„Polska Armia Ludowa” to jedyny w swoim rodzaju fenomen: nieuprzedzony czytelnik już z samej nazwy próbuje wyciągnąć wnioski o manii wielkości, od której musieli być niewolni jej twórcy, o sympatiach politycznych, ale sama formacja pozostaje niemal nieznana. Pojawia się w opracowaniach, zazwyczaj w postaci abrewiatury „PAL”, jeśli nie w przypisach, to w zestawieniach „pomniejszych formacji zbrojnych lat wojny i okupacji w Polsce”, usiłujących ugrać swoje podczas akcji scaleniowej podjętej przez Armię Krajową, a potem w tragicznych, popowstaniowych miesiącach.
Również zawodowi historycy poświęcali jej uwagę rzadko, już to za sprawą skąpych i trudnych w interpretacji źródeł, już to świadomi, jak grząski jest to temat, pełen niejednoznaczności, sprzeczności, oskarżeń. Wielu uznanych nawet autorów prześlizgiwało się po fenomenie PAL lub zgoła go nie dostrzegało, powtarzając obiegowe sądy o formacji zbrojnej związanej z lewym skrzydłem PPS i syndykalistami, grawitującej ku ośrodkom władzy związanym z Moskwą, a w 1945 wtapiającej się płynnie w struktury Ludowego Wojska Polskiego.
Gdybyśmy nawet podejrzewali, że nie jest to cała prawda (w latach 1939-1945 nie zdarzały się na ziemiach Polski proste historie), monografia niewielkiej formacji zbrojnej czynnej przed kilkudziesięciu laty należy do tej kategorii prac, które zwykle omawiane są w periodykach fachowych, wysoko cenione przez zawodowych historyków, trafiają do uczelnianych księgarń. Tymczasem z informacją o tej książce warto dotrzeć do znacznie szerszego grona dla dwóch co najmniej powodów.
Po pierwsze, ponieważ to benedyktyńskie dzieło, którego autor tylko przez skromność prezentuje jako „zbiór szkiców raczej niż biografię” jest ponadprzeciętnie odkrywcze. Mamy do czynienia z opisem genezy, struktury, przywódców i losów formacji o zdumiewających ambicjach i powiązaniach, której twórca i komendant główny, Józef Borucki „Czarny”, jawi się nam jako skrzyżowanie fantasty, mitomana, geniusza organizacyjnego oraz osoby o związanej z Gestapo i innymi służbami. Zapiera dech lista tajemniczych momentów i zwrotów w dziejach PAL, lojalnie wymienianych przez autora już we wstępie: począwszy od dwukrotnych ucieczek Boruckiego z rąk Gestapo, poprzez niejasne rodowody polityczne i przedwojenne zaangażowania innych wysokich rangą dowódców PAL, aż po relacje między kontrwywiadem KG AK a PAL.
Lista zagadek na tym dopiero się jednak zaczyna: niejasna jest natura relacji między PAL (stanowiącą wszak z założenia formację zbrojną radykalnego skrzydła socjalistów) a organizacją „Miecz i Pług” czy strukturami NSZ; próby organizowania swoistej „frondy” przeciw dowództwu Powstania Warszawskiego oraz alternatywnych struktur wojskowych – tzw. Połączonych Sił Zbrojnych. Co dopiero mówić o przechodzeniu do PAL w ostatnich miesiącach wojny żołnierzy AK i NSZ – a jednocześnie udziale oficerów PAL w pruszkowskim aresztowaniu „szesnastu”?
Ta przeszłość odtwarzana jest przez autora na podstawie niezwykłego zestawu źródeł: obok wybrakowanych, lecz cennych akt PAL i AK, drugim podstawowym zasobem danych okazały się zapisy śledztw prowadzonych przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, zachowane w IPN. Obfitość tego zasobu (kilkanaście tysięcy stron!) nie czyni go bardziej przejrzystym: stanowi on mieszaninę informacji rzeczywistych, fałszywych oraz inspirowanych przez śledczych, którzy prowadzili na różnych szczeblach rodzaju gry operacyjne o nie zawsze przejrzystym dla nas celu. Co więcej, gry te nie skończyły się wraz z odwilżą, zakończeniem dziewięcioletniego (!) śledztwa w sprawie Boruckiego, jego zwolnieniem z więzienia, a następnie rehabilitacją w roku 1958. Przez kolejnych kilka lat dawny komendant główny PAL był nadal przedmiotem inwigilacji, a jednocześnie, na innym piętrze – uczestnikiem „gry o ZBOWiD”, toczonej między weteranami AK a członkami innych formacji, której wynikiem żywo zainteresowane były i Stronnictwo Demokratyczne, i różne frakcje w PZPR, i PAX.
Mamy zatem do czynienia z pracą traktującą szczegółowo o latach 1943-1945, w niektórych ustaleniach i spekulacjach wybiegającą jednak daleko poza ten czas, ukazującą związki ludzi PAL z całą paletą polskich środowisk politycznych. Jest to zarazem praca, której autor stwierdza, że nie sposób uzyskać odpowiedzi na pytanie o charakter Polskiej Armii Ludowej bez dostępu do archiwów wywiadu sowieckiego, będących obecnie w gestii rosyjskiej. Już to sprawia, że mamy do czynienia z książką ważką, której ustalenia powinny zostać uwzględnione w przyszłych syntezach traktujących o historii II wojny na ziemiach polskich, inspirującą i budzącą kontrowersje.
Monografię prof. Gąsiorowskiego, jeśli czytelnik zdoła powstrzymać spojrzenie ześlizgujące się w dół strony, ku puchnącym w przypisach sygnaturom akt AAN i IPN, można też jednak czytać w zupełnie innym „kluczu” niż klasyczną pracę historyczną. Rzecz o Polskiej Armii Ludowej warto zestawić z wydaną przed niespełna pół rokiem, miejscami sfabularyzowaną biografią „wielokrotnej agentki” Wandy Kronenberg pióra Michała Wójcika oraz z literaturą czystej wody, „Morfiną” Szczepana Twardocha z roku 2012. Obie te książki zasługują w swojej kategorii na wysokie noty, bardzo wybitna literacko „Morfina” doczekała się wielu laurów. A zarazem – piszę to wolny od intencji umniejszenia ich wartości – „Polska Armia Ludowa”, w okładce powściągliwych barw idzie dalej niż oba głośne tytuły w wysiłku odkrywania nieznanego, unikanego obrazu okupacji hitlerowskiej.
Nie mam przy tym na myśli prostych antyheroicznych demitologizacji, których entuzjaści, reagujący alergicznie na spiż jak inni na pylące trawy, usiłują co kilka lat zorganizować jakiś skandalik. Nie idzie mi też o spór (banalizowany choćby w rocznicę Powstania Warszawskiego), w którym kładziona jest na szalach walka powstańców i męka ludności cywilnej, narracja podkreślająca bohaterstwo walczących lub doświadczenia ofiar. Nie, odkrywczość „Morfiny”, biografii Kronenbergówny, a teraz monografii PAL polega na ukazaniu przerażającej wieloznaczności, ludzkiej i politycznej, tamtego czasu. Zaryzykowałbym wręcz tezę, że mamy do czynienia z odkrywaniem „nowej ciemności”. Przez lata poznawaliśmy tę pierwszą: przejmującą, narzucającą się ciemność cierpień obywateli Rzeczypospolitej, ciemność Szucha, Pawiaka, getta i kanałów Starówki. W pół wieku po zakończeniu wojny zaczęliśmy poznawać inną, trudniejszą do udźwignięcia ciemność ludzkich upadków, zdrady, szmalcownictwa, dowiedzieliśmy się więcej o donosicielach, smarujących swoje nieortograficzne listy do „Szanownego pana Giestapo”. Dodać trzeba, że zarówno gorączkowe, dyktowane złą wolą wysiłki, by zdemitologizować dziedzictwo tamtych lat, jak równie nieraz gorączkowe „zapieranie się”, negowanie niewygodnych faktów zaprowadziło na manowce kilku badaczy i wielu publicystów.
Książki, które wymieniam powyżej, ukazują nam „trzecią ciemność”: niejednoznaczność, ludzką i polityczną, wielu ówczesnych zaangażowań. Mniejsza o rozproszenie organizacyjne, o sytuację, w której każdy, kto dysponuje zdezelowanym powielaczem i kilkoma pistoletami maszynowymi, jest w stanie stworzyć własną formację. Mniejsza o gry wywiadów, w których nieraz nie wiemy, czy mamy do czynienia z podwójnym agentem czy z dwoma osobami, połączonymi literówką konspiracyjnej maszynistki. Idzie raczej o atmosferę brutalizacji działań, zacierania granic między „eksami” na rzecz organizacji a napadami rabunkowymi, desperacji. „A kiedy w nocy domy syczą / I w oknach pożar jest źrenicą / Nad litrem z osowiałą twarzą / Zasiedli bracia Karamazow” – jak pisał uważny, choć mocno nieżyczliwy obserwator Warszawy ostatniego roku okupacji.
Zawarty w książce opis „zamachu likwidacyjnego” w jednej z wielu mordowni na Służewie, przeprowadzonego 22 czerwca 1944 r., choć sporządzony zgodnie z wszelkimi regułami warsztatu, mógłby być równie dobrze cytatem z Twardocha: są w nim zajeżdżające z chicagowskim sznytem półciężarówki, wrzask „Strzelać wszystkich s…synów”, brzęk butelek, granatowa policja pozorująca napad rabunkowy, by ukraść utarg, chaotyczna strzelanina nad kartofliskami, pozorowany pośpiech Niemców i zachowana w strzępach meldunków zapowiedź krwawego uderzenia odwetowego w środowisko domniemanych sprawców. Tak wyglądały rozgrywki przedwojennych dziennikarzy i działaczy, który swoje cywilizowane ambicje i niechęci z czasów II RP przenieśli w czasy wojny światowej. Warto o nich czytać: ku przestrodze.
Andrzej Gąsiorowski, „Polska Armia Ludowa 1943-1945”, Muzeum II Wojny Światowej, Gdańsk, 2018
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/415523-trzecia-ciemnosc