„Katyń. Ostatni świadek” pokazuje zdarzenia z punktu widzenia Anglików, a nie jak film Andrzeja Wajdy z perspektywy Polaków. Uważałem, że tak to trzeba pokazać, bo wielu Anglików od tej strony jej nie zna.
powiedział w rozmowie z Jolantą Gajdą-Zadworną w „Sieci” reżyser filmu Piotr Szkopiak. Urodzony i wychowany w Anglii Polak, którego dziadek został zamordowany w Katyniu jako pierwszy filmowiec w taki sposób opowiedział światu o zbrodni katyńskiej. Oparty na przedstawieniu teatralnym Paula Szambowskiego film jest przeznaczony dla międzynarodowej widowni. To gatunkowe kino owinięte w szaty historycznego thrillera. Dzięki temu udało się reżyserowi obsadzić film gwiazdami młodego pokolenia (Alex Pettyfer i Talulah Riley) i zaangażować legendarnego brytyjskiego aktora Michaela Gambona.
„Katyń – Ostatni świadek” jest zainspirowany historią naocznego świadka zbrodni katyńskiej Iwana Kriwoziercowa alias Michała Łobody ( świetny Robert Więckiewicz), który w tajemniczy sposób zmarł w 1947 roku Wielkiej Brytanii. Został zamordowany przez Sowietów? A może Brytyjczycy wyeliminowali człowieka, który psuł narracje o Katyniu, mającą na celu nie drażnienie Józefa Stalina? Szkopiak dotyka tego wątku za pomocą historii brytyjskiego dziennikarza Stephena Underwooda ( Alex Pettyfer), który przypadkowo wpada na trop samobójstwa polskiego oficera z obozu dla uchodźców. Dziennikarza męczą wyrzuty sumienia, że nie brał udziału w wojnie. Chce wykazać się jako żurnalista podejmujący w końcu wielki temat. Tak trafia na sprawę Katynia. Szybko wpycha go ona w samo jądro międzynarodowej polityki, intryg i wszechobecnego kłamstwa dziurawiącego serca Polaków.
Szkopiak dobrze tłumaczy Brytyjczykom dramat Polaków. Wkłada w usta polskiego oficera krótki wykład o zakleszczeniu Polski przez nazistów i komunistów w 1939 roku, milczeniu na temat sowieckiej zbrodni w Katyniu dla dobra sojuszu Aliantów ze Stalinem oraz oddaniu Polski przez sojuszników sowieckim siepaczom. Udaje mu się oddać prawdę o tym jak Katyń był niewygodny dla nowych układów geopolitycznych. Szczególnie mocno wybrzmiewa zdanie mówiące o tym, że polskim żołnierzom odmówiono prawa do zwycięskiego przemarszu wraz z aliantami. By nie drażnić nowych okupantów Polski.
Czy jest to dzieło zachwycające? „Katyń- Ostatni świadek” to poprawny i solidny film. Nie jest to porywający i trzymający w napięciu od początku do końca thriller, mogący konkurować z najlepszymi filmami gatunku. Jednak jest w nim coś dla nas ważniejszego. Prawda o Katyniu wybrzmiewa w anglojęzycznym kinie popularnym, przeznaczonym przecież dla przeciętnego widza brytyjskiego. Andrzej Wajda był za „Katyń” nominowany do Oscara. Jednak zrobiony z polskiej perspektywy film nie miał szans trafić do masowego widza na świecie. Był naładowany niuansami zrozumiałymi dla znających historię własnego kraju Polaków. Natomiast thriller Szkopiaka ma trafić do widza kojarzącego Polskę najwyżej z Robertem Lewandowskim i liczną imigracją na Wyspach.
Jestem ciekaw odbioru w filmu w Wielkiej Brytanii ( premiera 28 maja). Nie interesuję mnie aż tak mocno, jak zostanie film oceniony przez krytyków. Wolałbym by osiągnął komercyjny sukces. Ważne by trafił do jak największego grona zachodnich widzów.Od dawna mówi się po prawej stronie, że powinniśmy zamówić u jakiegoś hollywoodzkiego twórcy film o naszym bohaterstwie. Hollywood w taki sposób nie działa ( to temat na oddzielny tekst).
Natomiast działają właśnie takie koprodukcje. Filmy wypływające z serca ich twórców. Niewyrachowane. Nie będące efektem zamówienia przez władzę państwowe produktu u zagranicznego rzemieślnika. Szpotniak stracił w Charkowie dziadka Wojciecha Stanisława Wójcika. Nie ukrywa, że film zrobił po to by oddać hołd jemu i reszcie pomordowanych.
Jedna z producentek zapytała mnie też, ilu ludzi zostało zamordowanych w Katyniu. Kiedy powiedziałem, że 22 tys., usłyszałem: „Tylko? Żydów wymordowano miliony, to czym jest wobec tego parę tysięcy”. Odpowiedziałem jej, że ten mord jest symbolem, także tego, co działo się po wojnie. Nie można było o tej zbrodni mówić, bo Polska została oddana Sowietom. I to nie jest tylko polska historia, ale też angielska, amerykańska i światowa. Bo tamten moment zmienił bardzo dużo. Jest historia przed Katyniem i po Katyniu. To także moja historia, bo nie byłoby mnie, gdyby nie to, co się działo w związku z Katyniem. Polska emigracja wróciłaby do Polski. Moi rodzice by się nie spotkali.
mówi w wywiadzie dla Sieci. „Tylko 22 tys.?” Przerażające słowa! Jakże jednak oddające nastawienie świata do polskiej ofiary w czasie drugiej wojny światowej. Przez lata polska duma narodowa, nasze kompleksy wobec zachodu, nie pozwalały nam dostrzec jaka jest nasza realna pozycja międzynarodowa. Sroga lekcja płynąca z awantury z Izraelem powinna w końcu wpłynąć na nas otrzeźwiająco. Przyjaźń w polityce? Sojusze oparte na wartościach a nie interesach? Mieliśmy tego przykład właśnie w reakcji na zbrodnię katyńską.
Amerykanie i Brytyjczycy nie mieli większych oporów by położyć nas na ołtarzu z napisem „pokój”. Taki był ich interes narodowy. Potem ci sami Amerykanie i Brytyjczycy pomagali nam wyrwać się z komunistycznej niewoli. Bo tak kochali „polskiego ducha”? Nie. Bo mieli taki interes narodowy.
„Katyń-Ostatni świadek” pod tym kątem powinien trafić do polskiego widza. Gdy grany przez Pettyfera dziennikarz mówi w twarz redaktorowi naczelnemu swojej gazety ( Michael Gambon) o Katyniu, ten w popłochu wyrzuca go za drzwi. Następnie zamyka się w swoim pokoju, gdzie wisi portret Winstona Churchilla. Tego samego, który podziwiał polskich lotników walczących mężnie o Anglię. Tego samego, który potem oddał nas „wujkowi Stalinowi” pod czerwony but.
4/6
„Katyń-Ostatni świadek”, reż: Piotr Szkopiak, dystr: Kino Świat
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/393923-katyn-ostatni-swiadek-czy-zachodni-widz-w-koncu-zrozumie-sowiecka-zbrodnie-recenzja