Śmiały się „śnieżynki” z Donalda Trumpa, gdy ten zaproponował by w amerykańskich szkołach byli przeszkoleni nauczyciele z bronią. No bo jak tak można? Przecież kule krzywdzą ludzi! Mogą zranić bardziej niż słowa. Ranią bardziej niż krytyka, której śnieżynki boją się jak diabeł krzyża.
A więc sama obecność broni w szkole jest z zasady czymś niepożądanym, złym, niepostępowym. Hipisowskie „Imagine” Lennona bardzo mocno wgryzło się w mózgi społeczeństwa. Śnieżynki pewnie Lennona nie znają. Jednak są spadkobiercami „pokolenia 68”, które tak mocno rozmiękczyło zachodnią cywilizację.
Śnieżynki to – według potocznie przyjętej definicji – młodzi, emocjonalnie niedojrzali narcyzowie o lewicowo-liberalnych poglądach i postawie roszczeniowej, których łatwo urazić. Trudno znoszą krytykę oraz opinie odbiegające od ich własnych. Dąsają się, płaczą, popadają w histerię. Uczucia oraz ciasny gorset poprawności politycznej, w którym zostali wychowani, biorą przewagę nad racjonalnością. Każda, nawet najłagodniej przedstawiona krytyka, to osobisty afront. „Uznajcie nasze subiektywne odczucia, bo jeśli nie…” – wydają się krzyczeć. A ponieważ żyją w epoce powszechnego dostępu do informacji, wciąż pochyleni nad tabletem czy smartfonem, mają wrażenie, że wszystko ich dotyczy. Od huraganów w Alabamie po połowy dorsza w Szkocji.
pisała w znakomitym tekście w „Sieci” Aleksandra Rybińska. Śnieżynki szczególnie mocno boją się broni. Nienawidzą konstytucyjnie gwarantowanego dostępu do broni palnej. Jak przystało na mentalnych niewolników wolą by przed przestępcami, którzy broń zdobywają i tak nielegalnie, broniła ich wyłącznie policja. Jednak i ona jest oskarżana o zbytnią przemoc wobec przestępców. Najlepiej, gdyby również policja była uzbrojona wyłącznie w gaz. Gaz o zapachu kwiatów. W kolorze tęczy.
Każda masakra w amerykańskiej szkole z użyciem broni palnej jest wykorzystywana do walki z posiadaczami broni. Abstrahując od rzeczywistych absurdów polegających na tym, że każdy może kupić karabin maszynowy przez internet, debata o posiadaniu broni jest w USA nacechowana nie merytorycznymi argumentami, ale histerią i emocjonalnym szantażem.
Po ostatniej masakrze w liceum Parkland na Florydzie, gdzie były uczeń rozstrzelał 17 osób Donald Trump uznał, że nauczyciele powinni mieć broń. „Nauczyciele mogliby mieć ukryte pistolety. Przechodziliby specjalny trening i nie byłoby już w szkołach stref wolnych od broni. Bo taka strefa w głowie szaleńca staje się obszarem, do którego może wejść i bezkarnie atakować”- powiedział prezydent USA.
To szczególnie mocno rozwścieczyło liberałów, lewicę i przerażone życiem poza smartfonem śnieżynki. W Polsce podobnego argumentu używa Korwin-Mikke, co jest automatycznie wyśmiewane i wsadzane do szufladki z napisem „korwinizm”. Jednak w USA ten logiczny argument funkcjonuje w mainstreamie przestrzeni publicznej. Co takiego „głupiego”, „idiotycznego” czy nawet „faszystkowskiego”( i takie określenie w krytyce słów Trumpa padło) powiedział prezydent USA? Przecież, gdyby choć jeden z nauczycieli w szkole na Florydzie albo w Columbine w 1999 roku miał broń, zamachowiec mógłby zostać zastrzelony! Tak, to jest tak proste.
Tego mówić jednak nie wolno bo to „myślzbrodnia”. Coś, co psuje dobry nastrój rozpieszczonym śnieżynkom. Przecież świat jest dla nich. Świat ma leżeć u ich stóp. Nie dotyczy ich krytyka. Nie wolno oceniać ich sposobu życia. Nowe wiktoriańskie damulki nie przyjmują możliwości zburzenia swojej skrytej w bańce egzystencji. „Mottem baby boomers było: „Rób, co chcesz”, mottem śnieżynek jest: „Uważaj, co mówisz i robisz, bo twoja indywidualna wolność wpływa na kolektyw”- zauważa Rybińska. Jak można więc psuć im nastrój świadomością, że obok nich ktoś nosi broń? Przecież to nie wariat z pistoletem jest problemem. To pistolet jest problemem. Tak jak nóż, ciężarówka i maczeta, którymi zbrodni dokonują islamscy terroryści. Zakazać więc wszystkiego.
Wczoraj uzbrojony w pistolet 17 letni uczeń otworzył ogień w liceum w Great Mills w stanie Maryland. Dwoje uczniów zostało rannych. Jeden jest w stanie krytycznym. Ofiar byłoby więcej, ale został zastrzelony przez funkcjonariusza Camerona Graya, który słysząc strzały wbiegł do szkoły. Jeden człowiek z bronią przerwał masakrę. Możliwe, że gdyby w szkole był przeszkolony i uzbrojony nauczyciel, zamachowiec nie zdążyłby wystrzelić pierwej kuli.
Podobna sytuacja miała miejsce w listopadzie 2017 roku. Uzbrojony Stephen Willeford przerwał masakrę w First Baptist Church w Sutherland Springs ( Teksas). Zginęło 26 osób. Mogło więcej, gdyby Willeford nie wybiegł ze swojego domu i nie zaczął gonić zamachowca. Podczas ucieczki morderca rozbił się samochodem na poboczu i zginął.
Takich przypadków w USA jest więcej. Rzadko się o nich głośno mówi. Dlaczego? Bo burzą główną narrację lewicy przekonującej, że winny zabójstwa jest nie ten, kto pociąga za spust, ale sam spust. Czy nie wpisuje się to w śnieżynkowy fetysz zamykający się w słowach „nie oceniaj mnie”? Nie mówi mi, że jestem gruby i zrujnuję sobie zdrowie. Nie mów mi, że jestem rozwiązły, nieostrożny i mogę zachorować na AIDS.
Nie mów mi, że jestem nieuzbrojony i przez to mogę zginąć z rąk złego człowieka. Nie psuj mi nastroju. Nie ma przecież złych ludzi. Oni są tylko ofiarami opresji społeczeństwa, nieprawdaż? Lewicowe kółko się zamyka.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/386926-uzbrojony-policjant-przerwal-masakre-w-szkole-sniezynki-smieja-sie-jednak-z-trumpa-chcacego-uzbroic-nauczycieli