To jedna z tych biografii, na widok których w witrynie księgarni kiwamy głową, po które niekoniecznie sięgamy w pierwszej kolejności: wydaje nam się, że wiemy o jej bohaterze, co najważniejsze, że można go sprowadzić do roli symbolu „ofiary stalinowskiego UB”, że perła, jaką wyniósł z tamtejszych kazamat, czyli „Rozmowy z katem” jest ważniejsza od biografii, układającej się zgodnie z popularnym wzorem polskich XX–wiecznych żywotów: inteligencko-PPSowska rodzina, przedwojenny lewicujący piłsudczyk, AK i Powstanie, proces, więzienie, Październik.
Mylimy się. Książka Anny Machcewicz zwraca naszą uwagę na kilka kwestii: na zwyczajność życia Moczarskiego po roku 1956. Jak to, heros, któremu Herbert dedykował wiersze („widziałem człowieka poddanego torturom…”), w dziale łączności z czytelnikami „Kuriera Polskiego”, wesołej popołudniówki satelickiego SD? A po Marcu, gdy, zachowawszy się przyzwoicie, został i stamtąd usunięty sekretarz redakcji kwartalnika „Problemy alkoholizmu”?
Takie reakcje są zrozumiałe, nie mieści nam się w głowie zwyczajność największych: „Bo nie bywa się na Oceanie Lodowatym i w Sajańskich Górach (…) żeby zostać powiatowym inżynierem i pocieszać się wódką po objeździe błotnistych dróg” pisał Miłosz w gorzkim wierszu o swoim ojcu. Myśląc tak jednak, zapominamy zarówno o tym, że tortury, jakie zafundowano Moczarskiemu, nie były jego wyborem, jak o tym – to najbardziej może wartościowa, jeśli idzie o docieranie do nowych źródeł, część tej książki – z jaką konsekwencją i nienawiścią „resort” ścigał swoją ofiarę za życia i po śmierci. Już po śmierci Moczarskiego usiłowano wykraść wdowie jego zapiski, w 1978 r. powstało w MSW opracowanie, w którym podkreślano, że rehabilitacja dokonana przez sąd 22 lata wcześniej była bezzasadna, a niejaki Adam Humer po opublikowaniu przychylnej recenzji „Rozmów z katem” (o ironio, na łamach „Trybuny Ludu”!) alarmował KC PZPR i ministra spraw wewnętrznych, że „kreuje się na bohatera (…) prowodyra krwawej kontrrewolucji”. Czy esbeków wytrącała z równowagi świadomość, że wymknął im się świadek ich okrucieństwa – i żywy dowód na „możliwość niezłomności”? Szkoda, że autorka, snadź poruszona nieszczęsnym sporem o Muzeum II Wojny, nie mogła powstrzymać się od przeciwstawienia we wstępie biografii Moczarskiego „kultowi tzw. żołnierzy wyklętych”. Jedni i drudzy siedzieli w karcerach, dla jednych i drugich znajdzie się miejsce w panteonie.
Więcej o książce Anny Machcewicz („Kazimierz Moczarski. Biografia”, Znak Horyzont, Kraków 2018) oraz zbiorze reportaży Tomasza Grzywaczewskiego o para-państwach na obszarze postsowieckim („Granice marzeń. O państwach nieuznawanych”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec, 2018) w najnowszym numerze „Sieci”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/385806-korona-z-tarniny