Książki Rogera Scrutona zawsze niosły obietnicę nie tylko ogromu wiedzy i przenikliwości wywodów, ale też umiaru, pogody i niedopowiedzenia, tych cnót literackich wspólnych wielu anglosaskim autorom. Dlatego takim zgrzytem wydaje się być polski tytuł najnowszego zbioru jego szkiców, kojarzący się raczej z uniesieniami tabloidów tożsamościowych niż z dziedzictwem Sterne’a i Dickensa.
Zerknijmy na oryginał: „Fools, Frauds and Firebrands: Thinkers of the New Left”. Słownikowo wszystko się zgadza, choć „firebrand” mógłby być raczej „podpalaczem” niż „podżegaczem” rodem ze stalinowskiej propagandy; czy jednak naprawdę rzeczą tłumacza jest przekładać rzecz słowo w słowo? Czy nie mógłby raczej przezwyciężyć obawy przed aliteracją, tak okładaną anatemą przez polskich redaktorów, a zapewniającą tyle uroków angielszczyźnie, i oddać zarazem rytm i sens tytułu Scrutona, przekładając go, ot, choćby jako „Franci, figlarze i filistrzy”? Czy do przywiązania do litery „f” nie powinny go skłonić bodaj własne inicjały?
Dworuję sobie trochę, by pokryć żal, że książka, która mogła być kulą ognia, okazuje się zaledwie petardą. Rzeczowa bowiem prezentacja myśli autorów „nowej lewicy” od Derridy po Žižka oraz hipnotyzującego wpływu, jaki wywierają na świat akademicki Zachodu, ukazanie luk czy mielizn ich dorobku jest czymś bardzo potrzebnym. To wyzwanie również ze względu na język ich wywodów, nieprzystępny, ale spójny. Scruton jednak często poprzestaje na wyśmiewaniu jego szarlatanerii, polski zaś czytelnik nie ma pewności, czy cytowane frazy Derridy lub Althussera zawdzięczają swoją zawiłość samym autorom, na ile zaś tłumaczowi, który nie kwapił się, by sięgnąć po często istniejące już polskie przekłady ich pism, dokonane przez filozofów.
Mocną stroną pamfletu Scrutona jest ukazanie podobieństw postawy myślicieli i aktywistów urzeczonych rewolucją, pewnej dyspozycji psychicznej, na którą składa się wyobcowanie z własnej społeczności do granic odrazy połączone z potrzebą nowej, silniejszej identyfikacji z inną, bodaj wyobrażoną wspólnotą: „proletariatem” czy „obozem tolerancji”. Takie doświadczenie ojkofobii odpisywali przed laty Miłosz czy Witkacy: Scruton pokazuje, jak doznanie to kierowało losami Hobsbawma i Foucault. Nadal jednak czekam na książkę, w której nie tylko dowcipnie skomentuje on retorykę i couture Žižka, lecz dokona jego – czemużby nie? – dogłębnej dekonstrukcji.
Roger Scruton, „Głupcy, oszuści i podżegacze: myśliciele nowej lewicy”, tłum. Filip Filipowski, Zysk i S-ka, 2018
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/413034-plomienny-pamflet-na-postepowcow