Algorytm. To on dziś rządzi światem. Jest jego policjantem, oskarżycielem i sędzią. Jest wszechobecny. Wciąż jest prymitywny i przez jakiś czas wizja z „Terminatora” i „Westworld”, gdzie sztuczna inteligencja wyrywa się z kontroli jej kreatorów nam nie grozi. Nie zmienia to faktu, że już teraz pozwalamy algorytmom rządzić naszymi emocjami. Pozwalamy im panować nad naszym losem. Pisze o tym wyczerpująco Hannah Fry w świetnej książce „Hello world. Jak być człowiekiem w epoce maszyn”. Autorka wierzy, że algorytmy ostatecznie głównie pomogą ludziom. Nie podzielam jej optymizmu.
Tak wygląda moja wymarzona przyszłość. Przyszłość bez aroganckich, tyrańskich algorytmów, których pełno na kartach tej książki. Przyszłość, w której przestaniemy postrzegać maszyny jako obiektywnych sędziów i zaczniemy odnosić się do nich tak, jak odnosilibyśmy się do każdej innej władzy- kwestionując jej decyzje, analizując jej motywy, rozumiejąc własne emocje, domagając się ujawnienia, kto zyska na postanowieniach, pociągając do odpowiedzialności i nie godząc się na bierne jej zapędy.
pisze Fry. Czy to jednak możliwe? Czy człowiek, który już się nie wyrzekł prywatności w imię wygody jest w stanie wymagać takiej odpowiedzialności? Google i Facebook wiedzą już o nas absolutnie wszystko. Obnażamy się w sieci na tyle mocno, że algorytm wie jakie produkty chcemy kupić i jakiego partnera życiowego szukamy. Algorytm wie też o naszych chorobach, bolączkach i politycznych sympatiach. Ktoś powie, że te informacje można wykorzystać do szlachetnych celów. Yeah, right! Facebook też miał w założeniu łączyć ludzi. Okazało się, że podzielił ich jeszcze bardziej, żerując na plemiennych podziałach i zachęcając do zamykania się w grupie klakierów.
Algorytm kocha emocje. Szczególnie te najbardziej pierwotne. Plemienne. Wojenne. Wywołujące rządzę krwi i wroga. O tym jest znakomity film „Brexit: The Uncivil War” Toby Haynesa z Benedictem Cumberbatchem w roli demiurga Dominica Cummingsa. To on był mózgiem kampanii brexitowej. Ten polityczny strateg i wieczny outsider po niespodziewanym i populistycznym ruchu premiera Davida Camerona o zorganizowaniu referendum w sprawie wyjściu Wielkiej Brytanii z UE zrozumiał, że sukces eurosceptyków nadejdzie tylko dzięki rewolucyjnej strategii kampanijnej. Gdy wszyscy eurosceptyczni posłowie, ministrowie i niezmordowany przeciwnik UE Nigel Farage przygotowywali się do tradycyjnej kampanii referendalnej, Cummings lobbował za wykorzystaniem mediów społecznościowych. To on jest autorem chwytliwego sloganu „vote leave, take back control” ( głosuj za odejście, odzyskaj kontrolę). Również jego pomysłem był bus, z napisami obiecującymi przekazanie 350 milionów funtów, oddawanych tygodniowo na unijne składki ( kwota była wzięta z sufitu), do Narodowego Funduszu Zdrowia.
Dostępny w Polsce na HBO GO „Brexit: The Uncivil War” jest znakomicie skonstruowanym filmem. Haynes wpisał się w narracje najlepszych politycznych hollywoodzkich filmów ostatnich lat. Cumberbatch jest znakomity w roli bezczelnego i pewnego siebie Cummingsa, choć jest to kolejna mutacja tej samej roli. Brytyjczyk kocha wcielać się w wybitnie inteligentnych cynicznych „autystyków” („Sherlock”, „Doktor Strange”, „Patrick Melrose”). „Brexit…” przypomina wchodzący 11 stycznia do naszych kin „Vice” Adama McKaya o administracji Georga W. Busha. Szybki montaż, imponujące podobieństwo aktorów do prawdziwych postaci, brawurowa reżyseria, naszpikowanie ironią, łamanie czwartej ściany- „Brexit” korzysta z najlepszych wzorców, choć jest przecież filmem telewizyjnym. jest to paszkwil na brexitowców?
W żadnym razie. Film został skrytykowany przez lewicowego Guardiana i został pochwalony w Financial Times przez dyrektora wykonawczego kampanii na rzecz brexitu Matthew Elliotta. Nie jest to jednak film przychylny Brexitowi. To smutne i przerażające dzieło. Pokazuje bowiem na jaki poziom weszły dziś techniki manipulacyjne.
Tutaj pojawia się słowo klucz tego tekstu. Algorytm. To dzięki niemu udało się Cummingsowi dotrzeć do 3 milionów wyborców, których pomijali pijarowcy głównych brytyjskich partii. Cummings zatrudnił w kampanii specjalistów od Cambridge Analytica ( ta sama firma pojawia się w kontekście zwycięstwa Donalda Trumpa), który dzięki algorytmowi dotarli do tak wielkiej liczby głosów. Algorytm został stworzony przez Polaka Michała Kosińskiego z Uniwersytetu Stanforda. Polega on na tym, że na podstawie aktywności w mediach społecznościowych można stworzyć cały obraz zainteresowań internauty. Big Data zbiera dane milionów użytkowników np. Facebooka i profiluje pod nich informacje. Nie tylko spersonalizowane reklamy, które dziś widzimy na Google, ale również materiały polityczne. Nic dziwnego, że spece od pijaru wykorzystali odkrycie Polaka do swoich celów. Zresztą sam Kosiński nie ma złudzeń, co do przyszłości naszej prywatności. „Obawiam się ze w przyszłości prywatność przestanie być naszym prawem i przywilejem. Algorytm łatwo odkryje Pana intymne cechy i poglądy. W takim świecie bez prywatności bezpieczeństwo zapewni nam tylko tolerancja i otwartość.”- mówił w wywiadzie dla Innpoland.pl Kosiński.
Cummings dobrze rozumie współczesną politykę, która nie jest oparta na rozumie. Jest oparta na emocjach. Tych najbardziej prymitywnych. Odartych z rozsądku. Dlatego tak skonstruował probrexitowy przekaz. Proste hasła. Prosty czarno-biały podział. Twórcze wykorzystanie fake newsów, memów i haseł z Twittera. Spece wynajęci przez Cummingsa ( problemy Facebooka i zeznania jego twórcy Zuckenberga po obu stronach oceanu są pokłosiem, tego co widzimy w filmie) zarzucili „wahających się” politycznie internautów, uwaga, 1,5 MILIARDA postów promujących Brexit. Odpowiedzialni za kampanie przekonującą do pozostania GB w UE nawet nie zdawali sobie sprawy z takich możliwości. Przegrali na starcie.
A może przegrali znacznie wcześniej? „Oni zaczęli kampanie wyborczą 20 lat temu”- mówi w filmie załamany szef kampanii antybrexitowej. To zdumiewające, że zaledwie 90 minutowy film poruszył wszystkie przyczyny decyzji o wyjściu Brytyjczyków z UE. Jedną z nich było zapomnienie liberalnych elit o zepchniętej na margines dużej części społeczeństwa. W jednej scenie twórcy odmalowują całą frustrację pomijanych Brytyjczyków, którzy mają dosyć wmawiania im, że są rasistami, tylko dlatego, że mają wątpliwości czy integracja multikulti dobrze działa. Pokazują rozpacz tych, którzy nie mogą znaleźć pracy przez najazd imigrantów ( również z Europy Wschodniej) i złość, że ich głos jest uważany przez elity za „oszołomski”. „W końcu mam głos i go wykorzystam”- krzyczy w jednej ze scen wściekła Brytyjka. Czyż nie to samo krzyczeli wyborcy Trumpa? Czy takiej samej frustracji nie czuły „moherowe berety” i „gorzej wykształceni z mniejszych ośrodków”? Czy Włosi również nie zbuntowali się przeciwko arogancji i bucie samozwańczej liberalnej artystokracji?
„Tacy ja wy rządzili latami. Do czego to doprowadziło? Jedzie nowy pociąg, którego nie powstrzymasz. To nowa polityka”- mówi szefowi kampanii zwolenników pozostania w Unii filmowy Cummings. Tyle, że Cummings po jakimś czasie opowiedział się przeciwko Brexitowi. „Już wcześniej mówiłem, że referendum to głupi pomysł. Trzeba było wcześniej spróbować innych rzeczy. W paru możliwych wersjach przyszłości, odejście okaże się błędem.”- powiedział w 2017 roku. On chciał resetu systemu. Chciał pozbyć się, jego zdaniem, skretyniałych politycznych elit i zastąpić je innymi. Okazało się, że ci, którymi gardził w czasie kampanii brexitowej ( film doskonale pokazuje jak robił wszystko by się od nic odciąć) wzięli na swoje barki negocjacje opuszczenia Unii. Z widocznym skutkiem.
Brytyjczycy muszą poradzić sobie z decyzją podjętą w nowej politycznej rzeczywistości. Weszliśmy w nową erę mediokracji, nie mającej już NIC wspólnego z założeniami ojców założycieli tego systemu politycznego w „Mieście na górze” czy Atenach. Co mamy za to? Nie wiadomo. I to jest najbardziej przerażająca część naszej rzeczywistości.
-
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/428803-brexit-i-dyktatura-algorytmow-przyszlosc-jest-przerazajaca