Dystopijny klasyk Raya Bradbury „451 stopni Fahrenheita” był skierowany przeciwko rosnącej sile telewizji, która w czasie powstania powieści (1953) opanowywała kolejne salony amerykańskich domostw. To obraz rozszalałej totalitarnej Ameryki, w której zakazane jest słowo pisane. „Mieszające” masom w głowach książki są palone przez „strażaków” ( odwracanie pojęć jak u Orwella), dzieci są faszerowane propagandowymi filmami, rodzice mają tylko interaktywny serial „Rodzinka”, zaś państwo na siłę uszczęśliwia lud. W roku 1966 zekranizował ponury świat zekranizował sam François Truffaut.
Jak sprzedać ponurą wizję totalniackiego społeczeństwa pozbawionego drukowanego słowa i uzależnionego od telewizji w czasach, gdy telewizja umiera, a masy czytają książki w internecie?
U Ramina Bahraniego nadawana na żywo „telewizja” jest wszędzie. Domy Amerykanów są sterowane przez wszechwidzący wszystko interfejs, na wieżowcach wyświetlane są live relacje z kolejnych etapów „palenia za Ameryki” przez ubranych w skórzane kombinezony strażaków. Wirtualna rzeczywistość stopiła się z realną. Lud wyraża swoje emocje za pomocą emotków i kciuków przelatujących bez przerwy po pochłaniających wszystko ekranach. Duch ponurej wizji Bradbury’ego dobrze wpisuje się w rodzącą się na naszych oczach dyktaturę social mediów.
Mediów inwigilujących każdego z nas. Manipulujących i niszczących wolność słowa. Twórcy nie uciekają się do ogranego schematu krojenia dystopii pod zbanalizowane lęki liberałów przeciwko Trumpowi. Szpile są tu wbijane w kreatorów politpoprawności. „Przygody Hucka Fina” zostały spalone, bo obrażały Afroamerykanów. Henry Miller i Hemingway poszli na stos przez oburzenie feministek. „Nie dajesz ludziom dwóch punktów widzenia. Dajesz im jeden albo żaden”- mówi jeden z siepaczy reżymu. Dyktatura naucza, że nie rodzimy się wolni. Stajemy się wolni przez ogień. Tylko wtedy będziemy szczęśliwi. Wieczny plan „postępowców’. Uszczęśliwić na siłę. Przez gułag, pałkę poprawności politycznej i ogień.
Niestety w „451° Fahrenheita” najciekawsze rozważania o istocie wolności kryje pod zlepionym ze schematów kinem akcji. Michael Shannon (Beatty) i Michael B. Jordan (Montag) tworzą jednowymiarowe postacie, w których przemianę, rozdarcie, rodzące się moralne obiekcje trudno uwierzyć. Jakże lepszy był „Człowiek demolka” ( 1993) z Sylvestrem Stallone, Wesley Snipesem i Sandrą Bullock opowiadający o niszczonym przez dinozaury z lat 80-tych „Nowy wspaniały świat” ze zdrową kuchnią, zakazem przeklinania, mechanicznym seksem i dyktaturą powszechnej szczęśliwości. Może więc zabrakło Stallone symbolizującego wolność złotej dekady XX wieku, gdy komunizm upadł i miał być „koniec historii”?
Zupełnie serio stawiam to pytanie. „Człowiek demolka” to jeden z moich ulubionych filmów lat 90-tych, który zawsze traktowałem jako kawał super rozrywki z czołowym mięśniakiem kina. Po latach przekonałem się, że jest to prorocze kino, wychodzące poza ramy prostego sensacyjniaka Sci-fi. Trzymany na smyczy lewicowych pięknoduchów świat zmierza właśnie w stronę utopii pokazanej w tym zapomnianym dziś klasyku kina klasy B. Wymuszana szczęśliwość, zakaz obrażania kogokolwiek i nakaz zdrowego trybu życia, to coś co znamy z łam dzisiejszej prasy. Jeszcze nie zakazanej, ale przecież poddającej się autocenzurze. Na czarnej liście Facebooka mamy dziś takie słowa jak „idiota, kretyn, brzydki, niedorozwinięty, głupi, zdeformowany”. Nie można też już napisać w stosunku do konkretnych ludzi „nienawidzę” i „nie lubię”. W filmie ze Stallone za przeklinanie dostawało się automatycznie mandat. Dziś dostajemy ban online. Oczywiście nie każdy pod płaszczem politpoprawności się znajduje. Biali, heteroseksualni chrześcijanie aż na tak łagodną taryfę liczyć nie mogą. Musieliby być otyli by wpaść pod paragraf o „grubofobi”. Chociaż „brzuchaci biskupi” tam się też nie mieszczą. Wszystko przy akceptacji liberałów, którzy powinni przecież z zasady bronić wolności głoszenia poglądów im obcych.
Pokolenie śnieżynek, rozpuszczonych, chowanych w bańce millenialsów chętnie odda się władzy zakazującej książek. Nie będzie musiało już cierpieć, trafiając na filmy, seriale ( kultowi „Przyjaciele” zostali dziś oskarżeni o homofobię i rasizm) i książki ze strasznych epok, sprzed czasów poprawności politycznej. W „451° Fahrenheita” książki, nielegalne strony internetowe i słowo pisane są zakazane by „nie mieszać Amerykanom w głowie”. „To wszystko przestarzałe idee. Nie pozwalają być szczęśliwym”- mówi żołnierz reżimu. Przestarzałe, bo niepoprawne? Obrażające? Wykluczające? Kto o tym decyduje, co jest, a co nie jest obrazą? Ci, którzy arbitralnie sobie przyznali prawo to robić.
Jasne, że prawica ma swoją poprawność polityczną i nową wersję klasyki Bradbury’ego można odebrać jako obawę przez jej rządami. Tak zapewne jest odczytywana przez liberalnego widza. W końcu jedynymi zezwolonymi księgami są Biblia i Moby Dick. No, ale przecież to ten straszny prezydent George W. Bush wręczył autorowi tej wizji medal za osiągnięcia artystyczne, zaś amerykańska prawica podkreśla zawsze niechęć do silnej władzy centralnej.
Może, gdyby HBO zrobiło serial a nie krótki ( zaledwie 96 minut) film, to udałoby się podkreślić właśnie ten aspekt. Niewygodny dla entuzjastów karania za „mowę nienawiści” oraz tych, którzy lubują się dziś w ahistorycznym szukaniu rasizmu czy homofobii w klasycznej literaturze. Prawda, że trudno takie fragmenty wytłumaczyć dzisiejszym śnieżynkom, mającym dziś na amerykańskich kampusach „strefy wolne od krytyki”? Czy jest możliwe by wytresowanym biczem poprawności politycznej masom wytłumaczyć ahistoryczność pewnych dzieł literackich? Lepiej zakazać takiej lektury w szkołach. Co jak jednak trafi do rąk w księgarni albo w internecie? Wtedy musi wkroczyć ogień…
Nowy „451° Fahrenheita” to kino niespełnione, ze słabo napisanymi bohaterami i banalizacją treści przez pokraczną schematyczność gatunkowego kina. Niemniej jednak warto tą wizję zobaczyć. Jest coraz bardziej znajoma. Przerażająco znajoma…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/395433-od-cenzury-w-mediach-spolecznosciowych-do-palenia-ksiazek-451-fahrenheita-niepokojaco-proroczy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.