Patryk Vega wyciągnął wnioski z krytyki, jaka spadała na jego poprzednie filmy. Wygląda na to, że zbawienny wpływ na specyficzny styl pracy Vegi ma współscenarzysta Olaf Olszewski, który widnieje również przy scenariuszu telewizyjnej wersji „Botoksu”. Służy Vedze rozstanie się z marką „Pitbull”. Służy mu też konkurencyjny i mający niebawem premierę film tej serii, wyreżyserowany przez ikonę polskiej sensacji Władysława Pasikowskiego.
„Kobiety mafii” to najpoważniejszy, najbardziej przemyślany i najlepszy film Vegi w jego karierze. Od czasu zrealizowanego ponad dekadę temu serialu „Pitbull”, Vega nie nakręcił filmu równie spójnego, zdyscyplinowanego i wypełnionego dobrze nakreślonymi postaciami.
Nie tekturowymi imitacjami psów i gangusów, będących parodią kultowego Gebelsa, Despero i Metyla, ale realnymi postaciami z krwi i kości. Znów jest Vega feministą, celebrującym siłę kobiet. Mszczą się za krzywdy doznane przez brutalnych samców, przejmują męskie role w świecie gangsterów, ale nie porzucają matriarchalnej wrażliwości. Przechodzą też przemianę, której Vega w ostatnich swoich filmach odpowiednio nie potrafił nakreślić. Tutaj jest na dodatek inteligentnie ironiczny i bawi się popkulturą.
Postacie giną jak w „Kasynie” Scorsese, zaś skrywający tajemnicę łysy gliniarz ( jak zwykle bezbłędny Janusz Chabior) ssie lizaka niczym przaśny Kojak. Agnieszka Dygant jako krwawa i zabójcza niania igra ze swoją najsłynniejszą serialową rolą. Olga Bołądź nawiązuje do „Służb specjalnych”, zaś zmysłowa i promieniująca seksapilem Aleksandra Popławska balansuje na granicy komiksowej czarnej mamby i postaci dramatycznej. Kapitalna w roli tępej blachary jest Katarzyna Warnke, która również nie zatrzymuje się na powierzchownej kreacji lalki Barbie ( jak Ostaszewska w „Pibullach”) i przechodzi na ekranie przemianę.
Kroku paniom dotrzymuje męska część obsady. Piotr Stramowski, Tomasz Oświecimski ( tym razem kark nosi okulary!) i Sebastian Fabijański grają na znanych vegowych nutach. Natomiast Bogusław Linda jako schorowany i zabójczo zakochany w córce (Julia Wieniawa) szef mafii mokotowskiej ksywka „Padrino” tworzy nietuzinkową postać bandziora. Jeżeli Vega rozwinie ją w następnej części ( „Kobiety mafii” są pierwszą częścią nowego cyklu) to może wprowadzić ją do klasyki polskiej popkultury.
Nie ma w tym filmie neokatechumenatowej, anarchistycznej religijności Vegi, która biła z ekranu w „Służbach specjalnych” i „Botoksie”. Jest za to jego wrażliwość na krzywdę najsłabszych ( wątek uzależnionej od narkotyków nastolatki). Vega nie byłby Vegą bez umiłowania do wulgaryzmów oraz obrazowej przemocy.
O ile w poprzednich jego policyjnych filmach brutalność śmieszyła i zamykała się w kretyńskiej fryzurze policjanta Miami, to w „Kobietach mafii” czuć realizm pokazanego świata. Przepełnione bandycko-policyjnym żargonem dialogi, szokująca degeneracja bandziorów, współpraca przestępców z policją- wszystko to u jest tutaj wiarygodne. Jak w czasach znakomitego serialu.
Vega dojrzał. Wyeliminował z nowej historii kilku swoich ulubionych aktorów, którzy już nie będą przypominali o jego poprzednich filmach. Czy to oznacza nowe otwarcie w twórczości tego bezczelnego, zadufanego w sobie i w pełni autorskiego filmowca? „Kobiety mafii” pokazują, że może taki właśnie Vega nam się narodził. Oby nie zgubił po drodze swojego specyficznego anarchokonserwatyzmu i radości z tworzenia bohomazów trafiających w samo serce narodu. Gdy udaje mu się je połączyć z reżyserskim zdyscyplinowaniem i klamrami nałożonymi przez innego scenarzystę, kręci Vega kawał dobrego kina. Oby tak dalej!
4,5/6
„Kobiety mafii”, reż: Patryk Vega, dystr: Kino Świat
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/382893-kobiety-mafii-kawal-krwistego-kina-najlepszy-film-w-karierze-patryka-vegi-recenzja