Zaskoczył mnie ten film. Miałem poczucie, że sporo wiem o Janie Pietrzaku i jego dorobku, ale się myliłem. Ponad 50 letni dorobek tego artysty układa się w wielopiętrowe bogactwo i za każdym razem zaskakuje, wciąż domaga się solidnych opracowań. Wielka więc chwała dla Ryszarda Makowskiego, który namówił Telewizję Polską (jej też chwała) by wreszcie wyprodukowała i wyemitowała na dużej antenie, w dobrym czasie antenowym, film biograficzny o twórcy kabaretu „Pod Egidą”. Dostaliśmy zatem w sobotni wieczór „Jana bez sceny” - opowieść ułożoną chronologicznie, zgodnie z kolejnymi adresami pod którymi wielki Jan Pietrzak dawał z ekipami stałe koncerty. Nie liczyłem, ale na oko było tych miejsc coś koło setki.
Przewija się przez ekran plejada najznamienitszych satyryków, aktorów, piosenkarzy, publicystów. Przechodzimy od Gomułki przez Gierka, „Solidarność”, stan wojenny, martwicę Jaruzelskiego po lata 90. i współczesność. Spotykamy obok Pietrzaka największych: Kaczmarskiego, Geppert, Zamachowskiego, Pszoniaka. Co ciekawe, uderza jak wielu artystów Pietrzak także odkrył, pociągnął za sobą ku sławie, wypromował. To cecha wielkich ludzi.
Nasza kultura byłaby bez tego dorobku uboższa, czasy trudne smutniejsze. Ale też nasz patriotyzm - uboższy.
„Solidarność” została określona przez dwa hymny. „Mury runą” Kaczmarskiego, która była pieśnią buntu, i ”Żeby Polska była Polską”, która była deklaracją, o co nam w tym wszystkim chodzi - o to, żeby Polska była Polską”
— mówi w filmie Pietrzak. I ma rację.
Imponuje gama środków artystycznych, jakimi perfekcyjnie się posługuje: inteligentna satyra, liryczna ballada, dobre aktorstwo - wszystko potrafi.
Uderza niezwykła energia, żywotność, optymizm artysty. Gdy wypędzali go z jednego lokalu, szukał innego. Gdy zakazywali grać pod własnym szyldem, grał pod innym. Nie do złamania! Co ważne, także po 1990 roku nie poszedł na odcinanie kuponów, nie dał się „kooptować” do systemu, ale dalej robił swoje, mówił prawdę. W filmie to nie wybrzmiało, ale po tragedii smoleńskiej też nie zawiódł. Dodawał Polakom sił, stał niewzruszenie po stronie prawdy i honoru Rzeczypospolitej, a jego „Nielegalne kwiaty, zakazany krzyż” wykonywane na Krakowskim Przedmieściu niosły w sobie gorzką prawdę o tamtych wydarzeniach. Gdy tam staliśmy i słuchaliśmy, czuło się duchową siłę artysty.
Panie Janie, za wszystko dziękujemy! Prosimy o kolejne lata!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/400953-niezlomny-i-wielki-jan-pietrzak