Nie będę przyłączał się do powszechnego glanowania najnowszej części kultowej komedii „Kogel Mogel”. Wystarczająca liczba polskich krytyków oceniła pod kątem artystycznym film Kordiana Piwowarskiego ( zastąpił na reżyserskim stołku Romana Załuskiego). „Miszmasz czyli Kogel Mogel 3” nie mógł się chyba udać. Tak jak nie udały się inne kontynuacje kultowych polskich komedii z PRL. Bolącą porażką była kontynuacja „Alternatyw 4” pt. „Dylematu 5” ( z 13 planowanych odcinków nakręcono tylko 3), natomiast druga część „Misia” zwana „Rysiem” okazał się być kompletną katastrofą, mimo Stanisława Tyma na pokładzie.
Pewne produkcje są przypisane do swojej epoki i konkretnych uczuć panujących w społeczeństwie. Całe szczęście, że Machulski nigdy nie zdecydował się na „Seksmisję 2”, „Vabank 3”, a filmowcom nie przyszło do głowy kręcić filmów o bojach wnuków Kargula i Pawlaka. Mimo prób nie reaktywowano dotąd „Rejsu” ( choć Piwowski podobno planuje to filmowe samobójstwo) czy „Zmienników”. Możliwe, że nikt nie wpadnie na takie plany po tym filmie. Mimo powrotu do wpisanych w popkulturę lat 80-tych ról Grażyny Błęckiej Kolskiej, Ewy Kasprzyk, Zdzisława Wardejna i Katarzyny Łaniewskiej komediowo „Kogel Mogel 3” nie wypalił, choć za sterami scenariusza stoi Ilona Łepkowska, czyli autorka poprzednich „Kogli Mogli”.
Choć fabuła ma logiczne dziury większe niż ser szwajcarski po wizycie nakoksowanej Myszki Mickey, poszczególni bohaterowie wyglądają jakby byli wyjęci z różnych gatunków komedii ( przerysowana Anna Mucha obok groteskowego policjanta o twarzy Wojciecha Solarza i reszty obsady grającej na bezpiecznych nutach z komedii obyczajowej), to warto ten film obejrzeć. Dawno nie widziałem komedii, która by tak wiele mówiła o współczesnej Polsce. Spokojnie, nie jest to żadna satyra na współczesność. Satyra musi być ironiczna, subtelna i błyskotliwa. Skoro przywołałem Wojtka Solarza, to on ze swoim Kabaretem Na Koniec Świata robi rasową satyrę. Również w telewizyjnym La La Poland. Błyskotliwość żartów tego „Kogla Mogla 3” przykrywają błyski świateł wiejskiej potańcówy, którą organizują młodzi bohaterowie kogelmogelowej trylogii (Nikodem Rozbicki, Aleksandra Hamkało), a subtelność zamyka się w ciągnącym się półtorej godziny skeczu o Pani Goździkowej ( Małgorzata Różniatowska) oraz jej mężu (Paweł Nowisz) jarających trawkę i robiących rozpierduchę w ogrodzie sołtysa (Jerzy Rogalski) z „dobrej zmiany”. Dla równowagi dom wójta (Wiktor Zborowski) i miłośnika Tuska naćpana Goździkowa obrzuca zgniłymi pomidorami.
Ilona Łepkowska to królowa polskich tasiemców. Stoi za sukcesami wszystkich najważniejszych seriali ostatnich dwóch dekad. Serialowe uproszczenia i łopatologię przeniosła do kina, co widać już było w innej kontynuacji kultowej komedii z PRL „Och Karol 2” (2011). Dosłowność żartów trzeciego „Kogla Mogla” byłaby nieznośna, gdyby nie finał tego filmu, w którym pojawia się Zenek Martyniuk ze swoimi zielonymi oczami. Celowo poszedłem na film w niedzielne popołudnie. Pękająca w szwach sala zanosiła się ze śmiechu podczas kolejnych dowcipasów, wypowiadanych z gracją kręcącego się słonia w składzie chińskiej porcelany w chińskim markecie. A więc film wpisujący się w pielęgnowaną przez kierowaną przez „dobrą zmianę” publiczną telewizję przaśność? Łepkowska jest zbyt sprytna by robić komedie wyłącznie dla miłośników Sylwka marzeń z Zakopanego.
Oczy zielone Zenka Martyniuka należy odczytywać bardzo dosłownie. Bohaterowie mają zielone oczy od unoszącego się dymu „włoszczyzny Holandii”, zaś na dachu dyskoteki całują się dwie lesbijki wyjęte z bajek multikulti. Oto Japonka z Amsterdamu zakochuje się w polskiej wiejskiej policjantce i w rytm hitu Zenka padają sobie w ramiona podczas happy endu. Tak kiczowatego, że w rękach twórców „Juliusza” byłby przepyszną autoparodią gatunku. No, ale Łepkowska na poważnie sobie żartuje, więc jest nawet ksiądz uważnie sprawdzający czy Biblia na pewno „nie popiera tych gejów”, jak pyta babcia grana naprawdę zabawnie przez znaną przecież z prawicowych sympatii Łaniewską.
Wołanie o tolerancje dla LGBT zanurzonych w ludową przaśność miłośników disco-polo, którzy odkrywają uroki trawki, ale nie zapominają zaprosić księdza proboszcza na remizową potańcówkę?
Oglądając tą przedziwną mieszankę Łepkowskiej, zastanawiałem się czy „królowa polskich seriali” nie wyczuła jakiejś prawdy o Polsce A.D 2018. Może podział nie jest tak prosty jak wynika ze wspólnego występu zakochanego w PiS sołtysa i oddającego hołd Tuskowi wójta? Może serce bije w innym miejscu niż nam się wydaje? Może jej nieznośny artystycznie miszmasz jest proroczy socjologicznie? W końcu lesbijka o skośnych oczach z libertyńskiego Amsterdamu zanim zakochała się w naszej blond policjantce, zajadała się żurkiem i podlanym wódeczką chlebem ze smalcem. I mówi to nam wszystko współautorka „M jak Miłość” i „Korony Królów”! Hmm…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/431352-kogelmoglowa-polska-czyli-przasnosc-tecza-trawka-i-zenek