Po premierze kinowych „Kobiet mafii” napisałem, że to najlepszy film w karierze Patryka Vegi. Pierwszy odcinek 6 częściowego serialu dowodzi, że również serial może dorównać telewizyjnemu „Pitbullowi” sprzed dekady. A może go nawet przebije?
Po seansie „Kobiet mafii” zauważyłem, że od dawna Vega nie nakręcił filmu równie spójnego, zdyscyplinowanego i wypełnionego dobrze nakreślonymi postaciami. Nie tekturowymi imitacjami psów i gangusów, będących parodią kultowego Gebelsa, Despero i Metyla, ale realnymi postaciami z krwi i kości. Znów jest Vega feministą, celebrującym siłę kobiet. Mszczą się za krzywdy doznane przez brutalnych samców, przejmują męskie role w świecie gangsterów, ale nie porzucają matriarchalnej wrażliwości. Przechodzą też przemianę, której Vega w ostatnich swoich filmach odpowiednio nie potrafił nakreślić. Tutaj jest na dodatek inteligentnie ironiczny i bawi się popkulturą.
„Kobiety mafii”. Kawał krwistego kina! Najlepszy film w karierze Patryka Vegi. RECENZJA
Pierwszy odcinek emitowanego przez Showmax serialu, otwiera scena zbierania przez policjantów szczątków przejechanego przez pociąg mężczyzny. Będąca w szoku kobieta z urwanymi nogami, próbuje „przykleić” mu głowę do korpusu. Na miejsce przyjeżdża prokurator, który jest oburzony, że policjanci sprzątnęli szczątki mężczyzny. Każe je ponownie rozłożyć na torach. Makabra z dodatkiem absurdów polskiej policji? Vega w „Pitbullu” dowiódł, że jest mistrzem tego połączenia. A przecież w tym serialu pojawi się zanurzona w stylistykę gore scena tortur dwóch gangusów przez skrzywdzoną kobietę z karabinem. To scena, która przejdzie do historii polskiego kina. „Death Proof” po polsku? Nie, bowiem Vega jest pozbawiony komiksowości i umowności Tarantino. Ma jednak jego feministyczną wrażliwość. To fascynujące, że twórcy tak brutalnego kina, tak bardzo kochają bronić na ekranie kobiet.
Feministyczne jest też jest otwarcie „Kobiet mafii”. Skupione na postaci mającej jaja większe niż ekranowi samce Beli ( Olga Bołądź), przypomina najlepsze odcinki jego policyjnego serialu. Nie przez przypadek kino Vegi tak cenią policjanci. Mimo surowości i chropowatości tych filmów, to Vega a nie Pasikowski ( „Pitbull. Ostatni pies”) i Smarzowski ( „Drogówka”) czuje realizm polskiej policji. Nie inaczej jest pilocie „Kobiet mafii”, gdzie na pierwszy plan wybija się zakompleksiony i chamowaty komendant ( Olaf Lubaszenko), „psia” pomysłowość i działanie poza wąskimi ramami jest tępiona, a lokalne układy ( przemoc domowa radnego) naznaczają całą rzeczywistość.
Zdyscyplinowany przez współscenarzystę Olafa Olszewskiego Vega gładko wprowadza w pierwszym odcinku postacie gangsterów na czele z bossem Padrino ( Bogusław Linda). Jeżeli widzieliście film (a jest to bardzo prawdopodobne, skoro w kinach obejrzało go ponad 2 mln widzów) to wiecie, jak wyglądają poszczególne wątki. Wygląda na to, że w serialu zostaną zgrabnie rozwinięte. Już w zaskakująco dobrym telewizyjnym „Botoksie” Vega dowiódł, że seriale powstałe na bazie jego filmów nie są prostym odcinaniem komercyjnych kuponów, ale mają na celu rozwinięcie losów bohaterów.
W „Kobietach mafii” czuć realizm pokazanego świata. To najmocniej mnie zachwyciło w filmie reżysera, którego poprzednie trzy filmy bardzo mocno skrytykowałem. Przepełnione bandycko-policyjnym żargonem dialogi, szokująca degeneracja bandziorów, współpraca przestępców z policją- wszystko to u jest tutaj wiarygodne. Vega wciąż ma słuch ulicy. Instynktownie wyczuwa najciekawsze niuanse świata, który pokazuje. Czekam na ponowne religijne ukąszenie na brudnych ulicach nędzy, które tak kocha eksploatować. W końcu major Bońka w bezbłędnej interpretacji Janusza Chabiora ( w tym serialu jest Kojakiem z ABW) powinien mieć następców. Kiedy vegański „Zły porucznik”?
Serial „Kobiety mafii” dostępny na Showmax.com
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/396833-jeszcze-wiecej-krwistego-i-surowego-veganizmu-swietne-otwarcie-serialu-kobiety-mafii-recenzja