Ilu z nas wie kim był Florian Trawiński czy Józef Hofmann? A Józef Szczepanik? Kto wie, że to Polak uratował paryski Luwr przed spaleniem? Czy wielkiego pianistę Hofmana, ktokolwiek kojarzy z wynalezieniem wycieraczek samochodowych? To niestety rzadkość.
Ich odkrycia pozostały z nami, ale nazwiska odeszły w niepamięć. Warto o nich przypomnieć i wydaje się, że 100. rocznica odzyskania niepodległości przez Polskę jest idealnym momentem. Ale może z polskimi noblistami będzie lepiej? Na jednym wydechu wymieniam Wałęsę, Szymborską, Skłodowską-Curie, Miłosza, Sienkiewicza, Reymonta… To chyba wszystko. A Józef Rotblat? Przyznaję, tak jak nie wiedziałem, że Trawiński uratował Luwr, tak nie wiedziałem kim jest „Noblista z Nowolipek”, który współpracował przy budowie bomby atomowej, aby później występować przeciwko wyścigowi zbrojeń. Nowa książka Marka Górlikowskiego to zmieniła. Na szczęście!
Książka miała swoją premierę 1 sierpnia i wydaje się, że nie ma tutaj zbiegu okoliczności. Józef Rotblat urodzi się w 1908 roku w Warszawie. Z Polski wyjeżdża dosłownie kilkadziesiąt godzin przed wybuchem II wojny światowej. Kiedy hitlerowskie Niemcy podbijają kolejne terytoria, polski fizyk żydowskiego pochodzenia, pracuje nad projektem Manhattan. Pod tym kryptonimem kryły się ściśle tajne prace nad bombą atomową, które prowadzono w Stanach Zjednoczonych. Mało by brakowało, a Polak do tych prac nie zostałby dopuszczony ze względu na swoje pochodzenie. Warunkiem było przyjęcie brytyjskiego obywatelstwa, na co nie zgodził się Rotblat, podkreślając, że nie wyrzekanie się Polski. Pomogły znajomości. Tłem dla losów fizyka są wydarzenia, które mają miejsce w Polsce podczas niemieckiej okupacji. W Warszawie została rodzina Rotblata. Górlikowski w swojej książce poświęca jej dużo miejsca, bo „Noblista z Nowolipek”, to nie tylko historia o polskim fizyku, który nie chciał, aby to w rękach Hitlera znalazła się pierwsza bomba atomowa, ale także obraz tragedii jaka spotkała Polskę w XX wieku.
Nie mała, bo aż 450 stronicowa książka Marka Górlikowskiego, to opowieść o losach mieszkańców Warszawy w czasie wojny, o likwidacji Getta Warszawskiego i relacjach polsko-żydowskich. To także opowieść o miłości Rotblata do swojej żony, która ginie podczas wojny. W końcu o rozwoju fizyki na świecie i w Polsce. Autor za Rotblatem pyta, czy w imię rozwoju, chęci odkrywania nowego, naukowcy mogą sobie na wszystko pozwolić. Pytania, które zadawał sobie kilkadziesiąt lat temu polski fizyk do dziś pozostają aktualne. Po przeczytaniu książki zostajemy ze spuścizną Rotblata i pytaniem o obecny, kruchy pokój na świecie. Nie można nie wspomnieć o świetnym warsztacie reportera. Górlikowski pisząc o losach polskiego fizyka sięga po dokumenty FBI, zagląda do akt polskiej bezpieki czy archiwów Rotblata w Wielkiej Brytanii. Czytelnika, który z fizyką jądrową nigdy nie miał do czynienia, nie zmęczą nawet fragmenty opisujące doświadczenia i odkrycia w laboratoriach, gdzie roi się od neutronów i atomów. Ten reportaż po prostu świetnie się czyta.
Józef Rotblat Pokojową Nagrodę Nobla (po połowie z ruchem Pugwash) dostaje w 50. rocznicę zrzucenia bomby atomowej na Hiroszimę. Od tamtego momentu minęło ponad 20 lat, a świat dalej nie rozwiązał problemu nuklearyzacji. Pamięć o Józefie Rotblacie jest praktycznie żadna, a jego wkład w pokój na świecie ogromny. Fizyk zmarł w 2005r. w Londynie . Do końca życia posługiwał się językiem polskim, podkreślając swoje przywiązanie do kraju nad Wisłą. Nie wypada o nim nie pamiętać. Dobra robota panie Górlikowski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/407054-jozef-rotblat-zapomniany-polski-noblista