Berlusconi to fenomen. Społeczny i psychologiczny. Fascynował mnie od początku swojego istnienia na włoskiej scenie politycznej. Fascynowało mnie również szaleńcze wręcz uwielbienie, jakie od początku żywiła do niego część włoskiego społeczeństwa i równie ogromna, szczera nienawiść, którą darzyła Berlusconiego grupa jego przeciwników. Berlusconi to uosobienie władzy: pozbawionej morale, wręcz śmiesznej w swojej arogancji, a jednocześnie przyciągającej.
mówi w jednym z wywiadów o filmie „Oni” jego reżyser Paolo Sorrentino. W tej wypowiedzi oddaje całą istotę swojego najnowszego filmu. Biografia Silvio Berlusconiego przez niejednego reżysera zostałaby potraktowana jednowymiarowo. Berlusconi to przecież ikona politycznej popkultury. Groteskowy, operetkowy miliarder w każdym wymiarze przebijał największe ekstrawagancje Donalda Trumpa. Znienawidzony przez lewicę i liberałów jest wyjątkowo wdzięcznym obiektem kpin i najostrzejszej satyry. Zdobywca Oscara za „Wielkie piękno” i autor przenikliwej biografii demiurga włoskiej polityki Gullio Andreottiego „Boski” to jednak twórca innego formatu.
Jego nie interesuje glanowanie Berlusconiego. Nie interesuje go prostackie przyrównywanie go do Mussoliniego i wkładanie w zużytą szufladkę z napisem „faszyzm”, co chętnie robi zblazowana włoska lewica. Sorrentino rzeczywiście chce dotrzeć do duszy Berluscioniego. Pragnie przebić się przez pancerz, jaki „boski Silvio” wokół siebie zbudował. Chce zerwać maskę błazna, by pokazać człowieka.
Możliwe, że Sorrentino się myli w ocenie trzykrotnego premiera Włoch. Możliwe, że błędnie analizuje jego psychikę. Jednak próbuje ją obiektywnie spenetrować. Widać jak bardzo reżyser znakomitego „Młodego papieża” pragnie zrozumieć fenomen Berlusconiego. Nie tylko premiera Italii, ale również wartego ponad 9 mld dolarów libertyna i jawnego hedonistę, który walczył z lewicą na każdym polu. Jak nie mógł ich pokonać, to ich kupował. Niczym piłkarzy do swojego AC Milan. Niczym celebrytów do swojej medialnej korporacji Mediaset. Niczym kolejne młode żony, którym jakoś specjalnie nie przeszkadzały jego wybryki.
Kim jest Silvio Berlusconi, przejmująco zagrany przez Toniego Servillo? To wieczny sprzedawca, bojący się samotności. Nieważne czy sprzedaje plastikową tv, handluje nieruchomościami, piłkarzami czy ustawami. Jest sprzedawcą. Aktorem budującym swój jednoosobowy show. Teatrem jest jego cała działalność. Od biznesu, prze popkulturę aż po wielką politykę. Nawet na chwilę nie zdejmuje maski. Nie tylko w przenośni. Wybotoksowana twarz, przeszczepione włosy i śnieżnobiałe sztuczne zęby. Obok zaś piękne i młode kobiety. Najlepiej nagie w jego sardyńskiej willi, gdzie urządzał słynne bunga bunga.
Sorrentino kocha barokowy styl, podlany dźwiękami najnowszych hitów pop. Pokazał to w fenomenalnym otwarciu „La grande bellezza”. Rajcuje go zabawa cytowaniem maestro Felliniego. Jednak tutaj się wyraźnie hamuje Więcej w „Oni” jest kameralnych ujęć niż przepychu. Więcej psychologii niż efekciarstwa, choć film otwiera zabawna, aczkolwiek wyjątkowo łopatologiczna scena owcy umierającej po seansie teleturnieju z telewizji Silvio.
Niemniej jednak blisko jest biografii Berlusconiego do „Boskiego”. Sorrentino doskonale uwypukla samotność i smutek obu włoskich polityków. W wizji twórcy „Przyjaciela rodziny” Berlusconi chowa smutek za twarzą satyra. Żenującego, pajacującego, z niewiadomym pochodzeniem pierwszego kapitału człowieka, który miał paradoksalnie szczere chęci by zmieniać Włochy. Był jednak emanacją włoskiego cwaniactwa. Romantyczna dusza włoskiego kochanka miesza się z cynizmem krwiożerczego biznesmena i pasją szczerego antykomunisty. Don juan? Satyr nie mogący zrezygnować z seksualnych orgietek? Tak, ale jednocześnie człowiek wybierający na kochanki młodsze wersje swojej drugiej żony Veronici Lario. To właśnie jej filmowy Silvio nadstawia nieba, jednocześnie jawnie romansując w ponętnymi Włoszkami.
Berlusconi w ujęciu Sorrentino to człowiek pełen sprzeczności. Żałosny i wzbudzający litość. Odrażający i rozbrajający urokiem. Chciałbym by powstawały takie filmy o polskich politykach. Szukające prawdy, a nie będące robione dla taniego poklasku jednego z plemion. „Oni” to brawurowe, ale nie pozbawione przenikliwości spojrzenie na specyfikę nie tylko włoskiej polityki, ale również włoskiej duszy.
„Oni”, reż: Paolo Sorrentino, dystr: Gutek Film
5/6
Film wchodzi do kin 28 grudnia
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/424293-oni-brawurowo-i-przenikliwie-o-berlusconim-recenzja