Tomasz Szafrański to reżyser, który po pierwszych mniej lub bardziej udanych próbach filmowych (serial „Naznaczony”, horror dla TVN) zdecydował się być reżyserem filmów dla dzieci. Tych trochę starszych i trochę młodszych.
Jego „Klub włóczykijów” sprzed czterech lat przeszedł najlepszy sprawdzian. Byłem na nim z moim chrześniakiem. Był zachwycony. Ja miałem wątpliwości, czy mariaż szkieletu fabuły Edmunda Niziurskiego ze współczesnymi realiami do końca się powiódł. Czy nie prowadzi do niekonsekwencji, nie jest po prostu nieprzekonujący. Chrześniakowi wystarczył duch przygody.
Teraz Szafrański nakręcił film „Władcy przygód. Stąd do Oblivio”. Jest on mocno inny. „Klub włóczykijów” był mimo wszystko, wzorem poetyki Niziurskiego, spokojny, wręcz stateczny. Tu wszyscy nieustannie pędzą, gna też jak szalona fabuła, niektóre jej zakręty są nie do ogarnięcia dla mnie, wielu wątków się do końca nie tłumaczy.
Aktor, który grał w tym filmie objaśniał mi na premierze, że tak właśnie dziś wygląda percepcja dzieci. Że one jednak nadążają za tempem naddźwiękowca. Pierwsze obrazki z salami pełnymi tej widowni, roześmianej, zadowolonej, chyba to potwierdzają. Na premierze, taka publika, zwykle kapryśna, to chłonęła w skupieniu, to znów kwitowała radością co lepsze momenty.
O czym to jest? Ciężko powiedzieć. Chłopiec-wynalazca, Franek, zarazem tęskniący za zmarłym ojcem, i łebska dziewczynka Izka, chronią jednych przybyszów z tajemniczej krainy przed innymi przybyszami z tejże krainy – we współczesnej, choć cokolwiek fantastycznej Polsce. Pościgi i zwroty akcji są rodem z gier komputerowych. Ale nad tym unosi się też jakaś mgiełka. Mamy sporo poezji, trochę lekcji empatii. Może chwilami to ginie w szaleńczym tempie. A przecież się odnajduje. I za to jestem reżyserowi wdzięczny. Reżyserowi i autorowi scenariusza w jednej osobie. To bowiem film par excellence autorski.
Dwie wątpliwości. Pierwsza: Szafrański dobrał fajnych dziecięcych aktorów, przede wszystkim Szymona Radzimierskiego (Franka) i Weronikę Kaczmarczyk (Izkę). Jak na mój gust mówią oni jednak, zwłaszcza ona, za szybko (to zdaje się jeden z gagów), i nie dźwigają w pełni niektórych emocji. W tej dziedzinie Amerykanie są wciąż przed nami w prowadzeniu takich postaci i wątków. Ale dziecięca publika tych swoich małych bohaterów najzwyczajniej w świecie kupuje.
Wątpliwość druga, to pytanie do jakiej grupy adresowany jest film. Mamy fragmenty bardzo naiwne, i mamy drastyczne. Tu można nawet zabić, niebezpieczeństwo jest realne. Psychologiczne problemy wynikłe z relacji matki z synem też. Ale znów, może to jest czepialstwo z mojej strony. Może pewien eklektyzm filmu jest jego zaletą. Zwłaszcza, że te filmowe „okropieństwa” są jednak stonowane. I przesłonięte wspomnianą już mgiełką.
Film ma za to jeszcze jeden ogromny atut. Aktorzy dorośli, którzy w takich dziełach grają, mają z reguły problem. Czy być takimi, jak w normalnych produkcjach, całkiem serio? Zbyt serio w psychologizowaniu? Czy wdzięczyć się do tej szczególnej widowni, udziecinniać swoje kwestie. Rokendrolowym Ediem, przybyszem z tajemniczego Oblivio, jest Maciej Makowski, gwiazda Kabaretu na Koniec Świata i La La Poland. I on jest całkiem w sam raz. Naturalny w pewnym infantylizmie, z którym nie przesadza w ani jednym momencie. Chwilami jest zaś po prostu upojnie zabawny. Także i dla takich widzów jak ja.
Dla Makowskiego, który dla tego przedsięwzięcia na pół roku zmienił kolor włosów, powinno się pisać filmy, i to nie tylko dziecięce. Jego naturalna vis comica, ujawniana choćby w roli katechety ks. Damazego w La La Poland, dźwignęłaby niejedną fabułę. Ten aktor ma po prostu, poza wszystkim piekielnie dużo uroku. To właśnie on miesza w dobrych proporcjach zgrywę z melancholią. To wielka sztuka.
A w epizodach obaj bracia Grabowscy: Mikołaj (trochę większa rola) i Andrzej. Zabierajcie rodzice swoje dzieci na ten film. Pewnie bardziej dziesięcio-, dwunastolatki niż pięciolatki. Ale rozgarnięty, wrażliwy pięciolatek też sobie na nim poradzi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/439256-wladcy-przygod-film-trafil-do-adresata