Robi to wrażenie, jakby pan młody chciał zafundować małżonce przygodę zapraszając ją do sztuki, w której nawet tańczy się i śpiewa. Ale czy pryncypialny Marek Kochan w tym celu stworzyłby tekst literacki?
W najbliższy poniedziałek Teatr Telewizji pokaże na Jedynce sztukę „Rio”. Polecam ją z czystym sumieniem . Mamy od ponad pół roku do czynienia nie tylko z imponującym wysypem premier, ale z niezwykłą różnorodnością gatunkową. Po widowiskach historycznych, religijnych, ale też kryminałach, obejrzycie współczesne widowisko komediowe, ba muzyczne. To efekt współpracy dwóch ludzi. Marka Kochana- autora i Redbada Klijnstry – reżysera.
Kochan, spec od politycznego marketingu, który szkolił kiedyś Jarosława Kaczyńskiego, popełnił już sporo tekstów literackich. Podobała mi się jego minipowieść „Fakir” dotykająca problemu kreowania zdarzeń przez media. „Traktat o miłości”, pokazywane niedawno widowisko telewizyjne, był może nazbyt publicystyczny, ale dotykał niezwykle ważnego tematu: bezkarności niemieckich Jugendamtów odbierających dzieci rodzicom, zwłaszcza cudzoziemcom .
Teraz napisał oryginalną opowiastkę na dwie osoby. Do banku, w którym siedzi znudzona urzędniczka przychodzi tajemniczy klient. Reszta to ich coraz dziwaczniejsze relacje polegające na odsłanianiu kolejnych masek, co zdaje się pasjonuje Kochana. Nie ma tu wielkich dramatów, raczej zabawa.
Choć ja znając publicystyczne pasje autora, szukałem jednak morału. Czy to sztuka o tym, że relacje męsko-damskie przypominają skomplikowane stosunki między konsumentami usług banku, a tą instytucją. Czy o tym, jak łatwo przechodzimy od poważnej diagnozy społecznej do beztroskiej rozrywki? Nie wiem.
Redbad Klijnstra to wyreżyserował i zagrał jedną z głównych ról. Jego partnerką jest zaś tak trzecia, poślubiona przez niego niedawno Emilia Komarnicka (popularna z powodu swej roli artystycznej agentki Kusego w serialu „Ranczo”). Oboje aktorzy przyjęli nawzajem swoje nazwiska (jest więc pan Klijnstra-Komarnicki i pani Komarnicka-Klijnstra), a ta inscenizacja to także trochę ich miesiąc miodowy czy podróż poślubna (zważywszy na jej finał).
Robi to wrażenie, jakby pan młody, sam częściej aktor poważny, od inscenizacji Warlikowskiego po film „Smoleńsk” chciał zafundować małżonce przygodę. zapraszając ją do sztuki, w której nawet tańczy się i śpiewa. Ale czy pryncypialny Marek Kochan specjalnie w tym celu stworzyłby tekst literacki na półtorej godziny gry?
Nawet ich styl gry jest odmienny. Klijnstra, człowiek o wielu społecznych i artystycznych pasjach, to jeden z tych aktorów, który role traktuje z dystansem i pozostawia sporo miejsca na samego siebie. Bardziej opowiada niż się wciela, co do tego tekstu akurat pasuje. Komarnicka jest bardziej wyrazista i serio. W tym przypadku to zderzenie dwóch stylów daje dodatkowy komiczny efekt.
Ogląda się to dobrze, nie ma się wprawdzie wrażenia odkrywania całkiem nowych światów, ale nie brakuje zaskoczeń. Po zakończeniu ja mogę przejść do dumania nad morałem. A małżonkowie Klijnstra-Komarniccy … Cóż widać, że się kochają i chętnie dzielą się pozytywną energią ze światem .
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/380888-rio-w-teatrze-tvp-malzenstwo-klijnstrow-komarnickich-zaprasza-do-zabawy