Patryk Vega wyraźne poczuł przyjemność zabawy filmową gatunkowością. Zrobiony dla Showmax film nie przypomina klasycznego vegańskiego kina, które tak kochają masowi widzowie i nienawidzą krytycy. Nie jest to anarchiczny warsztatowo, ale szczery i wyjątkowo energetyczny filmowy strumień świadomości jak jego „Pitbulle”, „Botoks” czy „Kobiety mafii”. Tym razem Vega wziął na widelec krwawy thriller, który wyrósł na sukcesie „Siedem” Davida Finchera. Nakręcił go w tradycyjny dla B klasowego amerykańskiego kina sposób.
Gościłem w tym tygodniu Patryka Vegę w Wieczorze filmowym Adamskiego w Polskim Radio 24.. Reżyser opowiadał mi, że zawsze był zafascynowany krwawymi amerykańskimi thrillerami. Po obejrzeniu „Siedem” Davida Finchera zapragnął nakręcić podobny film. „Plagi Breslau” opowiadają o seryjnym zabójcy, który codziennie o 18 dokonuje krwawej zbrodni na wrocławskich ulicach. Śledztwo w sprawie tajemniczych zabójstw prowadzą borykająca się z emocjonalnymi problemami policjantka Helena ( Małgorzata Kożuchowska) i agentka CBŚP Iwona ( Daria Widawska). Obie aktorki przeszły zdumiewającą fizyczną metamorfozę i dały się poprowadzić uwielbiającemu pracować z kobietami Vedze. Niebawem na ekrany wejdą drugie „Kobiety mafii”. Telewizyjny film Vegi również jest oparty na rolach kobiecych. Nie myliłem się pisząc, że gdyby Vega nie popełnił antyaborcyjną myślzbrodnię w „Botoksie”, musiałby zostać uznany przez lewicowe salony za czołowego feministę polskiego kina.
Vega wyraźnie się odcina od „Pitbullowej” trupy aktorskiej. Uśmiercił swoich ulubionych aktorów w „Kobietach mafii”, natomiast w „Plagach…” prawie na cały film do łóżka przykuwa Tomasza Oświcińskiego. Lejce dostają kobiety i drastycznie inny od Gebelsa Andrzej Grabowski w roli irytującego prokuratora. Efekt? „Plagi Breslau” się nieźle ogląda. Oczywiście jeżeli przyjmiemy gatunkowość, w jaką został zanurzony. Vega nakręcił na dodatek wyjątkowo krwawy thriller ocierający się momentami o gore ( rozrywane przez konia ciało, obcinanie kończyć, wypływające bebechy), czego w polskim kinie jeszcze nie było.
„Plagi…” są zrobione według klasycznego schematu hollywoodzkiego thrillera klasy B. Dużo krwi, jeszcze więcej efekciarskich scen ( tutaj zamiast samochodów gliniarze ścigają się z koniem), schematyczność postaci i obowiązkowy po „Siedem” twist akcji na końcu. Gdyby „Plagi…” były filmem amerykańskim, zżymałbym się przez bezczelną wtórność. Jednak polskie wydanie jankeskiego schematu po prostu dało mi sporo guilty pleasure.
To radocha dużego chłopca, który lubi sobie strzelić od czasu do czasu prościutką i krwawą policyjną opowiastkę o pościgu za psychopatycznym mordercą. Tym razem ulice Los Angeles, Detroit czy Nowego Jorku zastępuje pięknie sfotografowany Wrocław. Jedno u Vegi jest natomiast niezmienne. Ten gość naprawdę nie lubi polskiej służby zdrowia, której szpile wyjątkowo mocno wbija nawet adaptowanym na polskie warunki thrillerze.
3/6
”Plagi Breslau”, reż: Patryk Vega. Film dostępny na Showmax.com
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/425708-plagi-breslau-krwawy-i-veganski-thriller