Nie żyje Antoni Krauze. Nie znam dobrze jego twórczości. Przyznaję się do tego zaniedbania. Nadrobię. Docenię. Dopiero po śmierci pewnie poznam pełnię głębi jego kina. Nie chodzi o niespełniony „Smoleńsk”, który okazał się być jego ostatnim filmem. Uznaję, że to „Czarny Czwartek” (2011) jest pełnym testamentem Antoniego Krauze. Mocny, namacalnie realistyczny obraz komunistycznej zbrodni. Z kilkoma wspaniałymi rolami ( Wojciech Pszoniak, Piotr Fronczewski), nagradzany na festiwalach film pokazał istotę kina Krauzego, który nawet w jesieni swojej kariery był symbolem niepokornego kina.
Cokolwiek mówimy o „Smoleńsku”, nie można pominąć tego aspektu jego ostatniego filmu. Zrobionego poza systemem. Prawdziwie niezależnego, stworzonego z potrzeby serca i zebranych pieniędzy darczyńców. Ale przecież to Krauze rozpoczął opartym na opowiadaniu Jana Himilsbacha „Monidłem” wspaniałą dla polskiego kina dekadę lat 70-tych. „Palec Boży” (1972) to również przykład niezależności Krauzego. To dowód na kroczenie własną ścieżką.
Niezwykła jest droga od „małego realizmu” jego wczesnego kina do tak kontrowersyjnej, gęstej od polityki, jednoznacznie metafizycznej i jednocześnie chropowatej, artystycznie nieudanej produkcji jak „Smoleńsk”.
Robił filmy o rezygnacji z marzeń. Sam jednak marzyć nie przestał. „Prognoza pogody” na podstawie Marka Nowakowskiego o potrzebie osiągnięcie wolności był zrobiony na fali karnawału Solidarności. A zdumiewające szpiegowskie „Akwarium” na podstawie Suworowa? Krauze sięgał po najróżniejsze gatunki kinowe. Warto je odkryć. Jego fascynację penetracji ludzkiej psychiki. Skupienia na jednostce.
Poznałem Pana Antoniego. Prowadziłem specjalny pokaz „Smoleńska” na festiwalu filmowym w Gdyni. Pełna sala. Nabita do ostatniego miejsca. Emocje buzowały. Czuć było chęć rozszarpania twórców przez widownię. W mediach trwała masakra filmu Krauzego. Wyśmiewano go. Krytykowano nie tylko z merytorycznych, artystycznych powodów, ale również czysto politycznych. A jednak ten schorowany artysta dumnie wszedł na salę. Usiadł i przez godzinę odpowiadał na pytania. Nie musiał parować zbyt wielu ciosów. Przyjmował je bardzo spokojnie. Rozbrajał oponentów na widowni. Łagodnością, spokojem ducha i stanowczą obroną swojego ostatniego filmu. W tym momencie był artystą ze swojego „Palca Bożego”. Odtrąconym.
Jednak do końca pozostał konsekwentnym i wolnym filmowcem. Kroczącym własną drogą. Nie patrzącym na modę i najlepszą ścieżkę kariery. Spoczywaj w pokoju znakomity artysto. Wierzę, że odszedłeś spełniony.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/381564-do-konca-pozostal-konsekwentnym-i-wolnym-artysta-kroczacym-wlasna-droga-nie-patrzacym-na-mode
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.