Gdy w Hollywood pod jarzmem #metoo padają kolejne wielkie nazwiska ze świata filmu, europejscy (głównie francuscy) filmowcy coraz wyraźniej pokazują jej środkowy palec. To bardzo znamienne i ma konkretne wytłumaczenie.
Autor kontrowersyjnych filmów jak „Miłość” czy „Funny Games”, Austriak Micheal Heneke oburzył świat kina bezkompromisowo uderzając w feministyczną akcję #metoo. Heneke uważa oczywiście, że należy karać za molestowania seksualne kobiet. Jednocześnie kopie w samo podbrzusze tak popularnej dziś akcji. Nie jest to jednak krytyka z pozycji konserwatywnych czy religijnych. Akurat sprzeciw wobec seksualnego uprzedmiotowiania kobiet łączy konserwatystów z częścią feministek. Znamienne jest dlaczego Heneke krytykuje akcje.
Jako artyści zaczynamy się bać, odkąd mamy do czynienia z krucjatą przeciwko jakiejkolwiek formie erotyki.
mówi twórca wchodzącego niebawem na nasze ekrany „Happy End”
Uważam jednak tę histerię i potępianie bez żadnego procesu za całkowicie obrzydliwe.
wyznał reżyser i dodał, że akcja #metoo to „polowanie na czarownice”. Lubiący pracować we Francji Heneke poszedł śladem dwóch ikon francuskiego kina Catherine Denueve i Bridget Bardot. Obie wywołały furię feministek. Denueve uznała #metoo za uderzenie w wolność seksualną, zaś Bardot powiedziała, że oskarżenia ze strony aktorek są „w ogromnej większości przypadków obłudne, śmieszne i nieciekawe”.
Uważałam, że to urocze, kiedy ktoś mi mówił, że jestem piękna albo, że mam fajną pupę. To sympatyczny rodzaj komplementu.
powiedziała Bardot. Zdroworozsądkowa wypowiedź? Większość mężczyzn przytaknie głową. Tak na chłopski rozum. Jednak za słowami francuskich legend kina i wyznaniu Heneke kryje się coś głębszego.
Denueve podpisała list, w którym akcje nazwano „purytańską falą oczyszczenia”.
Czy dlatego uznano ją za purytanizm bo narodziła się w USA? Oczywiście wybuch akcji miał miejsce w Hollywood. Miejsce to jest ikoną rozpasania seksualnego. Niemniej jednak to samo liberalne Hollywood wciąż unika promowania klasycznego libertynizmu. Tak typowego dla Europy. W protestanckich Stanach Zjednoczonych wciąż istnieje w telewizji publicznej cenzura. Z filmów wycina się scen seksu i przekleństwa. Hollywood zaś unika w swoim kinie scen czysto pornograficznych, co ma miejsce w mainstreamie kina europejskiego. Nie do pomyślenia jest by w USA powstała np.„Nimfomanka” Larsa Von Triera. To w Europie pornografia wkroczyła do mainstreamu. Zmieszała się ze sztuką. Została oswojona i wprowadzona na salony. To do Francji uciekł przed „purytańskim” wymiarem sprawiedliwości oskarżony o seks z nieletnią Roman Polański. To Francja jest przodownikiem seksualnej rewolucji, która nawet w błocie Woodstock miała jakieś ramy perwersji.
Znów winna Rewolucja Francuska? Oderwana od Boga, próbująca zabić chrześcijaństwo rewolucja, która nie miała nic wspólnego z nieoderwaną od religii amerykańską rewolucją? Przecież seksualne wyzwolenie człowieka to jedna z głównych idei lewicowych rewolucji. Jednak ten libertynizm idzie dalej. Pojawił się długo przed czasami arystokratów od Markiza De Sade’a. Hrabia de Valmont jest pierwszym z brzegu jego symbolem. Wgryzł się głęboko we francuską świadomość. Na tyle mocno, że idzie na pełne zderzenie z feminizmem i poprawnością polityczną. Może to więc nie one stały się nową świecką religią we Francji? Może jest nim właśnie seksualne wyzwolenie?
A może chodzi po prostu o ten o zły, bo jankeski purytanizm? Nie, to chyba tak proste nie jest…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/381369-francja-zawsze-libertynska-metoo-to-powrot-do-sredniowiecza-mowi-znany-rezyser