To ciekawe, jak odmienne są gusta, kiedy przychodzi do śmiania się. Moi znajomi jednogłośnie twierdzą, że drugi odcinek „La la Poland” był lepszy, spójniejszy, zabawniejszy niż pierwszy. Ja się z tego wrażenia cieszę, bo kibicuję tej ekipie. Ale sam nie przestawałem się prawie śmiać przed tygodniem. Teraz rzadziej.
Tylko że w grę wchodzi tu wiele czynników, łącznie z rozpoznawaniem przeze mnie kawałków z piwnicznego „Na koniec świata”. Z drugiej strony kiedy oni tworzą swoje światy, to nie muszą nas cały czas popychać wyłącznie do rżenia.
Ja miałem oglądając ten odcinek poczucie melancholii, chwilami nawet smutku – jak to się przydarza w dobrych starych komediach. Skecz o nieasertywnej pani Irence (kapitalna Izabella Dąbrowska) wpuszczającej do swego mieszkania domokrążcę (dobry nabytek Krzysztof Szczepaniak) jest zabawny tylko do pewnego momentu.
Jeszcze bardziej dotyczy to kolejnego odcinka teleturnieju Tadeusza Sznuka (rewelacyjny jak zwykle Paweł Koślik). Ci co nie widzieli, niech mu się przyjrzą. O czym on w istocie opowiada? Zwykle mamy w kolejnych wersjach „Jednego z dziesięciu” prostą, choć superabsurdalną rozprawkę o ludzkiej głupocie. A tu? Wymienię w każdym razie pozostałych uczestników skeczu: Maciej Makowski. Robert Majewski, Wojciech Solarz. I przyznaję mu pierwsze miejsce w moim prywatnym rankingu.
Pytałem po pierwszym odcinku, z kogo będzie sobie dworował Wawrzyniec Kostrzewski z kolegami, skoro nadał serialowi postać opowieści o krainie Wiślan i Polan. Czy ograniczy się do nabijania się z wąsatych Januszów z bloków i ich żon. A tu nie tyle się z nich nabijają, ale… Zerknijcie! Oczywiście „wiocha” jest także: w skeczach o radzie pedagogicznej czy o kolejnych strasznych teściach-wampirach dręczących Solarza. Chociaż jak się przyjrzeć opowieści o teściach, ta historyjka też bardziej jest dwuznaczna niż się zdaje na początku. Ale ten smutek, od którego zacząłem wydał mi się bezcenny.
Polityki mniej, chociaż kogóż to dotyczy kolejna opowieść o wyprawie kosmicznej, która kończy się zdobyciem czarnej dziury przez kosmonautę Ciepkę (Sebastian Stanky Stankiewicz)? Nadal skubią tygrysa kontrolującego TVP za wąsy, ale jakże subtelnie, z jaką gracją?
Ale nasuwa mi się inna uwaga. Jak grupa bystrych ludzi bawi się w układanie takich tekstów, prędzej czy później dotkną też naszego serca. Tak było w „Na koniec świata”. I tak jest teraz.
Jak zawsze urzeka perfekcja w przeplataniu skeczy, w bawieniu się także tym, że ci sami aktorzy grają po wiele postaci, w finałowej, nawet jeśli mniej szarpiącej za serce niż w pierwszym odcinku piosence Mateusza Rusina. I myśl takiego widza jak ja: jak doczekać do kolejnego piątku?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/392950-kabaret-nieco-melancholijny-drugi-odcinek-la-la-polandu-w-tvp
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.