Jeżeli Boga nie ma to wszystko jest dozwolone. Znacie myśl wielkiego pisarza bardzo dobrze. Znacie też pewnie wywód Chestertona, mówiącego, że gdy znika wiara w Boga pojawia się wiara w cokolwiek.
Rzucamy sobie te wywody na prawo i lewo, przypominając o nich w czasie debat na tak wielkie tematy jak eutanazja czy aborcja. Arbitralne decydowanie kto jest, a kto nie jest człowiekiem, dawanie sobie prawa do decydowania o dowolnie pojmowanej płci etc. Nietcheańskie zamordowanie Boga i postawienie się w jego miejscu ma dziś najróżniejsze wymiary. Wielokolorowe. Mające wiele smaków i zapachów.
Od jakiegoś czasu stoję na stanowisku, że to są czasy Ostateczne. Możliwe, że potrwają kilka setek lat, albo i tylko kilkadziesiąt. Jednak radykalizm antropocentryzmu i odrzucenie praw boskich jest tak potężny i wszechogarniający, że dyktaturę moralnego relatywizmu można uznać za najwyższą formę wojny światła z ciemnością.
To jednak rozważania teologiczne i nawet eschatologiczne. A co się dzieje tu i teraz? Na najniższym poziomie cywilizacyjnego sporu? Na poziomie żałośnie płytkiej partyjnej nawalanki? Czytam właśnie, że znana pisarka przyznaje się publicznie do robienia laleczki Voodoo nielubianego polityka. „Więc ja jestem za laleczką voo-doo, nie musi od razu zabijać, wystarczy mały wylew i paraliż”. Odpowiedziała jej wybitna, nominowana do Oscara, reżyserka: „Marysiu, ja to zrobiłam w młodości 2 razy, za każdym razem ze skutkiem śmiertelnym. Obiecałam sobie i mojej córce, ze już nigdy żadnego voodoo nie wykonam. Jestem przeciwna karze śmierci!”
Infantylna i podlana prawdopodobnie dobrym winkiem oderwana od rzeczywistości rozmowa facebookowa dwóch znanych Polek? Tylko tyle? To tylko bezsilność i histeria, które widzieliśmy już w o wiele bardziej żenującym wydaniu? To coś o wiele ważniejszego.
Wymiana zdań na temat zabicia albo „tylko” poważnego okaleczenia zdrowotnego znienawidzonego polityka ( wyobrażacie sobie jak oni muszą w prywatnych rozmowach życzyć śmierci najważniejszym osobom w państwie?) ma o wiele głębszy wymiar. Nie zapominajmy, że wymiana tych z pozoru kuriozalnych wywodów ma miejsce wśród środowisk uważających się za intelektualną elitę.
To środowiska zdeklarowane ideologicznie. Ostentacyjnie manifestujące swoją antyreligijność. Stawiające racjonalizm ponad „zacofane” wierzenia w monoteistycznego Boga. Trudno nie przyznać, że taki rodzaj antyreligijności jest u nich konsekwentny. Nie pasuje do nich bowiem porzekadło „jak trwoga to do Boga”. Ich trwoga prowadzi do laleczek Voodoo.
Do bólu racjonalne, liberalno-lewicowe i oświecone elity kierują swoje modły o śmierć znienawidzonych polityków w stronę rdzennych wierzeń ludów afrykańskich. Voodoo to synkretyczna mieszanka spirytyzmu, ludowych wierzeń, pogaństwa i elementów katolicyzmu. Wyznawcy Voodoo mają nawet jednego Boga Bon Dieu, który jednak jest mniej ważny od duchów.
Trans, opętanie, wiara we wskrzeszenie przez czarownika czegoś na kształt zombie- znamy te elementy Voodoo z popkultury. Amerykańskie kino upowszechniło mitologię laleczek Voodoo z południowych stanów USA. To luizjańskie Voodoo zapewne zafascynowało dwie przedstawicielki oświeconego salonu. Nie tylko dla zgrywy i żartu. Jedna z czołowych przedstawicielek oświeconego i dalekiego o „moherowej Polski” salonu wprost przyznaje, że przez nie umarł człowiek. To jednak nie powstrzymuje drugiej przedstawicielki oświeconego i dalekiego o „moherowej Polski” salonu kontynuować modłów o wylew znienawidzonego polityka.
Tak właśnie wygląda odrzucenie Boga i religii. Wiarę w Boga zastępuje wiara w cokolwiek. Nawet w laleczki Voodoo. Odwieczne pragnienie religii, potrzeba metafizyki i wyższej siły w czasie zwątpienia- tego pragną nasze postępowe przecież wyznawczyni Voodoo. Znak czasów odejścia od Boga. Dowód na to, że cywilizacyjna wojna toczy się na każdej płaszczyźnie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/404754-jak-nie-ma-boga-to-jest-voodoo