Pierwszy polski serial Netflixa to produkcja intrygująca. Sam pomysł by pokazać Polskę pod rządami komunistów w 2003 roku musi wzbudzać ciekawość. Jednocześnie „1983” jest serialem nierównym. Nie zniechęcajcie się jednak rażącym momentami sztucznością pilotem. Z każdym odcinkiem jest coraz lepiej. Ostatecznie okazuje się, że dostaliśmy, inteligentny i wizualnie wysmakowany serial, który obejrzy cały świat.
Recenzja bez spoilerów
Wyobrażacie sobie jakby wyglądał PRL w 2003 roku? To kraj przypominający dzisiejszy Wietnam albo Chiny. Komunistyczny reżim jest czerwony tylko z nazwy. Istnieje oczywiście wszechwładne SB i Partia. Do tego rządzi silna armia, której generałowie ( świetny Mirosław Zbrojewicz) kroczą w pięknych błękitnych mundurach. Polska to kraj stabilny gospodarczo. Buduje relacje gospodarcze z Azją i USA, choć to Moskwa pozostaje jej głównym partnerem gospodarczym. Skąd taka niezależność geopolityczna?
W 1983 roku dochodzi do potwornych zamachów terrorystycznych. Bomby wybuchają w najważniejszych miastach. Centra Warszawy, Krakowa i Gdańska przypominają ulice Manhattanu po zamachach 9/11. Naród się jednoczy. Przestaje mieć znaczenie podział na pacyfikowaną chwilę wcześniej Solidarność i komunistów.
Nie ginie jednak kłamstwo, którym podszyty jest każdy wymiar życia. Wie o tym zblazowany milicjant Anatol ( Robert Więckiewicz), nienawidzący SB nie mniej niż zastraszone i przekupione dobrobytem społeczeństwo. Anatol zostaje zrzucony do potężnej dzielnicy wietnamskiej Mały Sajgon. To tam toczy się jądro niekontrolowanego do końca przez władzę podziemnego życia. Anatol krąży po azjatyckiej dzielnicy niczym Mickey Rourke w „Roku smoka” Cimino. W płaszczu, obitą gębą i z kwaśną miną jest zlepiony ze wszystkich możliwych schematów filmowego gliny o przetrąconym kręgosłupie i dobrym sercu. Z pozoru błahe śledztwo w sprawie samobójstwa krzyżuje jego drogę z pełnym idei studentem prawa Kajetanem ( Maciej Musiał). Panowie trafiają na spisek o międzynarodowej sile. Spisek, który może przebudować cały porządek geopolityczny Europy.
Proszę wybaczyć ogólny i banalny zarys fabuły. Nie chcę psuć zabawy podążaniem za inteligentnym i pełnym zawiłości scenariuszem Joshua Longa. Pierwsze recenzje serialu są dosyć chłodne. Krytycy zarzucają mu sztuczności dialogów i papierowość postaci. Cóż, to serial robiony na międzynarodowy rynek i nie znający języka polskiego widz Netflixa z Japoni, USA czy Islandii nie wyczuje jej w dialogach. Wygląda na to, że dialogi są pisane po angielsku i tłumaczone na polski. Jednak ta sztuczność znika z każdym kolejnym epizodem. Seriale Netflixa mają swój format i wynajęci reżyserzy muszą się w niego wpasować.
„1983” to dzieło w pełni kobiecie. Agnieszka Holland, Kasia Adamik, Olga Chajdas i Agnieszka Smoczyńska zgarnęły lejce w swoje ręce, sprawnie prowadząc widza przez zawiły tekst Longa. Najlepsza część serialu to robota uznanej już za oceanem Smoczyńskiej ( „Fuga”, Córki Dancingu”) i Chajdas („Nina”).
„1983” działa wizualnie na zmysły. Warszawa jest przytłaczającym miastem wyjętym z kina noir. Oświetlone neonami ulice Małego Sajgonu, monumentalne gmachy SB, wszechobecna i stojąca na najwyższym poziomie technicznym inwigilacja- oto Polska 2003 roku. Polska ukształtowana po tzw. „porozumieniach prymasowskich”. Polacy są wciąż przywiązani do Kościoła. Nie gubią swojego kodu kulturowego, choć jak mówi jeden z bohaterów „stracili duszę”. Czy dlatego, że niektórzy hierarchowie swoim autorytetem wzmocnili reżym? Wszystko w imię jedności po zamachach. Komu były one na rękę?
To zaskakujące, że Long tak dobrze zna niunanse najnowszej polskiej historii. Światowy widz zobaczy na Netflixie demoniczność brutalnych komunistów i zdradę agentów SB, krzywdzących donosami swoich przyjaciół. W tej wersji alternatywnej historii nie ma już pokojowej Solidarności kierującej się natchnieniem JPII. Tutaj ruch oporu ma twarz terrorystyczną. Nie różniącą się od IRA. No, ale jednak jest polska przewrotność. To komunistyczny generał opowiada amerykańskiemu generałowi o polskiej husarii. To on knuje też przeciwko reżymowi ze słowami „Bóg, honor, ojczyzna” na ustach. To on chce spacyfikować SB i Partię, wprowadzając znów stan wojenny. Tym razem w imięwolności. Czy gdyby generał Jaruzelski wybrał w latach 80-tych Polskę a nie Sowietów, to „1983” nie byłby takim political fiction? Warto tą intrygującą wizję zobaczyć.
4/6
„1983” dostępny na Netflix od 30 listopada.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/422756-1983-a-co-gdyby-komunizm-nie-upadl-recenzja