Córka ikony amerykańskiego snu i konserwatywnych wartości Henry’ego Fondy, która stała się twarzą skrajnie lewicowego buntu pokolenia 68. Dwukrotna zdobywczyni Oscara i wybitna aktorka dramatyczna, będąca w pewnym momencie kariery seksbombą w kampowej „Barbarelli”. Żona multimilionera, która w młodości poświęciła się walce z amerykańskim korporacyjnym kapitalizmem. W końcu gwiazda fitness, zarabiająca miliony na eksponowaniu własnego ciała, choć kilka lat wcześniej kreowała się na ostrą feministkę. Jane Fonda- chodząca sprzeczność. W ujęciu Susan Lacy obnaża swoją dzisiejszą twarz. Opowiada o tragicznej śmierci matki, toksycznych związkach z kolejnymi mężczyznami i pracy w Hollywood.
Dla kinomanów takie dokumenty są kopalnią wiedzy o „fabryce snów”. Smaczne anegdoty, wejście za kulisy kultowych filmów- to wszystko cieszy miłośnika kina. „Jane Fonda w pięciu odsłonach” sprawdza się doskonale jako taki rodzaj opowieści. Fonda opowiada o trudnej relacji ze swoim ojcem, które miało swój finał w ich wspólnym filmie „Nad złotym stawem” (1982), za który Henry dostał Oscara. Ze względu na jego chorobą odbierała go właśnie Jane. Symbolika godna najlepszego melodramatu. Susan Lacy opowiada o Fondzie przez pryzmat jej związków z mężczyznami. Nie tylko reżyserem i playboyem Rogerem Vadimem, ale również mężczyznami, mającymi wpływ na jej działania społeczno-polityczne. Z jednej strony był to lewicowy, a nawet komunizujący działacz Tom Hayden, z drugiej multimilioner i magnat medialny Ted Turner.
Fonda to idealna przedstawicielka kawiorowej lewicy. Wychowana w hollywoodzkim domu u boku ikony kina, nie mogła narzekać na problemy finansowe. Nie poznała nigdy czym jest prawdziwa bieda i problemy natury ekonomicznej. Z pewnością romanse jej ojca, który był przecież stawiany Amerykanom za wzór amerykańskich cnót jak męstwo i wierność ideałom, wpłynęły na jej postrzeganie konserwatywnych i rodzinnych wartości. To tłumaczy jej zatopienie się w wolną miłość i życie bez zobowiązań rodzinnych.
Jednak Fonda chciała czegoś więcej niż czystego hedonizmu i libertynizmu u boku Vadima. Ona chciała społecznej rewolucji. Rewolucji uderzającej w samo jądro konserwatywnych wartości. Ten dokument obnaża jednak ( niezamierzenie) jak płytka było to rewolucja.
Jane Fonda w haniebny sposób zdradziła własny kraj fotografując się na dziale przeciwlotniczym armii komunistycznego Vietcongu, mając za plecami tzw. Hanoi Hilton, gdzie torturowany amerykańskich jeńców. Miała też czelność mówić amerykańskim jeńcom, że są zbrodniarzami wojennymi i „są odżywieni” w komunistycznym więzieniu. Nie wybaczyli jej tego nawet weterani z Wietnamu, którzy żarliwie protestowali przeciwko wojnie. Aktorka odegrała przecież scenę przed kamerami komunistycznych telewizji, gdzie ściskała ręce zastraszonych amerykańskich żołnierzy pytając czy nie żałują zabijania dzieci. Po tym spektaklu przylgnęła do niej ksywka „Dziwka z Hanoi”. W 1973 roku amerykańcy weterani z Wietnamu, zwłaszcza ci, którzy wrócili z barbarzyńskich więzień Vietcongu chcieli postawić Fondę przed sądem i powiadomić opinię publiczną o tym, jak naprawdę byli traktowani w niewoli.
W dokumencie 80 letnia ikona kina przeprasza i rozlicza się ze swoją przeszłością. „Jestem dumna z większości rzeczy, które zrobiłam, ale niektórych bardzo żałuję”- wyznaje. Robi to po raz kolejny. Kilka lat temu kilkudziesięciu weteranów protestowało przed Centrum Weinberga w Maryland, gdzie Fonda miała przemowę. „Wybaczyć? Może. Zapomnieć? Nigdy”- głosił jeden z banerów.
Fonda poszła krok dalej niż większość lewicowych rewolucjonistów pokolenia 68. Intelektualni liderzy tego ruchu wiedzieli dobrze czym jest komunizm w wydaniu sowieckim czy azjatyckim. Część z nich była pożytecznymi idiotami, wierzącymi, że można budować „komunizm bez wypaczeń”. Część stanowiła sowiecka agentura. Studenci walczący z „faszyzmem Nixona” nosili jednocześnie portrety ludobójcy Mao i mordercy Che Guevarry. Ich liderzy odpowiednio reżyserowali ich podlany ignorancją gniew. Jednocześnie unikali fotografowania się z komunistami. Zrobiła to jedna z najjaśniej świecących gwiazd kina. Córka ucieleśnienia „american dream” i konserwatywnej Ameryki lat 50-tych.
Dlaczego? Bo mogła. Bo była celebrytką podziwianą przez miliony. Była seks bombą z „Barabelli” widzącą na ścianach w koszarach amerykańskiej armii. Dlatego jej zdrada tak bardzo bolała. Dlatego do końca swoich dni będzie Fonda żałować swoich czynów. Jednak dokument dobitnie pokazuje, że Fonda nie żałuje zaangażowania się w ruch, który w zupełnie oszalały sposób wspierał czerwonych wrogów wolnego świata. Ta sama Jane Fonda w latach 80-tych biegała w klapie ze znaczkiem polskiej Solidarności. Wciąż ni widzi tej sprzeczności.
Dziwicie się, że artyści potrafią wypowiedzieć publicznie największą głupotę? Dziwicie się, że są oni w stanie histeryzować w sposób żenujący nawet dzieci tupiące w Smyku? Obejrzyjcie spowiedź Fondy. Wiele ona mówi o tym, czym jest lewicowa rewolucja milionerów z hollywoodzkich wzgórz, którzy swoją pozycje zawdzięczają przebrzydłemu kapitalizmowi i korporacjom. Przerażające jest to, że w dzisiejszych neopogańskich czasach są oni kimś więcej niż celebrytami. Są bożkami. Fonda pokazuje, że ten bożek jest wyjątkowo płytki.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/414695-spowiedz-hanoi-jane-pokazuje-infantylizm-rewolucji-68