Jestem osobą, której płacono za to, by była tym, kim chce. Zapłaciłem za to własnym istnieniem. Jako dziecko śniłem o diable. Mówiłem mu: uczyń mnie sławnym, a kiedyś ci za to zapłacę. Moim diabłem jest moja seksualność. Były momenty gdy myślałem o ciemności, o prawdziwej autodestrukcji. Gdy pociąga cię pustka, seksualność, która nie istnieje, obrazy, które u innych wywołują mdłości, wiesz, że coś jest nie tak. Gdy tracisz kontrolę, prowadzi to do chaosu.
mówi w Rocco Siffredi, ikona kina porno. Słowa padają w mocnym dokumencie „Rocco” dostępnym na Netflixie. Siffredi po 20 latach postanowił skończyć karierę gwiazdy porno. Próbuje też wrócić do religijnych korzeni. Siffredi to typowy Włoch. Ukształtowany przez silny katolicyzm rozpustnik, dla którego świętością jest „mamma” i familia. Jednocześnie nie widział długo problemu w uzależnianiu swoich fanów od pornografii. W życiu osobistym wybrał rodzinę. Wstyd mu było przed dwoma dorastającymi synami. Czy kiedyś poczuje wstyd przez udział w budowaniu spornografizowanej kultury?
Kultury pustego hedonizmu, wyjałowionej nie tylko z norm etycznych, moralnych, ale nawet ludzkich uczuć. To kultura pozbawiona miłości, odwrócona od piękna cielesności, sprowadzająca człowieka do roli mechanicznie kopulującego zwierzaka. Upojonego alkoholem, naszpikowanego dragami i celebrującego własną pustkę. Warto obejrzeć „Rocco” w zestawieniu z innym porażającym dokumentem dostępnym na Netflixie.
„Liberated: The New Sexual Revolution” to obraz studentów z amerykańskich uczelni, którzy podczas wiosennej przerwy ( Spring Break) masowo przyjeżdżają na plaże Florydy i Meksyku, gdzie przez cały tydzień trwa jedna, wielka orgia. Orgia konsumpcji, chlania, ćpania i seksualnego upojenia. Orgia wyzwolona nie tylko od norm moralnych, ale również fundamentów ludzkich relacji. Filmowcy udali się z kamerami na plaże, na dyskoteki i weszli do pokojów studentów. Wypowiedzi „gadających głów” ekspertów mieszają się z zupełnie naturalnym zachowaniem zatopionych w hedonistycznych przyjemnościach młodych ludzi.
Traktujących seks jak zjedzenie fast fooda. Otwarcie opowiadających o wykorzystywaniu nieznajomych do cielesnych przyjemności. Dlaczego tak robią? Bo przecież pornografia jest wszędzie. Weszła do mainstreamu. Erotyką ociekają reklamy samochodów, produktów spożywczych i RTV. Dlaczego więc oni nie mają przedmiotowo traktować innych, skoro popkultura taki model społeczny promuje? Czy tak się usprawiedliwiają? Nie. Oni po prostu traktują pornograficzną seksualność jako absolutną normę. Bezdyskusyjną i nie wywołującą najmniejszych etycznych rozterek. Oglądając dokument Netflixa doceniłem fabularny film „Spring Breakers” (2012) Harmony Korine’a, który obrazowo pokazał jak kończy się zderzenie „wyzwolonych seksualnie” rozpuszczonych i roszczeniowych „śnieżynek” z prawdziwym życiem. U Korina było to zderzenie z gangsterami z Florydy. Ich kule to jednak nic w porównaniu z szeroko zapraszonym intruzem typu C, trzyliterowym zabójcą na H i V końcu z licznymi wenerami. Czy oni się tym przejmują? Możliwe. Ale zagłuszają myśl rechotem. Pustym, dudniącym rechotem wypełniającym wypindrzoną najlepszymi kosmetykami gębę.
Oto jak wygląda ostatni etap seksualnej rewolucji. Opartej na zwierzęcych instynktach. To ekshibicjonizm dla samego ekshibicjonizmu. Goła dupa na Instagramie lajkowana przez bandę kretynów zapatrzonych w soft pornografię, wprowadzoną do kultury popularnej. Gdzie im do nienawidzącego Boga i chrześcijańskiej cywilizacji Markiza De Sade’a i libertynów wpisujących seksualną perwersyjność w swój arystokratyzm? Gdzie im do walczących z patriarchatem hipisów, którzy tradycyjną rodzinę chcieli zastąpić miłością doskonałą. Uniwersalną i obejmującą każdego człowieka na ziemi? To infantylne, ale oparte na pojęciu jakiegoś dobra. Gdzie im do rockowych bóstw w typie Jima Morrisona, który ogłosił powrót do dionizyjskiej erotyki? Rewolta skończyła się bełkotem zapijaczonego poety, który zarzygał „drzwi percepcji”. Jednak i on zrywał kajdany moralności w wyższym celu. Złym. Nietzcheańskim. Ale jednak celu wyższym. A oni?
Oni się pieprzą jak króliki bo sprawia im wyłącznie fizyczną przyjemność. Krótką. Ulotną. Zamkniętą w kolejnych orgazmach zapewnianych przez kolejnych partnerów bez nazwiska i twarzy. Są tego świadomi. Pokazani na filmie studenci z całego świata są świadomi takiej seksualności. Akceptują ją. Chwalą się nią. Również kobiety. Wyzwolone przez feministki, które przez lata, ku radości napalonych i nienawidzących odpowiedzialności samców, krzyczały o „wolności cipki”. Te dziewczyny chcą być jak faceci. To paradoks, bo przecież w świecie spornografizowanej kultury konsumpcjonizmu są towarem. Wyrywają więc dla siebie poczucie egalitaryzmu przez uprawianie seksu z kim popadnie. Tym samym jeszcze mocniej się uprzedmiotawiają. Skąd niby to całe #metoo, jeżeli nie z poczucia mężczyzn, że każda kobieta jest „łatwa”? A przecież mężczyzna dziś już nie chroni kobiet. Wmówiono mu, że męskość polega na czymś zupełnie innym.
Czy jest dla nich męskość? Odpowiedzialnością? Siłą? Umiejętnością ochrony rodziny i kobiety? Męskość to dla nich prymitywny maczyzm wzięty z teledysku obwieszonego złotem rapera ze złotymi zębami. Jeden ze studentów mówi do kamery, że męskość do umiejętność wyboru między „towarem”. Nie ma różnicy czy klikają myszką w kolejne kategorie na stronie porno. Duże cycki, małe cycki. Duże tyłki, małe tyłki. Azjatki, Czarne, Rude, seksu grupowy, MILF, anal i oral- dokładnie tak samo poruszają się online jak i „na żywo”. Bo kobiety są łatwe. Są dla nich proste. Wyzwolone seksualnie. Upodobnione do samców.
Czy potępiam studentów z netflixowego dokumentu? Żal mi ich. To ofiary tej podłej cywilizacji. Rewolucja seksualna 68, hasła sowieckich bolszewików, mówiących, że „kto dwa razy śpi z tą samą kobietą jest kontrrewolucjonistą” zamieniły się w to coś. W wyciskaną przez globalizm kulturę seksu oderwanego od miłości. To ona buduje presję na młodych ludziach. Ona powoduje, że czystość, dziewictwo jest powodem do wstydu. Bohaterowie „Liberated: The New Sexual Revolution” w bardziej intymnych momentach filmu to przyznają. Co jednak z tego, skoro chwilę potem biorą butelkę, skręta i pędzą na plażę z jednym celem: zaliczyć jak najwięcej dziewczyn i facetów.
Może rzeczywiście już nic nie zostało? Może doszliśmy do ściany i trzeba już tylko czekać na Apokalipsę? Może pornograficzny nihilizm Larsa Von Triera z „Nimfomanki” to nie obrazoburstwo, ale przestroga dla zdychającej na Snapchacie, Instagramie i fejsie cywilizacji? W „Liberated: The New Sexual Revolution” widzimy dobitnie czym skończyło się seksualne wyzwolenie De Sade’a, hipisów i feministek. To wyzwolenie od miłości. Szacunku wobec drugiej osoby. To wyzwolenie od człowieczeństwa. To diabeł wypaczonej, pokracznej seksualności z monologu Rocco. Pożera nas wszystkich.
„Rocco” i „Liberated: The New Sexual Revolution” dostępne na Netflix
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/384317-przerazajaca-pustka-nowej-rewolucji-seksualnej-bankructwo-ideologii-pokolenia-68-i-libertynow
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.