespoły, na których wychowały się pokolenia muzyków. Tekst – często niezrozumiały, w obcym języku – nie zawsze miał i ma znaczenie. Muzyka jest światem, który działa bardzo mocno na wyobraźnię samą formą muzyki. Oczywiście piosenka to również tekst i jakiś werbalny przekaz (choć są także piosenki o niczym). Mam wiele piosenek w swoim dorobku, ale sam napisałem dotąd tylko dwa teksty. Przemawiam muzyką do serc i staram się tym poruszać ludzi. To jest moje główne przesłanie. Nie odpowiada mi w żadnej dziedzinie sztuki wyrażanie mocnego poglądu na jakieś zjawisko bez dawania ludziom szansy, aby sami zastanowili się nad problemem. Jestem przeciwnikiem podawania w sztuce jakiegoś przekazu w stylu kawa na ławę, żeby zaprząc ludzi na przykład do działań na rzecz ochrony żabek albo Puszczy Amazońskiej. Oczywiście to są potrzebne działania społeczne i muzycy jako znane osoby mogą skutecznie do nich przekonywać jeśli maja taką potrzebę. Ale w twórczości artystycznej nie chodzi o to. W muzyce, także tej „rozrywkowej” ważne jest pokazywanie całego bogactwa artystycznego, uwrażliwianie, otwieranie (wyobraźni, serca…), a nie zasklepianie się w jednej idei i sprzedawanie określonych tez i recept.
Wspomniał pan o festiwalu Woodstock. Występujące tam zespoły miały określony przekaz. To był bunt przeciwko tradycyjnym wartościom.
Zgadza się, ale trzeba też pamiętać, że młodzież zawsze się buntuje. Rzadkie są przypadki w domu, gdy dzieci dorastają i wszystko akceptują co im proponują rodzice. Młodzież zachodnia miała swoje powody do buntu. Miała też przywódców i ideologów, którzy nią kierowali. Wtedy dopiero zaczynałem się uczyć angielskiego. Z mojej ówczesnej perspektywy nie interesowało mnie o czym śpiewa Jimmy Hendrix, ale o czym on gra. Muzyka i tekst to często dwa odrębne światy w jednej piosence. Nawet w moich dawniejszych piosenkach są takie, gdzie jedno z drugim się nie zgadza. Dzisiaj już pilnuję, aby się zgadzało.
Artyści angażują się w spory polityczne. Co pan o tym sądzi?
To sprawa ich indywidualnych wyborów. Spory są przywilejem demokracji i jeśli ktoś ma potrzebę takiej czy innej formy uczestniczenia w tym sporze, to jego wolny wybór. Co do mnie to mam poglądy, które nie wymagają żadnego rewolucyjnego lub wiecowego zaangażowania, bo jestem mocno osadzony w zasadach demokracji. Jestem muzykiem i moim narzędziem jest muzyka. Nie widzę potrzeby nadzwyczajnego angażowania się w sytuacje zwyczajne i codzienne w każdej demokracji. Jest różnica pomiędzy sporem a walką. W chwili obecnej nie zagraża nam unicestwienie czy wróg zewnętrzny, więc nie ma powodów, żebym angażował się w spory o podatki, system szkolny czy o inne tego typu kwestie, bo są one rozstrzygane poprzez procedury demokratyczne, przede wszystkim wolne wybory, które w Polsce mamy. Nie ma na świecie państwa, które byłoby enklawą szczęśliwości dla wszystkich i rajem na ziemi. Przerabialiśmy już budowniczych utopii. Gdziekolwiek pojechałem to rdzenni mieszkańcy zawsze na coś narzekali. Kiedy prosiłem ich o wskazanie wymarzonego państwa, w którym chcieliby żyć, nie byli w stanie tego zrobić. Jestem szczęśliwy, że mieszkam w Polsce. Kocham Polskę, kocham naszą historię. Nie widzę powodów, żebym miał się wdawać w nieistotne z punktu widzenia muzyki spory. Spory są potrzebne, bo na tym polega demokracja. Ale nie zajmuję się polityką, jestem muzykiem, więc przemawiam muzyką, żeby wszystkim dać radość bez względu na ich poglądy. Chciałbym im coś przekazać muzyką, która oderwie ich na chwilę od sporów.
Czy muzyka rozrywkowa może być narzędziem budowania tożsamości narodowej?
Kultura jest fundamentem tożsamości narodowej i każdy element kultury jest bardzo ważny, a muzyka rozrywkowa może szczególnie poprzez to, że dociera do szerokiej publiczności. Nie czuję się upoważniony do jakiś wielkich uogólnień w tym zakresie i powiem, jak to czuję jako założyciel i lider zespołu KOMBI. W Wikipedii, chyba najbardziej popularnym obecnie informatorze internetowym świata, figurujemy jako „polski zespół muzyczny”. To najbardziej oczywiste i widoczne przypisanie do konkretnej wspólnoty narodowej. Kolejny element to język – śpiewamy po polsku, do polskiej publiczności. Ale przekonany jestem, że nawet gdybyśmy śpiewali po angielsku, w najbardziej popularnym, wręcz uniwersalnym języku współczesnej rozrywki (kiedyś krótko próbowaliśmy), to i tak pozostalibyśmy polskim zespołem, odwołującym się do określonego kodu kulturowego. Jednak najważniejsza jest moim zdaniem jakość muzyki, którą tworzymy i to, czy ludzie stąd chcą się z tą muzyką utożsamiać, słuchać jej, a nawet być z niej dumni. Fakt, że naszą muzykę znają kolejne pokolenia Polaków, świadczy chyba o tym, że ta muzyka ma swój malutki, ale własny i konkretny udział we współtworzeniu polskiej tożsamości.
W czasach PRL muzyka w inny niż dzisiaj sposób angażowała się w tzw. sprawy obywatelskie. Mimo cenzury przemycała różne treści na temat komuny albo krytykowała ówczesną rzeczywistość. Ludzie śpiewali piosenkę o kosmitach, a to był utwór o PRL, o zomo. W tamtym czasie braku wolności „muzyka rozrywkowa” była silnym elementem naszej tożsamości, naszym gorzkim wyróżnikiem. Ludzie spoza Polski często nie wiedzieli o co nam chodzi. Dzisiaj toczą się spory w państwie niepodległym. Z powodu krytyki systemu wobec nikogo nie wyciąga się broni. Nie widzę powodów, żeby mocno się deklarować politycznie jak to niektórzy czynią. Chociaż nie krytykuję tego. To ich wolna wola. Jednak wolałbym, żeby polityką zajmowali się zawodowcy. Ja nie widzę powodów, dla których miałbym kogokolwiek przekonywać do głosowania na określoną partię albo do określonego systemu wartości. Dla mnie osobiście ważne są wartości chrześcijańskie, które są bazowe dla naszej tożsamości kulturowej, a jednocześnie są uniwersalne. Nie jestem sekciarzem ani zakładnikiem jakiejś ideologii. Nie nazywam swojej muzyki chrześcijańską, białą czy męską, bo gram po prostu… muzykę. Moim zdaniem muzyka dzieli się tylko na dobrą i na złą. Gram dla wszystkich, bo szanuję poglądy innych. Nie uprawiam agitki i nie chcę nikogo przekonywać, żeby miał poglądy takie jak ja. To jest najlepsza droga ku temu, żeby muzyka, kultura i sztuka nie wykluczały nikogo, żeby muzyka była dla wszystkich.
I żeby łączyła ludzi.
Dobrze pan to określił. Chciałbym, żebyśmy wszyscy w Polsce mieli i szanowali pakiet podstawowych wartości (spraw) wspólnych, niezależnie od tego, jaka partia wygra wybory. Chodzi o niepodległość, suwerenność, bezpieczeństwo, swobody obywatelskie. A w całej reszcie możemy się różnić i spierać. Zauważam jednak, że niektórzy dziennikarze i publicyści, a nawet osoby ze świata „kultury i sztuki” nie chcą pozwolić innym, żeby mieli własne poglądy i własne zdanie. Nie wolno się na to zgodzić, bo nikt z nas nie ma wiedzy objawionej, aby narzucać ją innym. Tragiczne próby tego już były. Otaczają mnie ludzie o różnych poglądach. Nie przeszkadza mi to spotykać się z nimi i rozmawiać. Nie ma żadnych konfliktów między nami. Obca mi jest agresywna retoryka. Muzyk jest od grania, a nie od bycia politycznym celebrytą. I niech pokazuje ludziom swoje umiejętności artystyczne i swój talent, niech przemawia muzyką.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/451135-losowski-kombi-niektorzy-odmawiaja-innym-prawa-do-pogladow