Nie jest dla nikogo tajemnicą, że emocje w Hollywood po wyborze byłego celebryty i dawnego przyjaciela hollywoodzkiej elitki Donalda Trumpa na prezydenta USA zostały rozgrzane do absolutnej czerwoności. Polemika ze znienawidzonym prezydentem również osiągnęła wyjątkowy poziom finezji, zamknięty w słowach Roberta De Niro, że trzeba „fuck Trumpa”.
Okazuje się jednak, że podział w Hollywood zaczyna dotykać samej pracy ludzi kina. Przekonał się o tym sam James Woods, legendarny hollywoodzki aktor pracujący z największymi reżyserami kina ( Sergio Leone, Martin Scorsese, Oliver Stone, David Cronenberg). Woods stracił właśnie swojego agenta, który napisał mu, że nie chce go już reprezentować. „Jest 4 lipca i czuję się patriotą”- napisał w mailu do Woodsa Ken Kaplan.
Aktor upublicznił maila na swoim Tweeterze, gdzie codziennie walczy w obronie prezydentury Trumpa. Woods odpowiedział agentowi, że za poczuciem patriotyzmu idzie uznanie dla wolności słowa i danie prawa jednostce do wyrażania własnych poglądów. No, ale przecież liberałowie od dawna chcą arbitralnie decydować, gdzie kończy się tolerancja dla działań prawej strony. Szczególnie tej popierającej wprost Trumpa. To znamienne, że porzucenie przez agenta z powodów politycznych spotyka akurat Woodsa, który jakiś czas temu pisał, że w Hollywood zaczyna funkcjonować czarna lista dla konserwatywnych aktorów. Uważano, że aktor przesadza. Czy jednak „patriotyczne” porzucenie przez agenta tak legendarnego aktora jak Woods, który ma odwagę iść pod prąd własnemu środowisku nie pokazuje jak wielka presja zaczyna obowiązywać w „fabryce snów”?
Breitbart News przypomniało, że problemy Woodsa pojawiają się w czasie, gdy kłopoty napotyka proliferski film o słynnym procesie sądowym legalizującym w USA aborcję ( Roe v. Wade). Producenci filmu w obawie przed atakami lewicy podawali fałszywą lokalizację zdjęć i ukrywali długo tytuł filmu. A przecież pracuje przy nim siostrzenica Martina Luthera Kinga, porównująca aborcję do niewolnictwa Dr Alveda King. Natomiast w obsadzie jest zdobywca Oscara Jon Voight ( również zdeklarowany konserwatysta). Część ekipy filmowej w obawie przed wściekłością proaborcyjnych środowisk odeszło z produkcji, choć film przecież poglądy połowy Amerykanów.
James Woods wprost przyznaje, że musiał pójść na emeryturę przez presję środowiska. Faktem jest, że od 2014 roku Woods przed kamerą się nie pojawia. Do tej pory mu nie do końca wierzyłem, skoro choćby Jon Voight normalnie pracuje ( obaj zagrali w świetnym serialu „Ray Donovan”). Jednak porzucenie przez agenta może sugerować, że aktor jest daleki od histerii. Smutne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/402896-james-woods-traci-agenta-przez-prawicowe-odchylenie