Potrzebuję takiego kina. Szczególnie po dłuższym czasie zanurzania się w ciężkim psychologicznym kinie, coraz bardziej pokręconych serialach i awanturze o kolejny obraz Smarzowskiego. Potrzebuję ciepła, wzruszenia i pozytywnych wartości.
Ten film mi to daje w 100 proc. Poznajcie Felice Castriotta ( Fabrizio Ferracane). To kochający luksusowe życie hedonista. Lubi przepych. Kocha mamonę. Pazerność powoduje, że popada w tarapaty. Spokojne życie bogatego księgowego pcha go w ramiona mafioza U’Pacciu (Christian Iansante). Jak można się domyślać Felice pierze mu brudne pieniądze. No i wpada w ręce policji. Ma wybór: więzienie albo świadek koronny. Księgowy wybiera to drugie. Jego kryjówką będzie kościelny szpital dla upośledzonych. Hedonista poznaje nagle kompletnie inne życie. Złoto i grube pliki banknotów zamienia na opiekę nad niepełnosprawnymi. Łącznie ze zmianą pieluch.
„Mam przyjaciół w niebie” to prosta i trafiająca w serce opowieść o przyjaźni, poświęceniu i dojrzewaniu do prawdziwych wartości. Oś scenariusza jest zbudowana wokół przyjaźni Felice z niepełnosprawnym Antonio ( Antonio Folletto), z którym niegdyś cyniczny i zakochany w sobie księgowy wystawia w zakładzie przedstawienie. Co ciekawe pensjonariuszy grają niepełnosprawni z Ośrodka Don Guanella w Rzymie. Niesamowity zabieg. Pełen czułości i humanizmu.
Oczywiście nie spodziewajcie się po tym filmie wielkich zaskoczeń narracyjnych. Skoro zły hedonista odnajdzie prawdziwe ja i nawet zbliży się do nienawidzącej go wcześniej kobiety, to przeszłość i tak go dopadnie. W najmniej spodziewanym momencie. No, ale łatwiej ją pokonać, będąc innym człowiekiem. Nieprawdaż? Widzieliśmy już te schematy. Co jednak z tego, skoro pewne bajki kochamy za każdym razem.
Reżyser Fabrizio Maria Cortese aplikuje nam wiele dobra, ciepła i po prostu pozytywnie nastraja do życia. Nie jest to żadne wybitne kino. Jednak Włosi potrafią nawet z prostych historii zrobić coś zaskakującego smacznego. Cóż, to oni w końcu wymyślili pizzę! Ten film jest taką dobą pizzą. Znamy jej pospolity smak, ale przyrządzona przez osobę kochającą swoją pracę, smakuje wybornie.
„Mam przyjaciół w kinie” to kawałek uroczego kina. I tyle!
4,5/6
„Mam przyjaciół w niebie”, reż: Fabrizio Cortese, dystr: Rafael
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/414044-urocza-i-pelna-pozytywnych-wartosci-wloska-komedia