Nie tylko od początku administracji Donalda Trumpa zadaję w tekstach to samo pytanie. „Kiedy zaczniecie rozumieć co się stało?”. Zadaje je również w tekstach o walce politycznej w Polsce i innych krajach europejskich, gdzie zwycięstwo sił prawicowych ( w szerokim rozumieniu tego słowa) zszokowało lewicowo-liberalny establishment.
Strategia polityczna liberalnego establishmentu po wygrywanych przez „tych, którzy nie mają prawa rządzić” wyborach jest taka sama bez względu na szerokość geograficzną. Zamyka się w trzech słowach: „histeria, histeria, histeria”. Zanim ekipa Kaczyńskiego zaczęła wprowadzać jakiekolwiek zmiany w Polsce, powstała organizacja w nazwie deklarująca obronę demokracji. Galopujące bankructwo całej jej idei pokazało, jak znakomitym pomysłem było przekonanie Polaków, że faszyzm polski ma twarz kaczyzmu. Nie inaczej jest za oceanem, gdzie Donald Trump jest przedstawiany jako nowy Hitler i Mussolini ( choć tego Amerykanie średnio kojarzą), wprowadzający dyktaturę „białych suprematystów”. Takie rewelacje głoszą głównie dawni przyjaciele Trumpa z showbiznesu, którzy wyjątkowo mocno przeżyli, że prezydentem został jeden z nich, na dodatek nie jadący w kampanii na poprawnych politycznie hasłach.
Strategia histerycznego demonizowania sprawdza się słabo. Mobilizuje już przekonanych wyborców i uszczelnia bańkę informacyjną. Tym samym oddziela kreatorów opinii od masowego wyborcy. A ten nie patrzy na kłótnie publicystów na Twitterze, ale kieruje się swoim interesem. W erze dyktatury fake newsów i wiadomości zamkniętych w leadzie tekstu wyborcy szukają wiarygodności. Ta zaś jest przy politykach spełniających obietnice.
Kiedy Donald Trump został wybrany, zaczął realizować swoje obietnice. To ironia losu, prawda? To zabawne, ale Trump może być rzeczywiście pierwszym kandydatem na prezydenta, który rzeczywiście realizuje swoje obietnice. Możesz go nienawidzić, albo kochać, ale on robi rzeczy, które zapowiadał.
mówił w programie Jimmy Kimmel Live znany z lewicowych poglądów komik i gospodarz Daily Show, gdzie wyjątkowo mocno uderza się w Trumpa Trevor Noah. Jego słowa są o tyle istotne, że jego program na Comedy Central ma zabarwienie polityczne. Pochodzący z RPA Noah jest więc zorientowany w dyskursie politycznym mocniej niż większość powierzchownie rozumujących politykę celebrytów. Podczas jednego z paneli dyskusyjnych w marcu mówił, że Demokraci muszą porzucić narrację „ten zły Trump” i zadeklarować kim chcą być. Jaka ma być tożsamość partii i oferta dla Amerykanów.
Warto więc odnotować jego spostrzeżenie. On widzi powody, dla którego prawica również w Polsce ma wciąż wysokie poparcie mimo medialnego tsunami przeciwko sobie. Trump, Kaczyński, Orban a teraz może i Salvini- choć dzieli ich politycznie sporo ( naprawdę polityka nie jest tak czarno-biała jak chcę tego kibicie polityczni obu stron) to łączy właśnie wiarygodność. Realizują, mniej lub bardziej, zapowiedzi wyborcze, czym różnią się od mainstreamu politycznego w XXI wieku. Mainstreamu zanurzonego w postpolitykę, mającą wiele lokalnych nazw. W Polsce była to „ciepła woda w kranie”. Czy wypowiedź Noah oznacza, że amerykańscy liberałowie zaczynają widzieć z jakiej strony okrążyć Trumpa? Możliwe, że tak. Pisałem o tym, że nowa lewica w Ameryce to dostrzega. Czy natomiast gotowa do tego jest również polska opozycja?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/447128-lewicowy-komik-zauwazyl-cos-co-pomijaja-liberalowie