Był czarny, czarny las
W tym czarnym, czarnym lesie był czarny, czarny dom
W tym czarnym, czarnym domu był czarny, czarny pokój
W tym czarnym, czarnym pokoju był czarny, czarny stół
Na tym czarnym, czarnym stole była czarna, czarna trumna
W tej czarnej, czarnej trumnie był biały, biały trup…
- tak brzmi fragment książki Joanny Bator „Ciemno prawie noc”, reklamujący adaptację w wersji Borysa Lankosza. Upiorna rymowanka dobrze oddaje opis tego filmu. Niestety nie w sensie pozytywnym. Ten czarny, czarny scenariusz wpędził mnie do tak czarnego, czarnego lasu, że nie byłem w stanie połapać się, gdzie leży sens tej czarnej, czarnej historii.
Oglądaliście trzeci sezon „Detektywa”, w którym dwóch policjantów szuka zaginionych dzieci? Jeden z nich musi odbyć podróż do własnego umysłu, naznaczonego demencją. „Ciemno prawie noc” ma podobny punkt wyjścia do znakomitego serialu HBO. Zaginione dzieci, mroczne podróże bohaterów po własnym umyśle. Surrealistyczne zdarzenia w lesie z krążącą wiedźmą- Bator napisała książkę doskonale nadającą się na rasowy horror. Autor świetnego „Rewersu” i mniej świetnego, ale klimatycznego i intrygującego „Ziarna prawdy” Borys Lankosz wydawał się natomiast być doskonałym reżyserem adaptacji. Niestety przestrzelił w niemal każdym elemencie filmu.
„Ciemno prawie noc” jest nie tylko kryminałem o zaginionych w Wałbrzychu dzieciach, ale również opowieścią o zniszczonym dzieciństwie tych, którzy ich szukają. Reporterka Alicja Tabor ( Magdalena Cielecka) wraca do rodzinnego miasta, by rozwikłać zagadkę zniknięcia dwójki maluchów. Śledztwo szybko prowadzi ją do odkrycia tajemnic własnego dzieciństwa. Lankosz od samego początku odbija od klasycznego kina kryminału, wprowadzając nas w sen na jawie. Rzeczywistość miesza się z majakami i impresyjnymi koszmarami. Wszystko między obdrapanymi polskimi kamiennicami, blokowiskiem i tajemniczymi lasami. Lankosz wybrał odpowiedni sposób na opowiedzenie baśniowej książki Bator. Ja niestety odebrałem jego wizję jako wyjątkowo nieczytelną.
Jestem oddanym fanem surrealizmu Davida Lyncha. Nie odrzucam więc filmu Lankosza z powodów gatunkowych. Jednak nie czytałem książki Bator i Lankosz nie potrafi mi jej opowiedzieć na ekranie. „Ciemno prawie noc” jest niespójnym, poukładanym z niepasujących do siebie klocków thrillerem, który ani na moment nie wzbudził u mnie dreszczyku emocji. Lankosz przepływa nonszalancko między baśnią o leśnych „kociarach” oraz „kotojadach”, historiami wykorzystywanych seksualnie dzieci ( żaden polski film nie opowiadał w taki sposób o pedofilii) w domach pełnych przemocy, cofając się do okresu powojennego z Sowietami gwałcącymi w lasach polskie dzieci (poruszający wątek postaci granej przez Jerzego Trelę). Wszystko to jest niestety popękane i nieskładne. Nie jest problemem, że zagadka kryminalna, co chwilę się rozjeżdża i rozpryskuje na poboczne wątki. Problem w tym, że one się potem nie składają w interesującą całość. Gdyby jeszcze Lankosz celowo mylił tropy, by zaskoczyć nas narracyjną przewrotną, mógłby jego film intrygować. Karty są jednak tutaj znaczone, a dojście do finału zbyt uproszczone i banalne. Finalne mordobicie z mordercą jest wręcz kuriozalne.
Film jest naszpikowany świetnymi aktorami, których postacie są potraktowane naskórkowo. Epizody Dawida Ogrodnika, Piotra Fronczewskiego i Marcina Dorocińskiego wyglądają jakby były wyjęte z autoparodii gatunku. Postacie Agaty Buzek i Magdaleny Cieleckiej miały potencjał na przejmujące portrety pogruchotanych kobiet. Ja jednak mam w pamięci wgniatające w ziemię „Ostre przedmioty” Jean-Marc Vallée, opowiadający o dziennikarce piszącej w rodzinnej miejscowości reportaż o dzieciobójstwie. Dodajmy, że dziennikarce nie mogącej sobie poradzić z własnymi demonami. „Ciemno prawie noc” dotyka dokładnie tego samego wątku. Lankosz jest jednak daleki od wrażliwości Vallée, który jest mistrzem w portretowaniu kobiet.
Pogubiłem się w lesie Lankosza, choć mrok tej krainy był paradoksalnie piękny dla oka. No, ale czego innego można się spodziewać po zdjęciach Marcina Koszałki, który jak nikt inny potrafi nadać niepokojącego blasku najbardziej mrocznym zakamarkom. Również ludzkiej duszy. Oko Koszałki to za mało by zakamuflować blędy Lankosza. Szkoda. Liczyłem na kolejny po wspaniałym „Wilkołaku” polski horror.
2,5/6
„Ciemno prawie noc”, reż: Borys Lankosz, dystr: Kino Świat
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/439172-ciemno-prawie-noc-pogubilem-sie-w-tym-lesie-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.